[wyimek][link=http://www.rp.pl/artykul/9133,582926-Fidesz-to--nie-buldozer.html" "target=_blank]Jestem przekonany, że rząd nie będzie dążył do nakładania kar grzywny na gazety czy telewizje z powodów politycznych - mówi Gabor Takacs, politolog z prawicowego węgierskiego instytutu Nezopont[/link][/wyimek]
[b]- Pamięta pan, co poczuł, gdy pierwszy raz zetknął się z planami rządu Viktora Orbana wobec mediów? I potem, gdy nowa ustawa medialna została przegłosowana?
Endre B. Bojtar: [/b]Poczułem, że to droga, którą mój kraj oddala się od Europy. Że pewne podstawowe prawa narodu – widzów, czytelników – zostały zlekceważone, a w konsekwencji będą anulowane.
[b] – To jak będą teraz wyglądały węgierskie media?[/b]
Mam wrażenie, że nie zależy to już od samych mediów, ale od woli Rady ds. Mediów, która jest wolą polityczną. I to jest najbardziej przerażające. W każdej chwili, pod byle jakim pretekstem, Rada będzie mogła wyeliminować pewne media. Trudno powiedzieć, jak będą na to reagowały media prywatne. Ale media publiczne będą aparatem propagandowym siły rządzącej. To, co już widzę w telewizji publicznej, i to, co zaczyna się w radiu publicznym, pokazuje kierunek polityki rządu – w mediach będzie przewaga jego punktu widzenia.