Jak fajnie, że Święto Niepodległości zmieniło się na naszych oczach w pełnometrażowy obraz pod roboczym tytułem „Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o Warszawie, a o co baliście się zapytać”. Dowiedzieliśmy się np., że nie ma w stolicy takiej siły, która by mogła zdecydować, że jakaś impreza się nie odbędzie. Zlot Heroinistów czy Festiwal Recydywistów – róbta, co chceta, wszystko możeta.
Pani prezydent Warszawy uświadomiła nam także, że można z nadmiaru zajęć partyjnych nie mieć czasu, by połączyć proste fakty i odkryć, iż wydało się dwie wykluczające się decyzje. Jednych zapewniono, że mogą swobodnie maszerować, drugich – że mogą im ten przemarsz równie swobodnie zablokować, budując na trasie marszu estradę. Dziwne, że nie zgłosił się nikt trzeci, kto chciałby w tę estradę rzucać pomidorami, bo i on dostałby zgodę warszawskiego ratusza. Co się okazuje - pani prezydent, jak przyznaje, wolała dać zgodę na wszystko, gdyż obawiała się, że jeśli nie da, ktoś ją może po sądach ciągać, gdzie ona ze swoimi prawnikami na pewno przegra, a przecież, znowu cytując ją samą - „nie może być tak, że władza przegrywa”.
Jak to władzy zapewnić? Partyjna koleżanka Hanny Gronkiewicz-Waltz - Małgorzata Kidawa-Błońska znalazła sposób rodem z „Cesarza” Kapuścińskiego: po prostu decyzje prezydenta miasta powinny być nieodwołalne. I kropka. Osobiście dodałbym do tego także komunikaty rzecznika pani prezydent, który poinformował, że Marsz Niepodległości został zdelegalizowany, jeszcze zanim wyruszył - czym wywiódł w pole nawet zaprzyjaźnione media. Pewnie dlatego nie pokazały samego Marszu, a jedynie wojnę kiboli z policją. A przy okazji - dzięki reporterce znanej stacji informacyjnej - dowiedzieliśmy się, że umieszczenie na transparencie hasła „Bóg Honor Ojczyzna” podczas Święta Niepodległości jest nawoływaniem do... agresji.
No i nauka najważniejsza – pod żadnym pozorem nie wolno dziś mówić, że niemieckie bojówki, które przyjechały do Polski z kastetami i atakowały młodzież przebraną w historyczne kostiumy, mogą mieć mentalność oddziałów Adolfa Hitlera. Wolno za to, a nawet trzeba wzorem paru dziwnych dziwaków powtarzać jak kakadu - papuga, że mentalność taką mają członkowie i elektorat partii, na którą głosowała blisko jedna trzecia Polaków.