Cytowaliśmy przed chwilą Dominikę Wielowieyską piszącą o tym, jak media (z chwalebnym wyjątkiem niepokornych "Wyborczej" i TVN) wykazywały się służalczością w stosunku do rządu PiS.
W ramach równowagi zacytujmy również innego - byłego już publicystę tej samej gazety,który analizuje obiektywizm dziennikarzy z Czerskiej. Roman Graczyk w felietonie na portalu Interia.pl przedstawia anatomię obiektywnego podejścia do tematu sprawy Mirosława G.
Czytam w "Gazecie Wyborczej" ("IV RP kontratakuje", 8 stycznia) materiał informacyjny (no bo niby jaki zamieszcza się na pierwszej kolumnie u góry, w charakterze "czołówki"?) o wyroku w tej sprawie i o reakcjach nań.
Pierwsze zdanie: "W piątek wyrok w sprawie kardiochirurga Mirosława G. (...) politycy PiS i Solidarnej Polski uznali za swój sukces". Drugie zdanie: "Kamiński, były szef CBA, a dziś poseł PiS, podkreślał, że (...)". Zauważmy: człowiek sądzony za korupcję i inne poważne zarzuty posiada imię, ale już poseł, który w swoim czasie przyczynił się (jako szef CBA) do jego aresztowania, nie posiada imienia. Wprawdzie wielu czytelników wie, że ten Kamiński to Mariusz Kamiński, ale ważne jest co innego. To, że czytelnicy na dzień dobry dostają komunikat: nasz (gazety i jej autorów) stosunek do skazanego chirurga jest inny (lepszy, bardziej wyrozumiały) niż do byłego szefa tajnej służby walczącej z korupcją.
To jednak tylko preludium do prawdziwie profesjonalnie podanej informacji: