Niemieckie nazwisko to problem

Adam Pszczółkowski, badacz genealogii, konsultant Związku Szlachty Polskiej

Aktualizacja: 28.04.2009 07:48 Publikacja: 28.04.2009 04:02

Adam Pszczółkowski

Adam Pszczółkowski

Foto: Rzeczpospolita

[b]Rz: Róża Thun nie chce figurować na listach wyborczych do europarlamentu jako Róża Maria Gräfin von Thun und Hohenstein. Czemu kandydatka PO tak się broni przed tytułem hrabiny?[/b]

Adam Pszczółkowski: Róża Thun jest żoną niemieckiego szlachcica o nazwisku Thun und Hohenstein. Wychodząc za mąż, przyjęła jego nazwisko i dlatego obecnie pod takim występuje. Jeśli natomiast chodzi o tytuł hrabiny, sprawa jest nieco skomplikowana. Otóż według prawa niemieckiego od lat 20. ubiegłego wieku, a więc od okresu Republiki Weimarskiej, tytuł szlachecki jest częścią nazwiska i tak też jest traktowany. Nie wiem, jakie są dokładnie powody, dla których Róża Thun chce zmienić swój wpis na liście wyborczej. Moim zdaniem powinna być wpisana z takim nazwiskiem, jakie ma w dowodzie osobistym. Możliwe, że chodzi tutaj o niekorzystne skojarzenia z narodowością niemiecką i opinię, że to mogłoby jej zaszkodzić.

[b]Jak ludzie reagują na nazwisko kojarzące się z tytułem szlacheckim?[/b]

To, że ktoś ma pochodzenie szlacheckie, zwykle traktowane jest jako ciekawostka. Z całą pewnością jednak jest różnica w odbiorze szlacheckiego nazwiska brzmiącego obco. Szczególnie jeśli kojarzy się nam źle historycznie. Jednak wiadomo, że znacząca część dzisiejszej polskiej szlachty wywodzi się z Litwy, Rusi, a nie rdzennej Polski. Wystarczy przywołać nazwisko rusko-litewskiego rodu szlacheckiego Sapieha. Może więc należałoby powiedzieć, że problemem są nie tyle nazwiska obce, ile wskazujące na niemiecki rodowód. Wtedy reakcja może być negatywna pomimo upływu wielu lat od ostatniej wojny.

[b]Jakie znaczenie ma dziś bycie szlachcicem? Czy arystokraci przywiązują do swojego pochodzenia wagę?[/b]

Reklama
Reklama

To jest tak samo zróżnicowane środowisko jak całe społeczeństwo. Mamy pełen przekrój światopoglądów oraz zamożności. W oczywisty więc sposób różne są postawy wobec szlacheckości. Są rodziny, które starannie kultywują tradycję, oraz takie, które się tym mało interesują. Szczególnie dużo tych ostatnich jest w rodzinach szlacheckich, które jeszcze w czasach II Rzeczypospolitej zaczęły wykonywać wolne zawody w miastach. Mogę powiedzieć, że da się zaobserwować wzrost zainteresowania swoimi korzeniami w całym społeczeństwie. Ciekawe, że gwałtowny wzrost liczby zapytań do różnego rodzaju archiwów nastąpił w 2004 roku, a więc wraz ze wstąpieniem Polski do Unii.

rozmawiał Marcin Rafałowicz

[b]Rz: Róża Thun nie chce figurować na listach wyborczych do europarlamentu jako Róża Maria Gräfin von Thun und Hohenstein. Czemu kandydatka PO tak się broni przed tytułem hrabiny?[/b]

Adam Pszczółkowski: Róża Thun jest żoną niemieckiego szlachcica o nazwisku Thun und Hohenstein. Wychodząc za mąż, przyjęła jego nazwisko i dlatego obecnie pod takim występuje. Jeśli natomiast chodzi o tytuł hrabiny, sprawa jest nieco skomplikowana. Otóż według prawa niemieckiego od lat 20. ubiegłego wieku, a więc od okresu Republiki Weimarskiej, tytuł szlachecki jest częścią nazwiska i tak też jest traktowany. Nie wiem, jakie są dokładnie powody, dla których Róża Thun chce zmienić swój wpis na liście wyborczej. Moim zdaniem powinna być wpisana z takim nazwiskiem, jakie ma w dowodzie osobistym. Możliwe, że chodzi tutaj o niekorzystne skojarzenia z narodowością niemiecką i opinię, że to mogłoby jej zaszkodzić.

Reklama
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy Polska naprawdę powinna bać się bardziej sojuszniczych Niemiec niż wrogiej jej Rosji?
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama