Nie zostawiajmy Ukrainy samej

Rosja uznała, że po zwycięstwie w Gruzji nadeszła pora na drugi krok do odzyskania panowania nad Europą Wschodnią: unicestwienie nadziei Ukrainy na dołączenie do Zachodu – pisze ekspert wojskowy

Aktualizacja: 09.01.2009 07:32 Publikacja: 09.01.2009 00:27

Red

Rosyjsko-ukraińska wojna gazowa to drugi po wojnie rosyjsko-gruzińskiej dowód, że skończyła się pozimnowojenna pauza strategiczna. Wkroczyliśmy w erę małej zimnej wojny, jaką Rosja wypowiedziała Zachodowi.

W ten sposób Kreml zakończył okres przejściowy w swojej polityce zagranicznej. Porzucił politykę poradziecką i rozpoczyna politykę noworosyjską – co zauważają zresztą sami analitycy rosyjscy – bardziej skoncentrowaną na interesach narodowych Rosji. W tej neozimnowojennej grze, która toczy się głównie o panowanie nad przestrzenią wokółrosyjską, szczególną rolę odgrywa problem ukraiński. Jej końcowy rezultat zależy od rozstrzygnięcia kwestii, czy Ukraina zostanie całkowicie podporządkowana Rosji, czy też znajdzie się wśród państw Zachodu.

Wydaje się, że dziś jesteśmy świadkami przesilenia w tych zmaganiach. Rosja uznała, że po zwycięstwie w Gruzji nadeszła pora na drugi krok do odzyskania panowania nad Europą Wschodnią: unicestwienie nadziei Ukrainy na dołączenie do Zachodu. Użyła w tym celu swego najsilniejszego po broni nuklearnej oręża, gazu, zimową porą. Pozostawiona sama sobie Ukraina, podobnie jak kilka miesięcy temu Gruzja, podjęła bohatersko to wyzwanie. Ale w tym starciu, podobnie jak wcześniej Gruzja, popełnia błędy. Traci punkty, głównie w wojnie informacyjnej. Osłabia to jej szanse na dołączenie do Zachodu, zwłaszcza do NATO. Zyskuje Rosja, traci Ukraina. Ale trzeba wyraźnie powiedzieć, że wraz z nią traci także Zachód, w tym Polska. Członkostwo Ukrainy w NATO leży bowiem w naszym najżywotniejszym interesie. Argumenty za taką tezą można rozpatrywać w trzech kontekstach: ukraińskim, europejskim i polskim.

[srodtytul]Ograniczyć ryzyko[/srodtytul]

Członkostwo Ukrainy w NATO oznaczałoby dołączenie dużego narodu i wielkiego państwa do integrującej się społeczności zachodniej: jej gospodarki, kultury, systemu bezpieczeństwa.

Byłoby to także korzystne dla Ukrainy z punktu widzenia strategicznego, ekonomicznego i społecznego. Polska z własnego doświadczenia wie, jak bardzo członkostwo w strukturach Zachodu przyspiesza transformację. Jakże potrzebną w wypadku społeczeństw, które doświadczyły wieloletniego życia w systemie niedemokratycznym.

[wyimek]Z polskiego punktu widzenia członkostwo Ukrainy w NATO jest szansą na wzmocnienie bezpieczeństwa naszego kraju [/wyimek]

Z punktu widzenia europejskiego członkostwo Ukrainy w NATO doprowadziłoby do polityczno-strategicznej integracji olbrzymiej przestrzeni europejskiej. Oznaczałoby to poważne zredukowanie obszaru ryzyka w Europie. Wzmocniłoby możliwości strategicznego oddziaływania na kierunku południowo-wschodnim, który na dzisiaj i w dającej się przewidzieć przyszłości będzie głównym kierunkiem zainteresowania sojuszu (Bliski i Środkowy Wschód – z Irakiem, Iranem, Afganistanem i Pakistanem).

I – co szczególnie ważne – oznaczałoby przekreślenie niepokojących neoimperialnych zamiarów i planów noworosyjskiej polityki Moskwy wobec Ukrainy oraz, szerzej, wobec tzw. bliskiej zagranicy. Dzisiaj widać już wyraźnie, że w Rosji odżywają takie tendencje, które są konsekwentnie realizowane. Rosja wypowiedziała Zachodowi małą zimną wojnę. Dołączenie Ukrainy do Zachodu musiałoby tę wojnę uczynić bezsensowną.

Z polskiego punktu widzenia członkostwo Ukrainy w NATO jest najważniejszą szansą na wzmocnienie bezpieczeństwa naszego kraju od czasu, gdy wstąpiliśmy do NATO i UE. Chodzi nie tylko o kwestię zmiany położenia strategicznego wewnątrz NATO – gdy z dzisiejszego państwa kresowego stalibyśmy się państwem środka, czyli znaleźlibyśmy się w o wiele korzystniejszym – z punktu widzenia bezpieczeństwa – położeniu.

Jeszcze ważniejsze jest to, że członkostwo w NATO tak dużego państwa zmieniłoby rozłożenie punktów ciężkości wewnątrz sojuszu. Stalibyśmy się naturalnymi partnerami w wewnątrzsojuszniczych debatach nad bezpieczeństwem. Łatwiej byłoby nam wspólnie ustalać priorytety strategii NATO stosownie do naszych interesów narodowych związanych z bezpieczeństwem wschodnioeuropejskim.

Wstąpienie Ukrainy do NATO jest tak korzystne, że trzeba robić wszystko, aby zwiększać szanse i eliminować przeszkody na drodze do realizacji tej idei. A przeszkody są, niestety, poważne. Po pierwsze, wewnątrzukraińskie. Ważne miejsce zajmuje wśród nich niechęć (a co najmniej podejrzliwość) do NATO dużej części społeczeństwa ukraińskiego. W pewnej mierze jest ona następstwem wieloletniego oddziaływania propagandy radzieckiej oraz naśladowania polityki rosyjskiej, która cały czas traktuje NATO jako głównego wroga. Według niedawnych badań opinii publicznej tylko 35 proc. Ukraińców myśli pozytywnie o członkostwie w NATO, a 40 proc. jest niezdecydowanych. Drogę Ukrainy do NATO komplikują także spory polityczne.

[srodtytul]Rosyjska presja[/srodtytul]

Druga grupa przeszkód to przeszkody rosyjskie. Bardzo poważne, może najpoważniejsze. Rosja robi wszystko, aby storpedować plany członkostwa Ukrainy w NATO. Popiera antynatowskie nastroje w tym kraju, osłabia gospodarkę i skłóca elity polityczne. Wywiera negatywną presję na państwa europejskie. Niedawny faktyczny rozbiór Gruzji i wypowiedzenie Zachodowi wojny informacyjnej są istotnymi elementami tej presji. Obecna operacja gazowa wymierzona w Ukrainę, która pośrednio jest instrumentem cichego szantażu wobec innych państw UE, wpisuje się w tę dalekosiężną strategię.

Państwa europejskie na ogół dość sceptycznie oceniają stan gotowości Ukrainy do członkostwa. Wojna gazowa z Rosją ten sceptycyzm pogłębia. Zwłaszcza że negatywnie oceniane są wola, determinacja i stan przygotowania Ukrainy, a przede wszystkim jej elit politycznych, do realizacji tego celu.

Ciekawe, czy i kiedy uda się Ukraińcom rozwiać lub choćby zmniejszyć wątpliwości państw NATO. Polska nie powinna zostawiać Ukrainy samej z tym wyzwaniem. Powinniśmy podtrzymywać jej szanse na członkostwo w NATO. Przede wszystkim we własnym interesie. Najważniejsze, aby nie pozostawić Ukrainy osamotnionej w obliczu rosyjskiej presji.

[i]Autor jest generałem brygady w stanie spoczynku, profesorem zwyczajnym specjalizującym się w wojskowej sztuce operacyjnej. Był wiceministrem obrony narodowej[/i]

Rosyjsko-ukraińska wojna gazowa to drugi po wojnie rosyjsko-gruzińskiej dowód, że skończyła się pozimnowojenna pauza strategiczna. Wkroczyliśmy w erę małej zimnej wojny, jaką Rosja wypowiedziała Zachodowi.

W ten sposób Kreml zakończył okres przejściowy w swojej polityce zagranicznej. Porzucił politykę poradziecką i rozpoczyna politykę noworosyjską – co zauważają zresztą sami analitycy rosyjscy – bardziej skoncentrowaną na interesach narodowych Rosji. W tej neozimnowojennej grze, która toczy się głównie o panowanie nad przestrzenią wokółrosyjską, szczególną rolę odgrywa problem ukraiński. Jej końcowy rezultat zależy od rozstrzygnięcia kwestii, czy Ukraina zostanie całkowicie podporządkowana Rosji, czy też znajdzie się wśród państw Zachodu.

Pozostało 88% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości