Przyciągną do perspektywy karier inteligentną młodzież, lepszy materiał na karierowiczów. Tacy jednak zezują raczej na Palikota, bo innej oferty nie ma. W powietrzu jest lewicowo, a każda młodzież - także ta - szuka ideałów lub karier. Oni tylko nie wiedzą, że gdyby zastosować recepty, jakie sobie wyobrażają, zamiast karier mieliby powtórkę z rozrywki. To pokolenia bez doświadczenia komunizmu, PRL-u… I bez żadnej wiedzy o gospodarce, ot, klasyczni rewolucjoniści na utrzymaniu rodziców. Z hasłami „sprawiedliwości społecznej” oskarżają bezlitosny kapitalizm, ale nawet nie znają Marksa, nawet w minionej karykaturze. Nie wiedzą, że dla „dyktatury proletariatu” trzeba by znaleźć proletariat. Są dziś nim wyłącznie studenci po niepotrzebnych nikomu studiach. Już Marcuse głosił studentów ostatnią klasą rewolucyjną. Zorganizowany smarksizm, który deklaruje, że mu bliżej do PiS-u jako obrońców ludu niż do Platformy, też nie jest żadną alternatywą. Walka klasowa z zamożnymi rodzicami jest może jakąś ideologią, ale wśród powszechnej obojętności mija bez szelestu w mediach, nawet w tych, co to szczują wszystkich przeciwko wszystkim.
No właśnie, dziś prawdziwej lewicy już nie ma. Może zatem pora wrócić do XIX wiecznej Anglii?
Dziś nie łatwo być szczerą lewicą: „lud” wcale nie chce być ludem, „warstwy niższe” – warstwami niższymi. Do młodzieży tych warstw jednak trafiają hasła i zamiary rrrewolucyjne, bo najzdolniejsi chcą szybko w górę. Nie dowiadują się oni, że marksizm był ponad sto lat ciężką chorobą lewicy, którą skaził uproszczonymi, fałszywymi wizjami jutra. W krajach, gdzie zapanował, jak u nas,wyparł ze świadomości ludzkiej nawet wyobrażenie normalnej lewicy – tej sprzed Marksa i obok marksizmu. Opowieści o prawdziwej lewicy brzmią dziś jak bajki o żelaznym wilku! Ale w XIX wieku inteligentni ludzie, nazywający siebie „socjalistami”, przejęci „kwestią socjalną”, zakasywali rękawy i ówczesnym warstwom niższym w Anglii pomagali uczyć się, organizować, tworzyć własne instytucje postępu.
Bratkowski podsumowuje