Reklama
Rozwiń
Reklama

Moonwalk Obamy

I pomyśleć, co w jeden rok mogą zrobić z człowieka. 12 miesięcy temu 89 proc. Niemców, 76 proc. Francuzów i 67 proc. Anglików wybrałoby Obamę na swojego prezydenta. Ba, Norwegowie jeszcze niedawno dali mu Nobla.

Aktualizacja: 04.11.2009 20:08 Publikacja: 04.11.2009 20:04

Tomasz Wróblewski

Tomasz Wróblewski

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

A dziś? Na szczycie UE – Ameryka w Waszyngtonie jakby jakaś nostalgia w głosie europejskich polityków za czymś, co bezpowrotnie odeszło. Wprawdzie poza Polską, Czechami i Gruzją nikt z sympatią głośno nie wypowie nazwiska Busha, ale nowego prezydenta, który pięknie wygląda i zawsze ma czas na obietnice, a nigdy na ich realizacje, wszyscy już mają dość.

Pamiętacie państwo Michela Jacksona i jego moonwalk? Niby szedł do przodu, a tak naprawdę się cofał. Podobnie jest z "yes we can" Obamy. Niby możemy, ale jest niemoc. Usłyszeliśmy, że Zachód może współpracować ze światem islamu, a mamy wzmożoną falę terroru w Iraku, Pakistanie i Afganistanie. Usłyszeliśmy, że może istnieć świat bez broni nuklearnej, a mamy głowice w Korei i w Iranie. Usłyszeliśmy, że Moskwa może być godnym partnerem, a zobaczyliśmy rosyjskie myśliwce nad Estonią.

George W. Bush miał być najgorszy z najgorszych, bo zanim pomyślał, to strzelał. Powiedzcie to teraz głównodowodzącym w Afganistanie, którzy tracą grunt pod nogami, bo od trzech miesięcy Obama myśli nad strategią.

Pakiet stymulacyjny miał być ratunkiem dla świata. A teraz Obama spotyka się z całym światem, domagając się ratowania dolara. Pakiet ochrony środowiska miał być postępem na miarę epoki, ale Kongres zablokował przepisy, aby uchronić amerykański przemysł przed cofnięciem go w XIX w.

A pamiętacie państwo nową gospodarkę Obamy, która miała zniwelować różnice między kontynentami? Powiedzcie to Angeli Merkel, która w Waszyngtonie prosiła Kongres, aby Stany Zjednoczone odeszły od restrykcyjnej polityki, która swoją rekordową ilością zapór celnych dusi europejski eksport.

Reklama
Reklama

Nikt już dziś nie marnuje pieniędzy na badanie prezydenckich szans Obamy w Europie. Bo i po co, skoro Niemcy już wybrali, Brytyjczycy wybiorą prawicę za chwilę. Ba nawet Amerykanie w wyborach gubernatorskich zagłosowali na republikanów.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/wroblewski/2009/11/04/moonwalk-obamy/]Skomentuj[/link][/ramka]

A dziś? Na szczycie UE – Ameryka w Waszyngtonie jakby jakaś nostalgia w głosie europejskich polityków za czymś, co bezpowrotnie odeszło. Wprawdzie poza Polską, Czechami i Gruzją nikt z sympatią głośno nie wypowie nazwiska Busha, ale nowego prezydenta, który pięknie wygląda i zawsze ma czas na obietnice, a nigdy na ich realizacje, wszyscy już mają dość.

Pamiętacie państwo Michela Jacksona i jego moonwalk? Niby szedł do przodu, a tak naprawdę się cofał. Podobnie jest z "yes we can" Obamy. Niby możemy, ale jest niemoc. Usłyszeliśmy, że Zachód może współpracować ze światem islamu, a mamy wzmożoną falę terroru w Iraku, Pakistanie i Afganistanie. Usłyszeliśmy, że może istnieć świat bez broni nuklearnej, a mamy głowice w Korei i w Iranie. Usłyszeliśmy, że Moskwa może być godnym partnerem, a zobaczyliśmy rosyjskie myśliwce nad Estonią.

Reklama
Publicystyka
Stanisław Jędrzejewski: Media publiczne potrzebują nowego ładu
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Projekt ustawy o mediach publicznych na gruzach systemu
Publicystyka
Marek Cichocki: Czy Niemcom w ogóle można ufać?
Publicystyka
Estera Flieger: Konkurs na prezesa IPN wygrał Karol Polejowski, ale to i tak bez znaczenia
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Historyczna przegrana Unii Europejskiej
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama