Po przegranych wyborach w PiS krąży żart o tym, jaki patent ma Jarosław Kaczyński na „wygranie" wyborów: „Najpierw napisać coś złego o Niemcach, a potem dać wywiad „Newsweekowi"„.To nawiązanie do kilku przedwyborczych wpadek prezesa PiS. Do słów Kaczyńskiego o „hakach" na szefa MSZ Radosława Sikorskiego, do raportu, w którym lider PiS pisał o „zakamuflowanej opcji niemieckiej" na Śląsku. Oraz do wydarzeń, które wpłynęły na tę kampanię – aluzji z książki „Polska naszych marzeń" na temat Angeli Merkel, oraz odnoszącego się do tego wywiadu w „Newsweeku".Działacze PiS są zszokowani sięgającą 10 pkt proc. różnicą między ich partią a PO. Nie spodziewali się tego.
Kierownictwo partii – z Kaczyńskim na czele – przez kilka tygodni przekonywało, że możliwe jest zwycięstwo. Wiara w to stała się powszechna.Partia była jednocześnie przygotowana na przegraną z PO, ale na honorowych warunkach. Różnicą jednego lub dwóch punktów.
Wprawdzie klub w nowym Sejmie będzie większy o kilku lub kilkunastu posłów, ale nie rekompensuje to powszechnego poczucia przegranej.
Za klęskę obwiniany powszechnie jest sam szef. Partia jest scentralizowana, więc wiadomo, kto podejmował wszystkie decyzje. Z tego powodu działacze nie dadzą się nabrać na zrzucenie winy np. na członków sztabu wyborczego. Nie jest zresztą pewne, czy Kaczyński ich poświęci. Szef sztabu Tomasz Poręba jest związany z nim bezpośrednio. Rzecznik partii Adam Hofman to wychowanek Adama Lipińskiego, jednego z najbliższych współpracowników prezesa PiS.W partii wrze, choć na razie trudno wyobrazić sobie otwarty bunt. O przywództwo ewentualnej rebelii podejrzewani są Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski. Ich przeciwnicy snują diaboliczne wizje spisku, w który mieli wciągnąć dużą część partii. Obaj oczywiście zaprzeczają. A zwolennicy europosłów tłumaczą ich działania nie tyle próbą przejęcia partii, ile samoobrony przed wyrzuceniem z niej. To bowiem jest prawdopodobne, co podkreślają wszyscy w PiS. Zwolennicy Ziobry i Kurskiego mówią o tym jako o dowodzie na traktowanie partii przez Kaczyńskiego jako własnego folwarku. Ich przeciwnicy twierdzą, że usunięcie obu eurodeputowanych będzie sprawiedliwą reakcją na ich nielojalność.
Zarzut rzekomej nielojalności dotyczy aktywności Ziobry w kampanii wyborczej. Popularny polityk jeździł po kraju i popierał bliskich mu kandydatów, a nie całe listy. Nie informował przy tym władz odwiedzanych okręgów. Pretensje mają do niego szefowie struktur m.in. we Wrocławiu, w Gdańsku, Kaliszu. W okręgu radomskim poparł Marzenę Wróbel, co rozwścieczyło szefa tamtejszych struktur Marka Suskiego, który traktuje ją jako główną konkurentkę. Suski ma doskonałe relacje z szefem PiS, może więc wyrządzić Ziobrze wiele szkód. Tym bardziej że jest rzecznikiem dyscypliny partyjnej oraz uchodzi za osobę zawziętą.