Jutro przedstawimy nowego szefa resortu zdrowia Bartosza Arłukowicza. Wcześniej opisaliśmy, że nieźle z prawnikami radzi sobie minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, który sam wykształcenia prawniczego nie posiada.
Gdy Sławomir Nowak został ministrem, partyjni koledzy i dziennikarze żartowali, że w jego przypadku zaszła pomyłka. Chciał resort sportu, ale Donald Tusk nie dosłyszał i dał mu Ministerstwo Transportu. W tym żarcie jest ziarno prawdy – Nowak bardzo chciał wejść do rządu i dostać Ministerstwo Sportu. Jednak to nie słaby słuch Tuska, ale wynik roszad personalnych sprawił, że musiał brać to, co było. Czyli transport, budownictwo i gospodarkę morską.
Nigdy się nie przygotowywał do pracy związanej z tą dziedziną. Potraktował awans jako etap w karierze politycznej. Robi więc wszystko, aby resort trudny, ale pozwalający też na efektowną obecność w mediach, wykorzystać do promocji własnej osoby.
Wizerunkowo jego pierwsze posunięcia były zręczne. Tuż po objęciu funkcji przecinana była wstęga na odcinku autostrady A2. Na uroczystość wysłał jednak swojego poprzednika, czyli Cezarego Grabarczyka. Sam pojechał na wizytację odcinka w budowie. Część komentarzy w mediach była pozytywna, bo zostało to uznane za przejaw jego skromności.
Były też komentarze drwiące. Tabloidy zauważyły, że wprawdzie był ubrany w strój w wersji casual, ale składający się z markowych wyrobów drogich firm. Nic na razie mu nie zaszkodziło – nie jest traktowany za obciążenie wizerunkowe, a Tusk mu ufa. To w istotny sposób wzmacnia jego pozycję w rządzie i w PO.
Unika sytuacji ryzykownych. Wprowadzenie nowego rozkładu jazdy PKP (który trzeba było szybko poprawiać) niewiele go kosztowało poza nielicznymi docinkami w mediach.
Podobnie było z wprowadzeniem nowych egzaminów na prawo jazdy. Przełożył je o rok, dzięki czemu uniknął zarzutów o forsowanie nieprzygotowanych zmian.
Woli nie ryzykować i ani razu nie pojawił się na posiedzeniu Sejmowej Komisji Infrastruktury. Przyszedł tylko na spotkanie opłatkowe komisji, bo wiedział, że tam nikt mu nie zada trudnych pytań. W czasie oficjalnego posiedzenia zaś mogłyby paść pytania, na które – jako osoba świeża w tematyce transportowej – nie potrafiłby odpowiedzieć.
Może odnieść wielki sukces, jeśli nie da się omotać lobbystom i branżowym pseudodoradcom – to opinia osoby, która pracowała w resorcie Nowaka. Miną, która może go wysadzić, nie będzie – jak przypuszczają niektórzy politycy – Euro 2012. Przyczyna jest prosta: nie będzie tłumów gości. Poza tym ich napływ rozłoży się na poszczególne miasta, gdzie i tak przybędą głównie drogą lotniczą. Tak więc nie skorzystają z rozpadającego się taboru kolejowego ani nie będą stali w korkach.
Ciemne chmury zbierają się gdzie indziej. Wprawdzie niedługo będzie otwierał liczne odcinki dróg, ale może być krytykowany za wpadki innego rodzaju. Najpoważniejsze wyzwanie to kolej, gdzie mogą wybuchnąć strajki. W najgorszym stanie są Koleje Regionalne, które wprawdzie podlegają samorządom wojewódzkim, ale pretensje społeczeństwa i mediów będą raczej kierowane w stronę znanego ministra niż prawie anonimowych marszałków województw.