Bronisław Wildstein odpowiada Piotrowi Winczorkowi

O prawdziwym stosunku do korupcji mogliśmy się przekonać, gdy w latach 2005 – 2007 rząd podjął z nią realną walkę. Pozytywnymi bohaterami mediów stali się wtedy skorumpowany lekarz i posłanka-łapowniczka – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 17.06.2011 01:53

Bronisław Wildstein odpowiada Piotrowi Winczorkowi

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Profesor Piotr Winczorek w artykule „Kim są teoretycy III RP" („Rz" z 16 czerwca 2011) domaga się ode mnie „oświecenia". Spieszę więc spełnić jego żądanie, choć wydawało mi się, że pisałem o sprawach oczywistych. Okazuje się jednak, że nie dla każdego.

Piotr Winczorek kwestionuje moje stwierdzenie, że po wyborczym zwycięstwie Aleksandra Kwaśniewskiego twórcy konstytucji zwiększyli prezydenckie uprawnienia. Zestawia znowelizowaną ustawę z 1952 roku i tzw. małą konstytucję z tą, która zaczęła obowiązywać w 1997 roku.

Blokowanie większości

Mnie chodziło o jedną prostą sprawę. Pierwotnie projektodawcy nowej konstytucji przewidywali w niej możliwość obalenia weta prezydenckiego zwykłą sejmową większością, po sukcesie Kwaśniewskiego przyjęli, że potrzebne jest do tego 60 proc. posłów. Nowa wersja istotnie zmieniła system władzy w Polsce. Prezydent dostał realną możliwość blokowania parlamentarnej większości. Nie było jej w pierwszej planowanej wersji, w której jego weto przełamywane przez zwykłą, sejmową większość miało charakter symboliczny.

Po upadku komunizmu słyszeliśmy, że w warunkach radykalnej transformacji ustrojowej korupcja jest nieunikniona i nie powinniśmy nadmiernie się nią przejmować

Nic dziwnego, że prezydent Kwaśniewski wkrótce skorzystał ze swoich uprawnień. Zablokowanie przez niego zgłoszonej przez większość AWS – UW ustawy o reprywatyzacji, a także przygotowanej przez Leszka Balcerowicza reformy systemu finansowego zasadniczo wpłynęło na kształt państwa polskiego.

Piętno aferomanii

Pisałem także o bagatelizowaniu korupcji przez zwolenników III RP. Autor domaga się, abym przytoczył przykłady jej chwalenia. Nawet w najbardziej skorumpowanych krajach świata oficjalnie jest ona piętnowana. Należy jednak się przyjrzeć postawom i konkretnym działaniom wobec tego społecznego schorzenia.

W dominujących mediach III RP już zaraz po upadku komunizmu słyszeliśmy, że w warunkach radykalnej transformacji ustrojowej korupcja jest nieunikniona, a wobec tego nie powinniśmy przywiązywać do niej nadmiernej wagi. O ile można się zgodzić z pierwszą częścią tego stwierdzenia, o tyle wnioski z niego powinny płynąć zupełnie odmienne. Jeśli jest to przypadłość epoki zmiany, to z tym większym zaangażowaniem powinniśmy ją tropić.

Tymczasem w czołowych ośrodkach opiniotwórczych i mediach lat 90. ukuty został termin „aferomania" na określenie działalności tych, którzy korupcji postanowili się przeciwstawić. Apele o walkę z nią traktowane były jako niepoważne zajęcie frustratów. Adam Michnik, redaktor największego dziennika w Polsce – jak sam przyznał – odkrył jej istnienie dopiero w 2002 roku, gdy Lew Rywin poprosił go o garstkę dolarów. Nic dziwnego, że na listach organizacji zajmujących się zwalczaniem korupcji Polska zajmowała coraz gorsze miejsce.

Sprzyjająca aura

Ale o prawdziwym stosunku do korupcji mogliśmy się przekonać, gdy w latach 2005 – 2007 rząd podjął z nią realną walkę. Nie tylko że wynikający z tego spadek korupcji nie został nigdy uznany za sukces przez zwolenników III RP, ale też walka z nią utożsamiona została z budową państwa policyjnego.

Pozytywnymi bohaterami mediów stali się skorumpowany lekarz i posłanka-łapowniczka. Wicenaczelny „Gazety Wyborczej" Piotr Pacewicz rozwodził się w redakcyjnym wstępniaku nad rękami skorumpowanego transplantologa, porównując je z rękami pianisty. Wyprowadzenie go w kajdankach (czyli rutynowa procedura policyjna) budziło wręcz metafizyczną grozę w sercu czułego redaktora. Czytelnicy rozumieli, że kajdanki są dla szaraków, nie dla ordynatorów. Czy można sobie wyobrazić bardziej sprzyjającą aurę dla korupcji?

Profesor Wiktor Osiatyński wręcz steoretyzował tę postawę. Latem 2007 roku w wywiadzie dla „Przekroju" stwierdził, że ówcześnie rządząca koalicja „zasiewa strach i nieufność. Bazuje na najbardziej negatywnych uczuciach (...). W związku z tym jest dużo bardziej destrukcyjna, niż gdyby była to koalicja skorumpowana, złodziejska czy tylko nieudolna". Innymi słowy: lepsi złodzieje niż ci, którzy podjęli się z nimi walki.

Mam nadzieję, że profesor Winczorek czuje się oświecony?

Pisali w „Rzeczpospolitej"

Bronisław Wildstein Gruzińska nadzieja 11 – 12 czerwca 2011

Piotr Winczorek Kim są teoretycy III RP 16 czerwca 2011

Profesor Piotr Winczorek w artykule „Kim są teoretycy III RP" („Rz" z 16 czerwca 2011) domaga się ode mnie „oświecenia". Spieszę więc spełnić jego żądanie, choć wydawało mi się, że pisałem o sprawach oczywistych. Okazuje się jednak, że nie dla każdego.

Piotr Winczorek kwestionuje moje stwierdzenie, że po wyborczym zwycięstwie Aleksandra Kwaśniewskiego twórcy konstytucji zwiększyli prezydenckie uprawnienia. Zestawia znowelizowaną ustawę z 1952 roku i tzw. małą konstytucję z tą, która zaczęła obowiązywać w 1997 roku.

Pozostało 88% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości