Raz zdobytej nie oddamy!

Towarzysze i przyjaciele z solidarnościowej opozycji! Nowy, 2009 rok daje nam wyjątkową szansę powrotu tego kraju na rozsądne tory, wspólnie wypracowane przy Okrągłym Stole – pisze Barbara Fedyszak-Radziejowska, znana socjolog

Aktualizacja: 04.01.2009 19:14 Publikacja: 04.01.2009 18:54

Barbara Fedyszak-Radziejowska

Barbara Fedyszak-Radziejowska

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Red

[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/01/04/barbara-fedyszak-radziejowska-raz-zdobytej-nie-oddamy/]na blogu[/link][/b]

Jak nigdy dotąd zdobycze tamtego historycznego porozumienia stają się rzeczywistością. Politycy PO, którzy dzisiaj w naszym imieniu sprawują rządy w Polsce, są młodzi, przystojni i wiarygodni dla ludzi "Solidarności" oraz akceptowani przez nas, ludzi PRL.

Są także bardziej niż wszystkie poprzednie ekipy rządzące w naszym imieniu wiarygodni dla polityków UE i Stanów Zjednoczonych. Będą mogli prowadzić politykę lojalnej przyjaźni wobec Rosji i Niemiec w stopniu większym niż wcześniejsze, lewicowe rządy. Mamy przed sobą co najmniej dziesięć lat spokojnego rządzenia oraz niepowtarzalną perspektywę ustabilizowania się raz na zawsze w strukturach państwa, w służbach specjalnych, w gospodarce, nauce, edukacji i mediach.

Możemy uczynić te instytucje niewrażliwymi na procedury demokratycznych wyborów i wyprowadzić je ze sfery publicznej do sfery prywatnej, komercyjnej, wolnej od politycznej ingerencji. Nie można dłużej pozwolić, by losowe wyniki wyborów wpływały na tak ważne dla naszej władzy pola działania.

Nie ma trwalszej więzi niż zbudowana na osobistej przyjaźni i wspólnych interesach własność gospodarcza i nie ma większej gwarancji dla władzy niż własna elita zawdzięczająca nam pozycję zawodową, dochody, prestiż i własność.

[wyimek]Negocjacje zwane aferą Rywina udowodniły, że kompromisy i porozumienie zawsze są lepszym rozwiązaniem niż szkodzące naszej sprawie swary[/wyimek]

Szansa stworzenia stabilnego systemu politycznego, odpornego na demokratyczne niebezpieczeństwa na wzór współczesnej Rosji, Chin czy Białorusi, jest po raz pierwszy realna i osiągalna. Przyjmijcie więc, towarzysze i przyjaciele, serdeczne gratulacje. Wasza zdolność do spontanicznego, autonomicznego i zarazem świetnie zorganizowanego wspólnego działania na wszystkich możliwych frontach walki o władzę nad nieobliczalnym i niezdolnym do zrozumienia prawdziwych interesów społeczeństwem zasługuje na słowa najwyższego uznania. Mamy nadzieję, że doświadczenia wyniesione z okresu, gdy wewnętrzne walki i niepotrzebna rywalizacja osłabiły nasze możliwości, sprawiły, że minął on bezpowrotnie.

Negocjacje zwane aferą Rywina udowodniły, że kompromisy i porozumienie zawsze są lepszym rozwiązaniem niż szkodzące naszej sprawie swary. Dlatego proszę naszych przyjaciół z opozycji, by nie angażowali się w tak nierozsądne akcje, jak agresywne komentowanie przyznania temu czy owemu dziennikarzowi prestiżowej nagrody. Rozumiem, że cel, czyli skuteczne nadanie naszej nowej medialnej gwieździe większej wiarygodności, został osiągnięty, jednak efekty uboczne mogą dla niezorientowanych czytelników okazać się kontrproduktywne.

Pamiętajmy, że naszym najważniejszym celem jest trwałe wyeliminowanie ze struktur władzy ludzi niesterowalnych, skłonnych do ekstremalnych zachowań politycznych i nieracjonalnych, "narodowych" i "solidarnościowych" sentymentów. Są nam naturalnie potrzebni, by na użytek zachodniej i krajowej opinii publicznej współtworzyć obraz dobrze funkcjonującej demokracji, ale poparcie społeczne dla nich nie może przekroczyć 15 proc. Ostatnie trzy lata pokazały, że osiągnięcie tego celu jest możliwe.

Sprzyjają nam procesy demograficzne i sytuacja polityczna w USA i Europie. Dla młodego elektoratu, pozbawionego wiedzy o przeszłości, starzy opozycyjni liderzy są niewiarygodni. "Kaczory" stoją u progu życiowej klęski, którą skutecznie przyspieszają nieocenieni "użyteczni idioci". Nowi liderzy zaś są tak nieporadni, że w perspektywie 15 – 20 lat nie zagrożą naszej pozycji. Mamy w ich otoczeniu, jak zawsze, swoich ludzi i dzięki naszym bogatym doświadczeniom skutecznie zablokujemy ich szanse na realną władzę. Wszystko to sprawia, że możemy patrzeć w przyszłość z nadzieją.

Chciałabym też podziękować naszym towarzyszom i przyjaciołom zza wschodniej i zachodniej granicy, którzy umiejętnie i skutecznie wsparli nasze zabiegi o trwałe wyeliminowanie z polityki nieobliczalnych braci Kaczyńskich. Wprowadzenie embarga na polską żywność przez rosyjskich przyjaciół tuż po wyborach 2005 r. dało nam możliwości, które dobrze wykorzystaliśmy. Podobnie niemieckie komentarze prasowe bazujące na kompleksach polskiego elektoratu pomogły przekonać wyborców, że przystojni i akceptowani przez sąsiadów politycy są najlepszą gwarancją prestiżu i poczucia bezpieczeństwa w UE.

[b]Diagnoza sytuacji:[/b]

Rok 2005 ujawnił skalę niebezpieczeństw, jakie dla naszej władzy stanowi demokracja. Przypadkowy, nieodpowiedzialny wybór dokonany przez "polactwo" zagroził naszym ludziom we wszystkich dziedzinach życia gospodarczego i społecznego. Powołanie CBA, rozwiązanie WSI, zmiany w publicznym radiu i telewizji, w tym potencjalnie bardzo groźna w skutkach nominacja Bronisława Wildsteina, Krzysztofa Czabańskiego i Jerzego Targalskiego, stworzyły wiele realnych niebezpieczeństw.

Także minister Ziobro okazał się znacznie groźniejszy, niż zapowiadały jego dziecinny wygląd i młodzieńcze słabości. Wystarczyło kilka miesięcy jego rządów i okazało się, że w strukturach prokuratury pracują ludzie, którym nie można powierzyć prowadzenia naszych spraw. Nawet obecność Janusza Kaczmarka i jego przyjaciół w otoczeniu "Kaczorów" nie zapobiegła niekorzystnym dla nas zjawiskom.

Ministrowi Ziobrze udało się przekonać elektorat, że wymiar sprawiedliwości może bezkarnie oskarżać wybitne postaci ze świata polityki, biznesu i medycyny. Niewiele brakowało, a uwierzono by, że korupcja to poważny problem i walka z nią powinna być prowadzona przez CBA, a nie przez pełną wdzięku minister Julię Piterę. Kto operowałby naszych najlepszych ludzi, gdyby osobiste przyjaźnie i przyjazna postawa wobec wybitnych lekarzy przestały obowiązywać? Jak zapewnić realną władzę w terenie, gdy nasi ludzie mają kłopoty z powodu pragmatycznych i efektywnych związków ze światem przestępczym?

Szczęśliwie obecność naszych ludzi w strukturach władzy i solidarna postawa ludzi mediów zapobiegły nieszczęściom i odwróciły bieg wydarzeń. Pierwszy sukces, czyli odwołanie Bronisława Wildsteina ze stanowiska prezesa TVP, zapobiegł wpuszczeniu do publicznych mediów dziennikarzy, którzy już po dwu latach mogliby stracić busolę i zaangażować się w obronę tak zwanej niezależności mediów publicznych.

Warto zauważyć, że mimo szkodliwej, ale ostatecznie nie tak groźnej, jak się zdawało, książki Wildsteina żadne środowisko dziennikarskie nie odważyło się w ostatnich latach przyznać mu znaczącej nagrody. Można powiedzieć, towarzysze i przyjaciele, że możemy liczyć nawet na niechętne nam media.

Także zmiany w służbach specjalnych po rozwiązaniu WSI okazały się nie tak groźne, jak się zdawało, i powrót do dobrej, profesjonalnej przeszłości jest możliwy, co więcej, jest właśnie realizowany.

Dzisiaj, mimo niepowodzenia pierwszego podejścia do uchwalenia ustawy medialnej przekształcającej tzw. publiczne media najpierw w rządowe, a potem w prawdziwie niezależne od losowej gry wyborczej, czyli prywatne, nasze plany mają dużo większą szansę na sukces. Po udanej akcji – gratuluję autorom tego przedsięwzięcia – przekazania zarządu telewizji publicznej w ręce panów Piotra Farfała i Tomasza Rudomina – osiągnięcie strategicznego celu, czyli zbudowanie silnej, komercyjnej telewizji w rękach naszych wiernych przyjaciół i towarzyszy, jest wysoce prawdopodobne.

Jednak naszym największym i najbardziej spektakularnym sukcesem okazała się wygrana batalia przeciw lustracji środowisk twórczych i naukowych. Nieodpowiedzialny i bardzo szkodliwy, szczególnie dla naszych przyjaciół z solidarnościowej opozycji, zamiar udostępnienia nieprzygotowanemu elektoratowi niepewnej i zafałszowanej wiedzy o przeszłości został na jakiś czas zablokowany.

Niebezpieczeństwo osłabienia pozycji autorytetów, na których wspiera się nasza profesjonalna, skuteczna i korzystna dla społeczeństwa władza, zostało zażegnane. Solidarna postawa gwiazd dziennikarskich i uformowana w minionych latach podatność elektoratu na nasze działania oraz tzw. chrześcijańskie miłosierdzie okazały się skuteczne. Skrzywdzone przez media autorytety w strukturach Kościoła okazały nam w tym trudnym okresie skuteczną pomoc.

Nie zmienia to jednak faktu, że w dłuższej perspektywie konieczne będzie ostateczne rozwiązanie tej kwestii, to jest zamknięcie dostępu tak nieodpowiedzialnych historyków jak Cenckiewicz czy Gontarczyk do archiwów IPN. Mamy nadzieję, że metoda zamykania archiwów przez ich powszechne otwarcie przyniesie pożądany efekt.

Zamierzamy znowelizować ustawę o IPN, wprowadzając powszechny dostęp do "otwartych archiwów", i przenieść je do Państwowego Archiwum Akt Nowych. Ten pomysł zyska z całą pewnością entuzjastyczne poparcie wszystkich liberałów i radykalnej opozycji. Jeśli do tego czasu zyskamy wystarczającą kontrolę w mediach publicznych, niepotrzebna nikomu merytoryczna dyskusja nad konsekwencjami tej zmiany zostanie powstrzymana.

A po nowelizacji problem lustracji i niepotrzebnego grzebania w ubeckich fałszywkach przez policjantów pamięci zostanie ostatecznie rozwiązany. Dostępu bronić będzie skutecznie ustawa o ochronie danych osobowych.

Naszym kapitałem są dzisiaj młodzi politycy o solidarnościowych korzeniach, zdolni do zrozumienia całej złożoności wewnętrznej i międzynarodowej sytuacji. Ta ekipa wie, że powinna liczyć na ludzi, którzy w czasach PRL oraz na początku lat 90. zdobyli kompetencje oraz doświadczenie w sprawnym zarządzaniu państwem i prowadzeniu polityki zagranicznej bez niepotrzebnych zadrażnień z Rosją i Niemcami.

Dzisiaj wyraźnie widać, że te dwa państwa będą wyznaczać kształt Europy i kształtować globalną politykę światową. Niepotrzebne sentymenty elektoratu pochodzące z minionych epok mogą niekorzystnie wpływać na wyniki losowych w gruncie rzeczy wyborów, dlatego poparcie dla obecnej ekipy jest dzisiaj kwestią kluczową. Mam nadzieję, że rozumieją to zarówno przyjaciele z opozycji, jak i towarzysze zaniepokojeni trudną sytuacją naszej własnej partii.

[b]Przypomnijmy cele strategiczne porządkujące wspólne działania: [/b]

1. Dążymy do sytuacji, w której już nigdy nie zdarzy się rok 2005, czyli wygrana skrajnie nieodpowiedzialnej partii politycznej. Nadal należy tępić, niszczyć i uziemiać polityków PiS oraz braci Kaczyńskich. Nowe inicjatywy polityczne powinny być czasowo wspierane i tolerowane, do 10 proc. poparcia w sondażach. Podziały na tzw. prawicy są najlepszą gwarancją naszego ostatecznego sukcesu. Na prawo od PiS – żadnej partii, na prawo od PO – jedna, dwie pracują na naszą korzyść.

2. Kontynuujemy stabilizację w strukturach biznesu, mediów, prokuratury i służb specjalnych. Pokoleniowa stabilizacja naszych ludzi w elitach biznesu, mediach, nauce i wymiarze sprawiedliwości to najskuteczniejsza droga do stabilizacji rozsądnej władzy w tym kraju. To nasze dzieci będą dziedziczyć własność i to one będą – na pokolenia – nową elitą w tym miejscu Europy. Trzeba bardziej efektywnie pilotować kariery pozostające poza naszą kontrolą i blokować je na tyle wcześnie, by nie zdarzały się takie wpadki, jak sprawy Kluski czy Olewnika.

3. Stopniowo wyprowadzamy ze sfery publicznej instytucje formujące opinie i postawy elektoratu. Dzisiaj publiczne media podlegają losowym wynikom wyborów, trzeba to zmienić, podobnie jak sytuację szkół, a w dalszej perspektywie także uczelni. Do sfery komercyjnej przesuniemy też instytucje otwierające drogę ekonomicznego awansu naszym ludziom, np. szpitale. Taka zmiana pozwoli powołać w przyszłości wiele nowych prywatnych towarzystw ubezpieczeniowych, w których atrakcyjną pracę, prestiż i dochody znajdą nowe elity.

Odejście od finansowania partii politycznych z budżetu oraz wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych będą pożądanym rozwiązaniem w sytuacji, gdy nasza pozycja ekonomiczna w biznesie będzie niepodważalna. Uzyskana w ten sposób przewaga pozwoli wzbogacić demokratyczne formy o nowe liberalne rozwiązania, pozostawiając na stałe władzę w rękach naszych ludzi. Po tych zmianach żadna partia reprezentująca nowe polityczne środowiska lub niezamożny elektorat nie zagrozi naszym interesom. 4. Ostatecznym celem jest stabilna władza niezależna od zachowań nieobliczalnego elektoratu oraz przywrócenie jego jedności moralno-politycznej. Spójne poglądy i opinie nienarażane na niepotrzebne swary i spory zapewnią naszym opiniotwórczym autorytetom bezpieczeństwo intelektualne, a w procesie jednoczącej się Europy odegrają konstruktywną rolę w budowaniu wolnej od nacjonalistycznych i tradycyjnych resentymentów unijnej społeczności.

[b]Rola polskiego elektoratu jest tu kluczowa z trzech powodów: [/b]

– po pierwsze, to on (ze względu na przeszłość) odegra decydującą rolę w procesie budowania przyzwolenia dla wzmocnienia roli Rosji w relacjach z Unią Europejską,

– po drugie, dla zaakceptowania wybitnej roli Niemiec w UE rola polskiego elektoratu (także ze względu na przeszłość) jest kluczowa,

– po trzecie, polskie społeczeństwo przyzwalające na nowoczesne, liberalne rozwiązania w sferze moralności i obyczajów zmieni oblicze Europy i sprawi, że współczesny katolicyzm uwolni się od zbędnego balastu pamięci o Janie Pawle II.

[b]Nasze aktywa:[/b]

– wyniesione z czasów PRL i wzmocnione w III RP przyzwyczajenie elektoratu do jednego słusznego poglądu i jednego słusznego rozwiązania w każdej sprawie oraz wspólnotowy charakter ważnych dla niego wartości,

– bardzo niski poziom akceptacji elektoratu dla polityki, polityków, merytorycznych sporów i różnic poglądów; nadal większość społeczeństwa wierzy, że dla każdej sprawy istnieje jedno naukowe rozwiązanie,

– kompleksy polskiego elektoratu i jego słusznie niskie poczucie własnej wartości, stąd odwoływanie się do poczucia wstydu zawsze przynosi oczekiwane efekty,

– wypromowane w latach 80. i ustabilizowane w strukturach i instytucjach elity, które, jak pokazały lata 2005 – 2007, potrafią samodzielnie rozpoznawać wspólne interesy i cele,

– nowa mentalność młodego elektoratu, który w procesie edukacji uwolniony został w dużej mierze od niepotrzebnego balastu narodowych i solidarnościowych resentymentów,

– kondycja moralna i intelektualna dziennikarzy oraz ludzi nauki.

[b]Nasze pasywa:[/b]

– spuścizna nauczania Jana Pawła II i sentyment elektoratu; we wszystkich sondażach JP2 jest wymieniany jako najbardziej wiarygodny autorytet,

– wspólnoty i aktywność katolików,

– wciąż działający IPN,

– wciąż działający PiS,

– tkwiące w części elit i elektoratu przekonanie, że to Polacy "obalili komunizm" i wpłynęli na wyzwolenie państw spod dominacji rosyjskiej,

– przekonanie części elektoratu o destrukcyjnej i szkodliwej roli korupcji, szczególnie tej na szczytach władzy,

– nie do końca rozpoznane osoby o nieodpowiedzialnych poglądach, pracujące w strukturach i instytucjach mających kluczowe znaczenie dla sprawowania władzy w III RP,

– nie do końca pewny wynik drugiego referendum w Irlandii w sprawie traktatu lizbońskiego,

– niepewność co do losów tarczy antyrakietowej i sojuszu USA z Gruzją; może się okazać, że w USA realnie rządzić będzie establishment Partii Demokratycznej, a zmiany okażą się mniejsze, niż liczymy,

– jeszcze dwa lata rządów Lecha Kaczyńskiego,

– nie do końca rozpoznana część polityków PO,

– nieobliczalność elektoratu i części dziennikarzy.

Serdecznie życzę wszystkim, by powyższe rozważania były jedynie niewczesnym żartem noworocznym autorki...

[i]Barbara Fedyszak-Radziejowska jest doktorem socjologii związanym z Polską Akademią Nauk i Politechniką Warszawską[/i]

[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/01/04/barbara-fedyszak-radziejowska-raz-zdobytej-nie-oddamy/]na blogu[/link][/b]

Jak nigdy dotąd zdobycze tamtego historycznego porozumienia stają się rzeczywistością. Politycy PO, którzy dzisiaj w naszym imieniu sprawują rządy w Polsce, są młodzi, przystojni i wiarygodni dla ludzi "Solidarności" oraz akceptowani przez nas, ludzi PRL.

Pozostało 98% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości