Islamiści ulegli kobietom

Wbrew obawom Zachodu szarijat nie musi obowiązywać w krajach arabskich, które pozbyły się prozachodnich dyktatorów. Dowodzi tego Tunezja, gdzie rządzą islamiści

Aktualizacja: 27.03.2012 20:42 Publikacja: 27.03.2012 20:40

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa, Jerzy Gumowski

To zaskoczenie. W kraju, w którym ponad rok temu doszło do pierwszej arabskiej rewolucji i w którym odbyły się pierwsze wolne wybory, islamskie prawo nie zostanie zapisane w konstytucji.

Wcześniej wydawało się, że rządząca islamska partia Nahda wprowadzi szarijat jako źródło prawodawstwa. – Chciała, ale uległa protestom kobiet i liberalnych partii, w tym tych, z którymi rządzi – mówi "Rz" Ahmed Abderrauf Unajes, który w zeszłym roku, po obaleniu Zina al Abidina Ben Alego był szefem tunezyjskiej dyplomacji.

To wielki sukces zwolenników świeckiego charakteru państwa muzułmańskiego. I triumf demokracji – Nahda pokazała, że liczy się z opinią publiczną. Chce wygrać w następnych wyborach.

Nie wiadomo jednak, czy ten sukces nie ograniczy się do Tunezji, która jest najbardziej liberalnym państwem arabskim. Jak z zazdrością podkreśla znajomy egipski profesor, liberał, w Tunezji w przeciwieństwie do jego kraju, również dyskutującym o przyszłej konstytucji, jest silny ruch kobiecy.

O kobiety w tym sporze przede wszystkim chodzi. To w nie mogłoby najbardziej uderzyć wprowadzenie szarijatu. Mogłoby, choć nie jest to pewne, bo zależy od interpretacji Koranu. W Tunezji od czasów pierwszego prezydenta Habiba Burgiby obowiązuje świeckie prawo, zrównujące kobiety i mężczyzn, zakazujące poligamii i uwalniające kobiety spod kurateli mężczyzny (męża, ojca lub najstarszego brata).

Gdyby szarijat znalazł się, jak planowali islamiści, w 1. artykule konstytucji, to korzystne dla kobiet prawo byłoby zagrożone. Uderzenie w połowę społeczeństwa jest zaś uderzeniem w nie całe. Tak uznawało wielu liberałów mężczyzn, wspierających feministki.

W konstytucji islam pozostanie, tak jak było dotychczas, religią państwową Tunezji.

W Egipcie, gdzie doszło do drugiej po Tunezji rewolucji i do wolnych wyborów, prace nad nową konstytucją zdominowali islamiści, od umiarkowanych z Bractwa Muzułmańskiego po ultraradykalnych, salafitów. Bojkotują je przerażeni liberałowie i chrześcijanie, Koptowie.

Akurat w Egipcie szarijat był w konstytucji i za Hosniego Mubaraka. Jako podstawa prawodawstwa. Teraz toczy się walka, czy go tam utrzymać. Trzeba przyznać, że szarijat pod kontrolą prozachodniego dyktatora to coś innego, niż w czasach uzyskanej demokratycznie władzy islamistów.  Ta walka zdecyduje więc o charakterze najważniejszego państwa arabskiego.

W Tunezji islamiści zapewne też nie powiedzieli ostatniego słowa.  Organizacje kobiece i liberalne wygrały bitwę, ale nie ideologiczną wojnę.

To zaskoczenie. W kraju, w którym ponad rok temu doszło do pierwszej arabskiej rewolucji i w którym odbyły się pierwsze wolne wybory, islamskie prawo nie zostanie zapisane w konstytucji.

Wcześniej wydawało się, że rządząca islamska partia Nahda wprowadzi szarijat jako źródło prawodawstwa. – Chciała, ale uległa protestom kobiet i liberalnych partii, w tym tych, z którymi rządzi – mówi "Rz" Ahmed Abderrauf Unajes, który w zeszłym roku, po obaleniu Zina al Abidina Ben Alego był szefem tunezyjskiej dyplomacji.

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Mentzen nie poprze Nawrockiego
Publicystyka
Marek Migalski: Faworytem w wyborach jest Nawrocki. Trzaskowski musi ryzykować
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Prawicy nikt z ksenofobii nie rozlicza
Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Po debatach przed debatą, czyli drugie życie kandydatów po przejściach
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Wiadomo, kto przegra wybory prezydenckie. Nie ma się z czego cieszyć