Jak sobie radzi Sławomir Nowak jako minister transportu

"Rz" ocenia, jak radzą sobie w rządzie politycy, którzy w tej kadencji objęli resorty. Dziś opisujemy dokonania ministra transportu, budownictwa i gospodarki wodnej Sławomira Nowaka

Publikacja: 23.01.2012 18:24

Sławomir Nowak

Sławomir Nowak

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Jutro przedstawimy nowego szefa resortu zdrowia Bartosza Arłukowicza. Wcześniej opisaliśmy, że nieźle z prawnikami radzi sobie minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, który sam wykształcenia prawniczego nie posiada.

Gdy Sławomir Nowak został ministrem, partyjni koledzy i dziennikarze żartowali, że w jego przypadku zaszła pomyłka. Chciał resort sportu, ale Donald Tusk nie dosłyszał i dał mu Ministerstwo Transportu. W tym żarcie jest ziarno prawdy – Nowak bardzo chciał wejść do rządu i dostać Ministerstwo Sportu. Jednak to nie słaby słuch Tuska, ale wynik roszad personalnych sprawił, że musiał brać to, co było. Czyli transport, budownictwo i gospodarkę morską.

Nigdy się nie przygotowywał do pracy związanej z tą dziedziną. Potraktował awans jako etap w karierze politycznej. Robi więc wszystko, aby resort trudny, ale pozwalający też na efektowną obecność w mediach, wykorzystać do promocji własnej osoby.

Wizerunkowo jego pierwsze posunięcia były zręczne. Tuż po objęciu funkcji przecinana była wstęga na odcinku autostrady A2. Na uroczystość wysłał jednak swojego poprzednika, czyli Cezarego Grabarczyka. Sam pojechał na wizytację odcinka w budowie. Część komentarzy w mediach była pozytywna, bo zostało to uznane za przejaw jego skromności.

Były też komentarze drwiące. Tabloidy zauważyły, że wprawdzie był ubrany w strój w wersji casual, ale składający się z markowych wyrobów drogich firm. Nic na razie mu nie zaszkodziło – nie jest traktowany za obciążenie wizerunkowe, a Tusk mu ufa. To w istotny sposób wzmacnia jego pozycję w rządzie i w PO.

Unika sytuacji ryzykownych. Wprowadzenie nowego rozkładu jazdy PKP (który trzeba było szybko poprawiać) niewiele go kosztowało poza nielicznymi docinkami w mediach.

Podobnie było z wprowadzeniem nowych egzaminów na prawo jazdy. Przełożył je o rok, dzięki czemu uniknął zarzutów o forsowanie nieprzygotowanych zmian.

Woli nie ryzykować i ani razu nie pojawił się na posiedzeniu Sejmowej Komisji Infrastruktury. Przyszedł tylko na spotkanie opłatkowe komisji, bo wiedział, że tam nikt mu nie zada trudnych pytań. W czasie oficjalnego posiedzenia zaś mogłyby paść pytania, na które – jako osoba świeża w tematyce transportowej – nie potrafiłby odpowiedzieć.

Może odnieść wielki sukces, jeśli nie da się omotać lobbystom i branżowym pseudodoradcom – to opinia osoby, która pracowała w resorcie Nowaka. Miną, która może go wysadzić, nie będzie – jak przypuszczają niektórzy politycy – Euro 2012. Przyczyna jest prosta: nie będzie tłumów gości. Poza tym ich napływ rozłoży się na poszczególne miasta, gdzie i tak przybędą głównie drogą lotniczą. Tak więc nie skorzystają z rozpadającego się taboru kolejowego ani nie będą stali w korkach.

Ciemne chmury zbierają się gdzie indziej. Wprawdzie niedługo będzie otwierał liczne odcinki dróg, ale może być krytykowany za wpadki innego rodzaju. Najpoważniejsze wyzwanie to kolej, gdzie mogą wybuchnąć strajki. W najgorszym stanie są Koleje Regionalne, które wprawdzie podlegają samorządom wojewódzkim, ale pretensje społeczeństwa i mediów będą raczej kierowane w stronę znanego ministra niż prawie anonimowych marszałków województw.

Według niektórych opinii Nowak już stał się zakładnikiem branży – także dlatego, że kupuje sobie w ten sposób spokój wśród kolejarzy. Przykładem miała być rezygnacja z Kolei Dużych Prędkości, co początkowo niektórzy posłowie PO interpretowali jako złośliwość wobec poprzednika Cezarego Grabarczyka (był to jego sztandarowy projekt). Jednak polskie firmy nie opanowały technologii umożliwiającej realizację tego rodzaju inwestycji i produkcji sprzętu dla niej. Dlatego miały przeciw niej lobbować, tak aby pieniądze szły na tradycyjne połączenia kolejowe.

Drugim przykładem niepotrzebnego słuchania branży jest – według naszych informatorów – usunięcie Krzysztofa Jaroszyńskiego ze stanowiska szefa Urzędu Transportu Kolejowego. Oficjalny powód jest błahy – Jaroszyński miał zabiegać w Sejmowej Komisji Infrastruktury o 10 mln złotych dla swojego urzędu. Posłowie jednak mówią, że to nie Jaroszyński zabiegał, ale oni chcieli je dać jemu. Na dodatek chwalą kompetencje odwołanego prezesa. Ta zawikłana historia jest dowodem na konflikty interesów wokół ministra dzielącego miliardowe kontrakty.

Nowak wykorzystuje ministerstwo do wzmocnienia swojej pozycji w partii. Jego zapleczem są Młodzi Demokraci, młodzieżówka PO. Niektórym jej działaczom dał stanowiska w resorcie – co ostro skrytykowały tabloidy. Robi też wymianę kadr  w podległych mu spółkach, także po to, by móc utrzymać przy sobie swoich współpracowników. To może spowodować konflikt z poprzednim ministrem, bo to jego ludzie muszą ustąpić miejsca.

Pozostawił za to przy sobie wiceministrów z czasów Grabarczyka. Niektórzy mu się przydadzą z racji kompetencji, inni jako "zderzaki" płacące głową za błędy ministerstwa. W resorcie mówi się, że wielka czystka odbędzie się po Euro 2012

Jutro przedstawimy nowego szefa resortu zdrowia Bartosza Arłukowicza. Wcześniej opisaliśmy, że nieźle z prawnikami radzi sobie minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, który sam wykształcenia prawniczego nie posiada.

Gdy Sławomir Nowak został ministrem, partyjni koledzy i dziennikarze żartowali, że w jego przypadku zaszła pomyłka. Chciał resort sportu, ale Donald Tusk nie dosłyszał i dał mu Ministerstwo Transportu. W tym żarcie jest ziarno prawdy – Nowak bardzo chciał wejść do rządu i dostać Ministerstwo Sportu. Jednak to nie słaby słuch Tuska, ale wynik roszad personalnych sprawił, że musiał brać to, co było. Czyli transport, budownictwo i gospodarkę morską.

Nigdy się nie przygotowywał do pracy związanej z tą dziedziną. Potraktował awans jako etap w karierze politycznej. Robi więc wszystko, aby resort trudny, ale pozwalający też na efektowną obecność w mediach, wykorzystać do promocji własnej osoby.

Wizerunkowo jego pierwsze posunięcia były zręczne. Tuż po objęciu funkcji przecinana była wstęga na odcinku autostrady A2. Na uroczystość wysłał jednak swojego poprzednika, czyli Cezarego Grabarczyka. Sam pojechał na wizytację odcinka w budowie. Część komentarzy w mediach była pozytywna, bo zostało to uznane za przejaw jego skromności.

Były też komentarze drwiące. Tabloidy zauważyły, że wprawdzie był ubrany w strój w wersji casual, ale składający się z markowych wyrobów drogich firm. Nic na razie mu nie zaszkodziło – nie jest traktowany za obciążenie wizerunkowe, a Tusk mu ufa. To w istotny sposób wzmacnia jego pozycję w rządzie i w PO.

Unika sytuacji ryzykownych. Wprowadzenie nowego rozkładu jazdy PKP (który trzeba było szybko poprawiać) niewiele go kosztowało poza nielicznymi docinkami w mediach.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości