W dziedzienie kreowania autorytetów moralnych "GW" jest niekwestionowanym mistrzem. To ona wyznacza bieżące trendy w tej materii i boleśnie każe tych, którzy podważają jej sądy.
Bronisław Wildstein w swoim materiale starał się pokazać problem Krzysztofa Piesiewicza i i hołdy, jakie z okazji startu w wyborach do Senatu przyjmuje on od salonowych mediów.
W sprawie Krzysztofa Piesiewicza wszystko jest dwuznaczne. Dziennikarze często są upominani, aby się nią za bardzo nie zajmowali, gdyż w ten sposób stają się wspólnikami szantażystów. Cóż jednak zrobić, kiedy to sama ofiara koniecznie chce o sobie przypominać, z własnej woli wędruje na okładki tygodników i do wszelkich możliwych mediów oraz – przede wszystkim – zdecydowała się wziąć udział w wyborach do Senatu. (...) Janina Paradowska zdążyła zapowiedzieć, że będzie na niego głosować. Przecież istotą III RP jest uznanie, że ludziom z jej elit ("autorytetom") wolno wszystko i nic nie może ich skompromitować. Wywiad Lisa poprzedzony wstępniakiem, w którym naczelny tłumaczy swoim czytelnikom, jak należy go czytać, jest pod tym względem niezwykle poglądowy. Naczelny "Wprost" przechodzi do porządku dziennego nad wszelkimi niekonsekwencjami czy wręcz głupstwami, które z niebywałą egzaltacją wciska mu rozmówca. W pewnym momencie jednak odzywa się w nim czujność. Piesiewicz opowiada, że jeden z szantażystów powoływał się: "na dwóch wysokiej rangi hierarchów kościelnych. Więcej, wyjmuje z torby gratulacje od nich, książki z dedykacjami".
W odpowiedzi na artykuł Wildsteina "GW" publikuje tekst Wojciecha Czuchnowskiego.
W "Rzeczpospolitej" Bronisław Wildstein pastwi się nad Krzysztofem Piesiewiczem, który otrząsnąwszy się po skandalu obyczajowym sprzed dwóch lat, deklaruje że będzie startował w wyborach do Senatu, by poddać się ocenie wyborców. (...) Wildstein, postanowił, że do ogranego już zestawu zarzutów dorzuci rys nowy, którym wyróżni się z nudnawego chóru. Przypomniał życiową tragedię Piesiewicza - śmierć matki, zamordowanej w 1989 r. przez nieznanych sprawców. Ta sprawa jest jedną z traum Piesiewicza. Matka związana była samozaciskającą się pętlą, podobną do tej, jaką skrępowano księdza Jerzego Popiełuszkę (senator był oskarżycielem posiłkowym w procesie jego zabójców). Podsumowując ten wątek Wildstein stwierdza: "Pomimo przypominania o tej tragedii nie są znane żadne przedsięwzięcia Piesiewicza w celu jej wyjaśnienia". Nie wiem, skąd Wildstein ma taką wiedzę. Nie wiem, kto mu dał prawo do oceniania najbardziej delikatnych uczuć i działań człowieka po tragicznej stracie matki. Ale swoją podłą sugestią pokazał głębię arogancji człowieka, który uważa, że to właśnie jemu wszystko wolno.