TK dowodził przy tym, wbrew logice i wiedzy, że niewiążące opiniowanie przez parlament działań rządu „jest w istocie wykonywaniem kompetencji ustawodawczej”, czyli jest władczym stanowieniem prawa!
Co więcej, sympatyzujący z Unią polscy konstytucjonaliści osłabiają dodatkowo funkcje Sejmu, przekonując, że sfera polityki zagranicznej (też stosunki z UE) to wyłącznie domena władzy wykonawczej (rządu) i parlamentowi nic do tego. Ten pogląd jest oczywiście sprzeczny z cyt. art. 4 K., czyniącym z narodu, a nie z rządu podmiot zwierzchniej władzy w Polsce.
Poglądy TK i dużej części nauki wyłączyły więc ogromne obszary życia gospodarczego i społecznego spod kompetencji i realnego wpływu polskiego parlamentu. Nie mówiąc już o samowyłączeniu się od konstytucyjnych obowiązków kontrolnych przez TK, który naśladować niemieckiego TK nie chce (trudno bowiem uznać wewnętrznie sprzeczny wyrok polskiego TK dotyczący akcesji za jednoznaczny).
Poglądy TK i części nauki dały w praktyce przewagę władzy wykonawczej nad ustawodawczą, obalając odmienną zasadę konstytucyjną. Od czasu akcesji, na podstawie ustawy o współdziałaniu, która podporządkowała w znacznym zakresie spraw Sejm i Senat rządowi i jego urzędnikom, którzy mogą narzucać parlamentowi wszystko, a nawet działać wbrew jego woli, Sejm nie ma bezpośrednio żadnych prawnych środków dla doraźnego odrzucenia lub zablokowania szkodliwych dla Polski decyzji w stosunkach z Unią, podejmowanych np. przez niskiego rangą urzędnika MSZ lub rząd. W sprawach dotyczących Unii polski Sejm jest niemy.
[srodtytul]Szansa dla naszego kraju[/srodtytul]
Być może jednak posłowie zechcą zrealizować słowa swego ślubowania i „zechcą chcieć” wykonywać swe konstytucyjne i ustrojowe obowiązki także w dziedzinach oddanych do Brukseli. Potrzebna byłaby tu jednak pilna inicjatywa poselska dla odpowiedniej i analogicznej jak w Niemczech zmiany ustawy o współdziałaniu RM z Sejmem i Senatem w sprawach integracji z UE. Pozwoliłoby to przywrócić konstytucyjną rolę Sejmu, podobnie jak to zrobią Niemcy być może we wrześniu lub później.
Inną drogą ochrony interesów i suwerenności Polski, zwłaszcza w sytuacji powstałej po wyroku FTK, byłoby zaskarżenie do TK ustawy zezwalającej prezydentowi na ratyfikację traktatu z Lizbony.
Ustawa ta spełnia wymogi dla zaskarżenia, tzn. jest aktem prawnym uchwalonym i ogłoszonym. Z wnioskiem do TK mógłby wystąpić każdy z konstytucyjnie uprawnionych podmiotów (art. 191 K), np. grupa posłów, premier, marszałkowie Sejmu i Senatu, prezesi Sądu Najwyższego, NSA, RPO, prezes NIK, organy stanowiące jednostek samorządu terytorialnego, organy związków zawodowych itd. We wniosku do TK należałoby zarzucić ustawie „ratyfikacyjnej”, że upoważnia prezydenta RP do podpisania traktatu z Lizbony, chociaż nie ma w Polsce odpowiedniego ustawodawstwa, które (analogicznie jak w Niemczech) zabezpieczałoby konstytucyjne uprawnienia parlamentu polskiego, narodu jako suwerena w procesach decyzyjnych w obszarze ok. 80 proc. spraw gospodarczych i społecznych oddanych do kompetencji UE.
Swego czasu PiS wystąpił z tego rodzaju projektem, jednak odrzucono go, zarzucając tej partii eurofobię. Wydaje się, iż dziś nieoprotestowany przez organy UE wyrok niemieckiego TK stworzył wyjątkowe, choć milczące przyzwolenie dla podobnych działań ochrony suwerenności i reguł demokracji w relacjach z UE w innych państwach. Należałoby tę szansę jak najszybciej wykorzystać. Czy jednak znajdzie się wola polityczna rządzących, by takiej obrony polskich interesów się podjąć? Ze swej strony wątpię.
Do czasu zmiany ustawy o współdziałaniu Rady Ministrów z Sejmem i Senatem lub wyroku TK w sprawie ustawy „ratyfikacyjnej” prezydent nie powinien traktatu z Lizbony podpisywać, biorąc pod uwagę nie tylko elementy zewnętrzne (referendum w Irlandii), ale także niezwykle istotne okoliczności i szanse, które pojawiły się po wyroku niemieckiego trybunału. Choć moim zdaniem prezydent nie powinien podpisywać tego traktatu w ogóle.
[i]Autorka jest profesorem na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego[/i]
[ramka][b]Pisali w Opiniach [/b]
[i]Stefan Hambura[/i]
Niemcy pokazują, jak bronić suwerenności 7.07.2009
[i]Zdzisław Krasnodębski[/i]
Niemcy traktują swoją konstytucję poważnie 10.07.2009 [/ramka]