Święto imperialnej Rosji

9 maja dla Polski wyznaczył ostateczny kres marzeń o suwerenności i niepodległości. Dlatego tego dnia polskich żołnierzy na placu Czerwonym być nie powinno – pisze publicysta

Publikacja: 07.05.2010 01:26

Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Żołnierze polscy równym krokiem maszerują wraz z rosyjskimi podczas wielkiej defilady w Moskwie; przywódcy obu państw uśmiechają się pięknie do kamer; zwykli obywatele manifestują pojednanie; dziennikarze zachwycają się pięknym gestem Rosjan, którzy po latach docenili udział Polaków w zwycięstwie nad faszyzmem – tak zapewne w naszych gazetach i telewizjach będą wyglądać transmisje wydarzeń z 9 maja.

I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że w ten sposób tracimy z oczu fakt, iż rocznica zwycięstwa nad faszyzmem wpisuje się w imperialną tradycję Rosji, która z interesami czy choćby pamięcią Polaków niewiele ma wspólnego. A nawet mocniej – w istocie jest z nią całkowicie sprzeczna.

[srodtytul]Mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej[/srodtytul]

Rocznica zakończenia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej obchodzona jest w Rosji – tak jak wcześniej w Związku Sowieckim – niezwykle hucznie. I w tym też nie ma nic dziwnego. Dla Rosjan Wielka Wojna Ojczyźniana jest jednym z fundamentów ich tożsamości i dumy narodowej (zarówno sowieckiej, jak i imperialnej rosyjskiej). Według tego mitu wielki naród rosyjski, a w zasadzie wielkie narody Związku Sowieckiego – wspólnie, w patriotycznym porywie – zwyciężyły hitlerowskie demony i ofiarowały wolność zniewolonym narodom Europy Środkowej i Wschodniej. Stalin – w zależności od snującego te opowieści – jest w owym micie albo batiuszką, który poprowadził naród ku zwycięstwu, albo – co też się zdarza – kimś, pomimo kogo do owej wygranej doszło. Ale zawsze jest istotny, gdyż bez niego i bez jego decyzji (choćby tej o poszerzeniu przestrzeni wolności dla rosyjskiej Cerkwi czy o nawiązywaniu w czasie wojny do imperialnych tradycji rosyjskich) nie byłoby wielkiego pojednania narodowego ani zrywu patriotycznego.

[wyimek]Trudno się zgodzić z przekonaniem, że sowieccy żołnierze (niezależnie od własnych intencji) przynieśli nam na bagnetach wolność[/wyimek]

Tak opisywany mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej zawiera kilka elementów, które są całkowicie nieakceptowalne z polskiego punktu widzenia. Ale także z litewskiego, łotewskiego czy estońskiego.

Otóż trudno się nam zgodzić z przekonaniem, że sowieccy żołnierze (niezależnie od własnych intencji) przynieśli nam na bagnetach wolność – a tak rozumieją te działania Rosjanie. Zajęcie Polski przez Armię Czerwoną nie było „wyzwoleniem”, było tylko zmianą okupanta. 9 maja zaś, choć dla Sowietów oznaczał koniec wojny, dla Polski wyznaczał tylko ostateczny kres marzeń o własnej suwerenności i niepodległości. Wtedy też doszło do przekazania władzy nad naszym krajem oficerom i politykom, którzy nad lojalność wobec ojczyzny przedkładali lojalność wobec ojczyzny światowego proletariatu. Takim jak generał Wojciech Jaruzelski, który notabene też na uroczystości ma się stawić.

Różnicy w postrzeganiu 9 maja i Wielkiej Wojny Ojczyźnianej nie są w stanie zatrzeć nawet najpiękniejsze gesty i słowa polityków rosyjskich. Usunięcie z placu Czerwonego portretów Stalina w niczym istotnym nie zmienia bowiem imperialnej narracji rosyjskiej, według której Polska (tak jak Litwa czy Łotwa) powinna być wdzięczna Związkowi Sowieckiemu za wolność i niezależność. Dla Polaków taka narracja jest absolutnie nieakceptowalna, podważa bowiem sens naszej wieloletniej walki o wolność oraz ofiary z życia nie tylko oficerów z Katynia, Charkowa i Miednoje, ale również „żołnierzy wyklętych”, którzy po „wyzwoleniu” nadal walczyli o wolność i niepodległość.

[srodtytul]Nie rozmywać pamięci historycznej[/srodtytul]

Jeśli tak spojrzeć na symbolikę 9 maja, trudno nie postawić pytania, co na placu Czerwonym będą robić nasi żołnierze. Świętować 9 maja? Zwycięstwo nad faszyzmem? Wielki zryw patriotyczny Rosjan (ale także Białorusinów i wschodnich Ukraińców)? O tym wszystkim oczywiście warto pamiętać, ale nie sposób zapomnieć, że w dniu tym świętuje się też „wyzwolenie” narodów, które dla Polski z wolnością nie miało wiele wspólnego. I dlatego wydaje się, że polskich żołnierzy na placu Czerwonym być nie powinno. Choćby dlatego, aby nie rozmywać polskiej pamięci historycznej i nie wpisywać się w imperialną politykę historyczną sowieckiej i postsowieckiej Rosji.

[i]Autor jest redaktorem naczelnym portalu Fronda.pl, doktorem filozofii, wykładowcą Wyższej Szkoły Informatyki, Zarządzania i Administracji w Warszawie[/i]

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości