Reklama
Rozwiń

Ryszard Terlecki: Medialny teatrzyk odwraca uwagę od władzy

Profesor Ryszard Terlecki, poseł PiS od 2007 roku, w salonie 24 analizuje strategię "ziobrystów"

Publikacja: 16.11.2011 08:59

Ryszard Terlecki: Medialny teatrzyk odwraca uwagę od władzy

Foto: W Sieci Opinii

W czasie, gdy w Platformie doszło do ostrej rywalizacji między Tuskiem a Schetyną, w czasie, gdy rząd Platformy praktycznie przestał działać, a jego premier gdzieś zniknął (podobno wyjechał na wakacje) i to w okresie kryzysu w Unii Europejskiej, Ziobro i jego koledzy umożliwili odwrócenie uwagi opinii publicznej od najważniejszych problemów Polski.

Przypomnijmy, że czołową mantrą dzisiejszych liderów klubu parlamentarnego "Solidarna Polska" była "wola zwycięstwa", które po raz kolejny partii Kaczyńskiego umknęło. Jednak zdaniem Terleckiego przyczyna jest nieco mniej wzniosła.

W polityce nie każdy wytrzymuje gorycz chwilowej porażki, nie każdy też potrafi poskromić swoje ambicje i wytrwać w drugim czy trzecim szeregu politycznej ofensywy. Tak właśnie stało się z europosłami wybranymi z listy Prawa i Sprawiedliwości.

Terlecki wskazuje, że fakty nie potwierdzają tez "ziobrystów":

Nie proponowali przy tym żadnych konkretów poza postulatem „otwarcia się PiS na nowe środowiska”. Na jakie? Nie wiadomo.

Swój pomysł zgłosili w chwili, gdy Prawo i Sprawiedliwość dokonało największego w swojej historii otwarcia. W Klubie Parlamentarnym PiS znalazło się prawie pięćdziesięciu nowych posłów, reprezentujących różne środowiska: akademickie, prawnicze, ekonomiczne. W Sejmie zasiedli także czołowi działacze Ruchu im. Lecha Kaczyńskiego i reprezentanci instytutów, współpracujących z PiS. Kogo zabrakło według Ziobry i Kurskiego?

Profesor Terlecki konkluduje, że Ziobro, Kurski, Mularczyk dążyli od początku do stworzenia własnego stronnictwa.

Uznali jednak, że wygodniej im będzie wystąpić w roli skarconych krytyków. Nie zdobyli się na męskie postawienie sprawy: idziemy swoją drogą. Odegrali teatrzyk, występując w roli pokrzywdzonych wielbicieli PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Proponowali rzekomy kompromis, który w rzeczywistości miał doprowadzić do destrukcji partii. (…)

Teraz przez kilka tygodni będzie trwała zabawa pod tytułem „Ziobro zakłada własną partię”. Ku przestrodze tych, którzy w medialny teatrzyk gotowi są uwierzyć, warto przypomnieć, że gdy powstał PJN i rozłamowcy z PiS codziennie występowali w telewizji, sondaże dawały im kilkanaście procent społecznego poparcia. A skończyło się na całkowitej klęsce i dwóch procentach uzyskanych w wyborach.

W czasie, gdy w Platformie doszło do ostrej rywalizacji między Tuskiem a Schetyną, w czasie, gdy rząd Platformy praktycznie przestał działać, a jego premier gdzieś zniknął (podobno wyjechał na wakacje) i to w okresie kryzysu w Unii Europejskiej, Ziobro i jego koledzy umożliwili odwrócenie uwagi opinii publicznej od najważniejszych problemów Polski.

Przypomnijmy, że czołową mantrą dzisiejszych liderów klubu parlamentarnego "Solidarna Polska" była "wola zwycięstwa", które po raz kolejny partii Kaczyńskiego umknęło. Jednak zdaniem Terleckiego przyczyna jest nieco mniej wzniosła.

Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy polskimi śmigłowcami AH-64E będzie miał kto latać?
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Rząd Tuska prosi się o polityczny Ku Klux Klan i samozwańcze rasistowskie ZOMO
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Nastroje po wyborach, czyli samospełniająca się przepowiednia