Było spore polityczne pole manewru dla polityki reform, ale nie wykorzystano go dostatecznie, zwłaszcza w ostatnim roku. Można było na przykład więcej prywatyzować. Nie było też żadnych powodów, żeby robić pseudoreformy, jak cięcie składek do OFE. Ani żadnego racjonalnego uzasadnienia dla głoszenia tezy, że polski kapitał jest lepszy niż zagraniczny – przy czym nieważne, czy ten kapitał jest państwowy, czy prywatny. Nie było w końcu żadnego merytorycznego powodu, żeby forsować fuzję PGE i Energii ograniczającą konkurencję. To był renesans doktryny neosocjalistycznej. Czyli okres jest mieszany. Oczywiście, były i plusy, zwłaszcza zawężenie przywilejów emerytalnych.
Pytany, czy w ostatnich latach jest więcej czy mniej wolności gospodarczej, Balcerowicz mówi:
Nie udało się zrobić rewolucyjnej deregulacji, co niektórym krajom się powiodło. Jednak problem nie sprowadza się tylko do zniesienia odziedziczonych złych przepisów. Jest coś jeszcze – nie widzę żadnego usprawiedliwienia dla ciągłego tworzenia w Polsce złego prawa. Mamy karygodne łamanie konstytucji przez kolejne rządy i parlament, a ostatnio przez prezydenta, który odmówił upublicznienia ekspertyz w sprawie OFE. Sąd w Warszawie uznał, że powinien je udostępnić. Gdy politycy lekceważą konstytucję, oznacza to kwestionowanie rządów prawa.
Leszek Balcerowicz ekspertyz w sprawie zmian w systemie emerytalnym nie otrzymał.
Przecież chodzi o udostępnianie informacji publicznej z mocy prawa. Jest rzeczą rażącą, kiedy prezydent daje zły przykład. A w dodatku niektórzy jego doradcy (...) pytali, jak śmiemy się domagać ekspertyz, bo to jakoby narusza dobre obyczaje. To są dworskie, sułtańskie praktyki. Demokratyczna władza ma obowiązek poddawać się stałej ocenie społeczeństwa.