To zaskoczenie. W kraju, w którym ponad rok temu doszło do pierwszej arabskiej rewolucji i w którym odbyły się pierwsze wolne wybory, islamskie prawo nie zostanie zapisane w konstytucji.
Wcześniej wydawało się, że rządząca islamska partia Nahda wprowadzi szarijat jako źródło prawodawstwa. – Chciała, ale uległa protestom kobiet i liberalnych partii, w tym tych, z którymi rządzi – mówi "Rz" Ahmed Abderrauf Unajes, który w zeszłym roku, po obaleniu Zina al Abidina Ben Alego był szefem tunezyjskiej dyplomacji.
To wielki sukces zwolenników świeckiego charakteru państwa muzułmańskiego. I triumf demokracji – Nahda pokazała, że liczy się z opinią publiczną. Chce wygrać w następnych wyborach.
Nie wiadomo jednak, czy ten sukces nie ograniczy się do Tunezji, która jest najbardziej liberalnym państwem arabskim. Jak z zazdrością podkreśla znajomy egipski profesor, liberał, w Tunezji w przeciwieństwie do jego kraju, również dyskutującym o przyszłej konstytucji, jest silny ruch kobiecy.
O kobiety w tym sporze przede wszystkim chodzi. To w nie mogłoby najbardziej uderzyć wprowadzenie szarijatu. Mogłoby, choć nie jest to pewne, bo zależy od interpretacji Koranu. W Tunezji od czasów pierwszego prezydenta Habiba Burgiby obowiązuje świeckie prawo, zrównujące kobiety i mężczyzn, zakazujące poligamii i uwalniające kobiety spod kurateli mężczyzny (męża, ojca lub najstarszego brata).