Pasikowski zszedł na psy

Słowa Prezydenta RP, które przytoczył kilkanaście dni temu w Jedwabnem jego wysłannik, były premier - Tadeusz Mazowiecki, nie były tylko niefortunnym, acz niewinnym przejawem kurtuazji

Publikacja: 22.07.2011 08:16

Pasikowski zszedł na psy

Foto: W Sieci Opinii

Słowa Prezydenta RP, które przytoczył kilkanaście dni temu w Jedwabnem jego wysłannik, były premier - Tadeusz Mazowiecki, nie były tylko niefortunnym, acz niewinnym przejawem kurtuazji, nieprzemyślanym gestem złożonym wobec oczekiwań środowisk żydowskich. Bronisław Komorowski oświadczył:

 

"Naród musi zrozumieć, że był także sprawcą. (...) Jeszcze raz proszę o przebaczenie".

 

Te zdania stanowią symboliczną akceptację narracji promowanej przez J.T. Grossa  i jego zwolenników na całym świecie (głównie tych urzędujących na ul. Czerskiej). Prezydent RP potwierdził clou publicystyki autora "Sąsiadów" - naród polski w czasie II Wojny Światowej współuczestniczył w eksterminacji Żydów.

 

Powyższa teza świetnie wpisuje się w zjawisko relatywizacji win za zbrodnie popełniane w trakcie ostatniej wojny światowej. Jest również policzkiem wymierzonym historycznej prawdzie, bohaterstwu setek tysięcy Polaków stawiających opór niemieckiemu najeźdźcy. Konstytucyjni reprezentanci polskiego narodu, w przeciwieństwie do władz wielu innych krajów, także tych znacznie od naszego silniejszych, nigdy nie ulegli pokusie układania się z agresorami: Hitlerem i Stalinem. Prawdopodobnie zapłaciliśmy za to olbrzymią cenę: kompletnym zniszczeniem stolicy, grabieżą majątku narodowego, utratą życia przez 5 milionów obywateli (najwyższy odsetek w całej Europie), wreszcie półwieczem komunizmu. Biorąc pod uwagę wyżej wskazane fakty łatwo wskazać, który naród był sprawcą, a który ofiarą.

 

W momencie wkroczenia na terytorium II Rzeczypospolitej armii niemieckiej i sowieckiej, Polska liczyła ok. 35 milionów obywateli, a więc niewiele mniej niż dzisiaj. Jest oczywistym, iż wśród tak olbrzymiej populacji znajdują się różni ludzie, także psychopaci, mordercy, ludzie prymitywni i nieobliczalni. Realia wojenne, stale istniejąca groźba utraty życia, powodowały wyostrzenie naturalnych instytutów - pragnienia przeżycia, przetrwania, także wśród patologicznych jednostek społecznych. To natomiast determinowało skłonność do denuncjacji, kolaboracji, a także popełniania zwykłych przestępstw (np. rabunkowych).

 

Świadectwa wielu osób, które przeżyły II Wojnę Światową a także inne niekwestionowane dowody (np. dokumenty) świadczą, że tzw. szmalcownicy stanowili w tym czasie w Polsce margines. Kiedy porównamy proceder kolaboracji Polaków z okupantem i ich udział w organizowaniu państwa podziemnego (największej tego typu struktury w całej Europie) - możemy być dumni z naszych przodków. Polacy, jak mało który naród, zdali wojenny egzamin.

 

Dziś próbuje się te fakty przyćmić niechlubnymi incydentami. To zjawisko służy państwom i ich narodom, które w tamtym czasie faktycznie zawiodły, które poddały się dyktatowi totalitaryzmu. Jest również na rękę niektórym środowiskom żydowskim (zwłaszcza tym rezydującym za Wielką Wodą, które - nota bene - przez długi czas były głuche na polskie głosy o holocauście), marzącym o wysokich odszkodowaniach za mienie utracone przez ich przodków w ogarniętej zawieruchą wojenną Polsce.

 

Trudno zrozumieć, dlaczego Prezydent RP legitymizuje tego rodzaju działania, twierdząc, iż naród polski był również sprawcą. Mówienie o odpowiedzialności całego narodu stanowi pole do kłamliwej interpretacji, iż Polacy mordowali Żydów masowo. Tymczasem Żydów mordowały niezorganizowane garstki ludzi lub jednostki. Te incydentalne zbrodnie, mające miejsce na dalekiej prowincji, były umotywowane rabunkowo, rzadziej stanowiły pokłosie antysemickiej nagonki zorganizowanej przez niemieckiego najeźdźcę. Nigdy nie spotkały się z szeroką akceptacją ogółu społeczeństwa, w tym polskich elit, struktur polskiego państwa podziemnego, rządu na wychodźstwie (w Londynie). Dlatego porównywanie tych wydarzeń do prześladowań Aborygenów przez napływowych Australijczyków (na które przecież przyzwalało państwo), jest nieporozumieniem. Taką kulawą linię obrony prezydenckiego przemówienia, obrali niektórzy jego obrońcy.    

 

Słowa Komorowskiego pozwoliły zwolennikom grossowej narracji rozpostrzeć skrzydła. W "Gazecie Wyborczej" co chwilę ukazują się kolejne teksty przekonujące rodaków, że ich przodkowie są współwinni holocaustu. Migiem znalazły się pieniążki na stworzenie filmu fabularnego o polskich zbrodniach na narodzie żydowskim. Jego reżyser - kultowy W. Pasikowski, bez zbędnych ceregieli deklaruje, iż napisał doń scenariusz z poczucia wstydu, które to wywołała w nim lektura "Sąsiadów". Dodał (tym razem w "Dużym Formacie"), iż duma narodowa kojarzy mu się dziś z kibolami. Jak widać, siła rażenia pozycji Grossa jest niebywała. Pozwala również zrozumieć, cóż takiego miał na myśli autor "Psów", kiedy 3 lata temu (również na łamach „Wyborczej”) twierdził:

 

"Dopóki większość jest za karą śmierci, kastracją i przeciw obcemu kapitałowi tu, ale za tym, żeby samemu po obcy kapitał wyjeżdżać tam, dopóki mniejszość wybrana do rządzenia traktuje to jako przywilej, a nie obowiązek, dopóty pojęcie dumy narodowej będzie dominowało nad pojęciem prawdy o narodzie, a przecież chodzi o to, żeby być dumnym z prawdy. Przy założeniu oczywiście, że uważamy prawdę za bardziej wartościową od kłamstwa”.

 

J. Mackiewicz, znienawidzony przez dzisiejszych apologetów twórczości J. T. Grossa, wskazał, iż tylko prawda jest ciekawa. W. Pasikowski, a także - co konstatuje z BULEM - Prezydent Komorowski prawdę historyczną traktują z przymrużeniem oka. Czynią to w imię opacznie rozumianej poprawności, poklasku pracowników wiadomej redakcji. Odnoszę wrażenie, że dla tych osób, nie prawda, a uśmiech pewnego redaktora, jest naprawdę ciekawy i pożądany. Fakty o zachowaniu polskiego narodu w dobie drugiej wojny światowej i dzisiejsze poczucie przez miliony Polaków (także kibiców) dumy narodowej są kompatybilne i w pełni uzasadnione. Przykre, że nie tylko (post)komunistom się to w wolnej ojczyźnie nie bardzo podoba.

 

Słowa Prezydenta RP, które przytoczył kilkanaście dni temu w Jedwabnem jego wysłannik, były premier - Tadeusz Mazowiecki, nie były tylko niefortunnym, acz niewinnym przejawem kurtuazji, nieprzemyślanym gestem złożonym wobec oczekiwań środowisk żydowskich. Bronisław Komorowski oświadczył:

"Naród musi zrozumieć, że był także sprawcą. (...) Jeszcze raz proszę o przebaczenie".

Pozostało 94% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości