"GW" na tropie czterech liter

Nareszcie organ, który wielokrotnie dawał cztery litery nie tylko w tytułach, ale i wiekopomnych tekstach, wskazał, co jest ważne

Publikacja: 19.07.2011 12:12

"GW" na tropie czterech liter

Foto: W Sieci Opinii

Nareszcie organ, który wielokrotnie dawał cztery litery nie tylko w tytułach, ale i wiekopomnych tekstach średnich i małych autorów doprecyzował, co jest dla niego ważne, a co jedynie owych czterech liter zawracaniem. Otóż najważniejsze są właśnie te cztery litery, a wszystko inne to jedynie przygrywka do nich i przykrywka nad nimi. A propos czterech liter - funkcjonowało kiedyś w społeczeństwie powiedzonko o tym, co jedna baba drugiej babie uczyniła grabiami, dziś może zostać wyparte powiedzonkiem innym, nowym, traktującym o tym, co jeden chłop drugiemu chłopu i nie grabiami, ale grabą zrobił. Pokazał mu palcem, co ma czytać. Dziwnym zrządzeniem losu jeden chłop pisze w „Gazecie Wyborczej”, drugi też. Żeby było jeszcze bardziej intymnie, jeden pisze o drugim.

 

Redaktor Kumór cytuje redaktora Kortkę, a nie, przepraszam, Kortko Kumora, ale rewanż nie będzie przecież zaskoczeniem. Kortko przeczytał tekst Kumora, który ten spłodził, gdy znalazł w „Fakcie” fragment powieści redaktora naczelnego „Rz” i URze”. Kortko więc pisze o tym, co Kumór pisze. „A teraz do rzeczy: Jan Tomasz "wtulił się w jej piersi, małe i jędrne. Westchnęła głęboko. Wskoczył na nią, rozchyliła nogi. Nareszcie, nareszcie - jego całe ciało krzyczało z rozkoszy. Poczuł przypływ radości, że tak łatwo i szybko ją zdobył". Sensacją jest autor - Paweł Lisicki (lat 45), naczelny redaktor konserwatywnej "Rzeczpospolitej". "Zabawił się wakacyjnie - pisze Kumór (tak pisze Kortko – kfeu) - zapewne między męczącym pilnowaniem bogoojczyźnianej linii pisma, prawdy, która wyzwoli, zagrożonej polskości czy czytaniem kwitków z IPN". Himalaje felietonistyki, nieprawdaż?

 

Trzeba korzystać, skoro za darmo, więc i ja napiszę o Kortce i Kumorze: To się panowie zabawili, zapewne między pilnowaniem czci Urbana i Kiszczaka, kłamstwa, które pomaga w karierze, zagrożonej przyjaźni z Rosją czy czytaniem znacznie bardziej pikantnych fragmentów prozy. To napisałem oficjalnie. Ale mam też dla zabawnego duetu wiadomość tylko na ucho. Podczas gdy Kortko z Kumorem „jarają się” się niczym chłopcy na biologii jakąś fikcją literacką, w archiwach ich „Wyborczej” rozchylają swe podwoje opisy takie, że im urlopu zabraknie. I nie są to przeżycia postaci fikcyjnych, ale ludzi z krwi i kości, zachęconych przez organ z Czerskiej do wynurzeń dotyczących tego, co tak zajmuje Kortkę i Kumora. Panowie, macie tu „Gazetę Wyborczą” , czytajcie i nie dziękujcie.

 

„Agnieszka, lat 60: Poprzestawaliśmy na pettingu. To było przyjemne i dawało orgazmy. Uwielbiałam moje orgazmy łechtaczkowe. Dlatego najbardziej lubię pozycję tylno-boczną, bo wtedy mam możliwość sterowania swoją łechtaczką. Lubię też pozycję kolankowo-łokciową. Misjonarska nie dla mnie. Seks analny też lubię. Boli, ale jest przyjemny. Miewałam orgazmy piersiowe, powstające przez podrażnianie brodawek. Poznałam też zjawisko orgazmu bolesnego. Na końcu zwykłego orgazmu pojawiał się ogromny skurcz mięśni odbytu. Potworny ból. Jeszcze dwa lata temu miewałam sny orgiastyczne, w których zawsze uprawiałam seks z kimś obcym. Budziłam się z tętniącą miednicą, czułam się bosko”.

„Ania, 30 lat:

Kiedy leżę w łóżku, czuję, jak erotyczny prąd omiata moje ciało. Nieomal czuję na sobie jego dłonie. Silne, męskie, zdecydowane. Przesuwają się po mnie od szyi, schodzą coraz niżej, zgłębiają się w moją intymność. Potem on pokrywa moje ciało pocałunkami, kocha mnie po francusku, aż do bólu, rozkoszy i zatracenia. Kochamy się wiele razy, na różne sposoby, przy pełnym świetle, na dywanie, bez wstydu, z fascynującą, nieokiełznaną żądzą”.



Marzena, 26 lat:

Nie znam nikogo. Wszyscy są nago. Całkiem przypadkowy mężczyzna, z dużym penisem, wchodzi we mnie od tyłu. Robi to szybko, dość brutalnie, bez słów i pieszczot. W życiu nigdy bym się nie zdobyła na coś takiego, ale w fantazjach jestem niezwykle odważna”.


 

Jest tego oczywiście dużo więcej, bo i artykułów zawierających pikantne obrazki z życia kobiet i mężczyzn (choć, jak wiadomo, to konfiguracja najbanalniejsza z możliwych) jest w „GW” niemało. W przypadku artykułu o fantazjach ciekawe są także porady dla czytelników.

„Jeśli marzy ci się, aby on posiadł cię na desce do prasowania - uwaga, bywa ryzykowne - lub aby ona zlizywała z ciebie bitą śmietanę - nie ma przeszkód, by partnerowi o tym powiedzieć”. To ostatnie może, ale nie musi, stanowić dla Kortki i Kumora ciekawe uzupełnienie lektury.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości