Kaczyński, Ziobro, Poręba? Kto odpowie za porażkę

Działacze są wściekli na prezesa, ale małe są szanse na zmianę przywódcy

Aktualizacja: 11.10.2011 11:24 Publikacja: 11.10.2011 03:26

Po przegranych wyborach w PiS krąży żart o tym, jaki patent ma Jarosław Kaczyński na „wygranie" wyborów: „Najpierw napisać coś złego o Niemcach, a potem dać wywiad „Newsweekowi"„.To nawiązanie do kilku przedwyborczych wpadek prezesa PiS. Do słów Kaczyńskiego o „hakach" na szefa MSZ Radosława Sikorskiego, do raportu, w którym lider PiS pisał o „zakamuflowanej opcji niemieckiej" na Śląsku. Oraz do wydarzeń, które wpłynęły na tę kampanię – aluzji z książki „Polska naszych marzeń" na temat Angeli Merkel, oraz odnoszącego się do tego wywiadu w „Newsweeku".Działacze PiS są zszokowani sięgającą 10 pkt proc. różnicą między ich partią a PO. Nie spodziewali się tego.

Kierownictwo partii – z Kaczyńskim na czele – przez kilka tygodni przekonywało, że możliwe jest zwycięstwo. Wiara w to stała się powszechna.Partia była jednocześnie przygotowana na przegraną z PO, ale na honorowych warunkach. Różnicą jednego lub dwóch punktów.

Wprawdzie klub w nowym Sejmie będzie większy o kilku lub kilkunastu posłów, ale nie rekompensuje to powszechnego poczucia przegranej.

Za klęskę obwiniany powszechnie jest sam szef. Partia jest scentralizowana, więc wiadomo, kto podejmował wszystkie decyzje. Z tego powodu działacze nie dadzą się nabrać na zrzucenie winy np. na członków sztabu wyborczego. Nie jest zresztą pewne, czy Kaczyński ich poświęci. Szef sztabu Tomasz Poręba jest związany z nim bezpośrednio. Rzecznik partii Adam Hofman to wychowanek Adama Lipińskiego, jednego z najbliższych współpracowników prezesa PiS.W partii wrze, choć na razie trudno wyobrazić sobie otwarty bunt. O przywództwo ewentualnej rebelii podejrzewani są Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski. Ich przeciwnicy snują diaboliczne wizje spisku, w który mieli wciągnąć dużą część partii. Obaj oczywiście zaprzeczają. A zwolennicy europosłów tłumaczą ich działania nie tyle próbą przejęcia partii, ile samoobrony przed wyrzuceniem z niej. To bowiem jest prawdopodobne, co podkreślają wszyscy w PiS. Zwolennicy Ziobry i Kurskiego mówią o tym jako o dowodzie na traktowanie partii przez Kaczyńskiego jako własnego folwarku. Ich przeciwnicy twierdzą, że usunięcie obu eurodeputowanych będzie sprawiedliwą reakcją na ich nielojalność.

Zarzut rzekomej nielojalności dotyczy aktywności Ziobry w kampanii wyborczej. Popularny polityk jeździł po kraju i popierał bliskich mu kandydatów, a nie całe listy. Nie informował przy tym władz odwiedzanych okręgów. Pretensje mają do niego szefowie struktur m.in. we Wrocławiu, w Gdańsku, Kaliszu. W okręgu radomskim poparł Marzenę Wróbel, co rozwścieczyło szefa tamtejszych struktur Marka Suskiego, który traktuje ją jako główną konkurentkę. Suski ma doskonałe relacje z szefem PiS, może więc wyrządzić Ziobrze wiele szkód. Tym bardziej że jest rzecznikiem dyscypliny partyjnej oraz uchodzi za osobę zawziętą.

Dobrą wiadomością dla Ziobry jest to, że Kaczyńskiemu nie do końca udało się przemeblować klub. Obsadzający pierwsze miejsce na listach profesorowie i eksperci zostali „przeskoczeni" przez miejscowych działaczy. Ludzie z jedynek to nominaci Kaczyńskiego, więc Ziobro może szukać wsparcia wśród struktur lokalnych, które są niezadowolone z przysłania im spadochroniarzy, a teraz też przestraszone wyzwaniem rzuconym ludziom prezesa.

Na pewno działacze PiS będą ostrożni w stosunku do ruchów grupy Ziobry. Z jednej strony boją się powtórki losu PJN (czy wcześniej Polski Plus), z drugiej dużo większym szacunkiem cieszy się Kaczyński niż Ziobro. Nie wszyscy przy tym wierzą w przywódcze zdolności europosła. Choć oprócz niego w PiS nie ma ani jednej osoby, którą partia mogłaby potraktować jako potencjalnego nowego przywódcę.

Na dodatek Kaczyński już dawno zabezpieczył swoje władztwo także w sposób formalny. Prezes PiS może być odwołany przez kongres. Tam kontrkandydat musi zdobyć co najmniej 20 proc. podpisów delegatów, czyli ponad 200 osób. W praktyce to zadanie niewykonalne.

Po przegranych wyborach w PiS krąży żart o tym, jaki patent ma Jarosław Kaczyński na „wygranie" wyborów: „Najpierw napisać coś złego o Niemcach, a potem dać wywiad „Newsweekowi"„.To nawiązanie do kilku przedwyborczych wpadek prezesa PiS. Do słów Kaczyńskiego o „hakach" na szefa MSZ Radosława Sikorskiego, do raportu, w którym lider PiS pisał o „zakamuflowanej opcji niemieckiej" na Śląsku. Oraz do wydarzeń, które wpłynęły na tę kampanię – aluzji z książki „Polska naszych marzeń" na temat Angeli Merkel, oraz odnoszącego się do tego wywiadu w „Newsweeku".Działacze PiS są zszokowani sięgającą 10 pkt proc. różnicą między ich partią a PO. Nie spodziewali się tego.

Pozostało 82% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości