Czy świat czekają historyczne zmiany? Najważniejsze, co się dzieje w tej chwili na świecie, to transformacja, której podlega Unia Europejska, czyli to, co miało być przeciwwagą dla Stanów Zjednoczonych. Jeszcze trzy czy cztery lata temu moglibyśmy myśleć o Stanach Zjednoczonych Europy. Dziś wiemy, że taki twór nie powstanie. Najważniejszą kwestią nie jest zatem ulubiona fantazja Europejczyków: o upadku potęgi Stanów Zjednoczonych, ale relacja między Niemcami a Francją, rola Polski w Europie, kwestia powrotu europejskich nacjonalizmów.
Europejczycy nie do końca zdają sobie sprawę, że już nigdy nie będzie tak jak w 2005 roku. W porównaniu z tym, jaką pozycję miała Unia jeszcze kilka lat temu, widzimy ogromny spadek jej siły politycznej. Gdyby pięć lat temu ktoś zasugerował upadek euro, byłby uznany za wariata.
George Friedman mówi o przyczynach kryzysu:
Dysharmonia UE nie jest problemem tylko politycznym, ale też strukturalnym. Kryzys zadłużeniowy nie powstał dlatego, że ktoś okłamał niemieckich bankierów, ale dlatego, że Europa skonstruowana jest na wielkiej nierównowadze handlowej. Problem Unii jest prosty. UE to strefa wolnego handlu, w której jedno państwo – Niemcy – jest drugim największym eksporterem na świecie, przez co zalewa pozostałe kraje swoimi produktami. To oznacza, że państwa wokół Niemiec nie mogą się rozwijać normalnie, bo zawsze będą miały negatywny bilans handlowy z nimi. Ta współzależność jest niemożliwa do powstrzymania.
Czy zatem to wina Niemiec?