Zadaniem MSZ jest pokazywanie naszych dokonań, nie klęsk

Ministerstwo Spraw Zagranicznych będzie jednak promować książkę o polskich bohaterach, a nie tylko o szmalcownikach. To dobry sygnał, bo na świecie toczy się bój o pamięć

Publikacja: 08.08.2012 21:11

Mariusz Staniszewski

Mariusz Staniszewski

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Kończy się spór o to, jaki obraz Polski za granicą powinien promować nasz resort spraw zagranicznych. Choć kierownictwo MSZ ciągle upiera się, że książka  „Inferno of choices" jest rzetelna ( „Rz" ujawniła, że dominują w niej teksty o polskim antysemityzmie, szmalcownictwie i grabieniu żydowskich majątków), to jednak zaleca także promocję publikacji o bohaterskiej rodzinie Ulmów. Zginęli oni za udzielanie pomocy Żydom.

Choć oficjalnie MSZ do błędu się nie przyznaje, to jednak zmiana stanowiska jest widoczna. I bardzo dobrze.

Przy tej okazji warto się jednak zastanowić nad rolą, jaką resort spraw zagranicznych powinien pełnić w kreowaniu wizerunku Polski za granicą. Rzecznik MSZ Marcin Bosacki z uporem powtarza, że  „Inferno of choices" to publikacja obiektywna. Ale MSZ nie jest instytutem naukowym, który powinien prowadzić wielonurtowe badania historyczne, które każdy aspekt historii Rzeczpospolitej rozbierają na czynniki pierwsze. Jest raczej agencją PR, której zadaniem jest przekazanie światu prawdziwych i pozytywnych dla naszego kraju informacji. Nie chodzi o zakłamywanie historii, ale eksponowanie tych jej fragmentów, które pokazują, że potrafimy być wielcy.

>Przykład Holokaustu jest wyjątkowo jaskrawy i pokazujący małą skuteczność naszej dyplomacji - nie tylko autorstwa Radosława Sikorskiego, lecz także jego poprzedników. I nie chodzi tu tylko o to, że święto, jakim miało być przyznanie odznaczenia Janowi Karskiemu, zostało zepsute wypowiedzią prezydenta Baracka Obamy o polskich obozach śmierci. Bo to nie jest przyczyna, ale skutek braku wiedzy o tym, co działo się w Polsce w czasie II wojny.

Współpraca z niemieckim okupantem miała miejsce we wszystkich krajach Europy. Polska była jednak wyjątkiem, bo państwo podziemne uznało wydawanie Żydów za kolaborację. Szmalcowników likwidowano więc jako zdrajców. Dla porównania Holender, który wydał ukrywającą się Annę Frank, może być w swoim kraju uznany za kanalię, ale nie za zdrajcę.

Szmalcownicy nie byli głównym celem polskiego podziemia. Powodem nie był jednak polski antysemityzm, ale raczej fakt, że szmalcownicy byli raczej zjawiskiem marginalnym. Nie jest przypadkiem, że to właśnie w Polsce pomoc Żydom przybrała formę zorganizowaną. Fakt ten znany jest dziś garstce historyków interesujących się zagładą Żydów. Porażką naszej dyplomacji jest to, że na świecie symbolem osoby ratującej Żydów jest Niemiec Oskar Schindler, który przyjechał do Krakowa, by dorobić się w czasie wojny, a nie szefowa Żegoty Irena Sendlerowa, która z narażeniem życia przemyciła dwa i pół tysiąca dzieci z getta warszawskiego.

To jednak tylko symbole, bo- jak w  „Utajonym mieście" wylicza historyk Gunnar S. Paulsson - do uratowania jednego Żyda w Warszawie potrzebne było zaangażowanie przynajmniej kilkudziesięciu Polaków. To znaczy, że w pomoc sąsiadom wcale nie angażowała się garstka.

Dyplomacji historycznej powinniśmy uczyć się od Niemców. Konsekwentna kampania sprawiła, że nikt nie mówi dziś o niemieckich obozach zagłady. Stworzyli je bezpaństwowi naziści. Reżim hitlerowski został pokonany przez aliantów oraz... niemieckich antyfaszystów, którzy przecież chcieli zabić Hitlera. A symbolem obalenia komunizmu nie jest  „Solidarność", lecz upadek muru berlińskiego. Bo łatwiej prowadzi się politykę, mając legitymację bojownika o wolność.

Kończy się spór o to, jaki obraz Polski za granicą powinien promować nasz resort spraw zagranicznych. Choć kierownictwo MSZ ciągle upiera się, że książka  „Inferno of choices" jest rzetelna ( „Rz" ujawniła, że dominują w niej teksty o polskim antysemityzmie, szmalcownictwie i grabieniu żydowskich majątków), to jednak zaleca także promocję publikacji o bohaterskiej rodzinie Ulmów. Zginęli oni za udzielanie pomocy Żydom.

Choć oficjalnie MSZ do błędu się nie przyznaje, to jednak zmiana stanowiska jest widoczna. I bardzo dobrze.

Pozostało 84% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości