Andrzej Stankiewicz o sytuacji w PO: Zbliża się czas porachunków

Dziennikarz zazwyczaj dobrze poinformowany o wewnętrznej sytuacji w rządzącej od pięciu lat PO pisze, że w tle piątkowego expose trwają porachunki między trzema rewolwerowcami wraz z ich klanami. Czy partia władzy przetrwa już trzecią w swojej historii walkę o wszystko

Publikacja: 14.10.2012 15:41

9 lutego 2011

9 lutego 2011

Foto: Rzeczpospolita, Andrzej Krauze And Andrzej Krauze

Andrzej Stankiewicz na łamach „Wprost” pisze:

Scenariusz tego westernu piszą właśnie oni trzej. Donald Tusk jest trochę jak zgorzkniały, znudzony szeryf, wciąż jednak najsilniejszy w miasteczku. Grzegorz Schetyna to dawny towarzysz szeryfa postrzelony przez niego podczas porachunków, zdrowieje nad podziw szybko. Jarosław Gowin zaś to kaznodzieja, który do dzikiej polityki wszedł, by głosić Słowo Boże, ale szybko nauczył się w tym celu posługiwać dwururką. Zbliża się południe, czas porachunków.

Z tekstu wynika, że Tusk niczym Dr Jackil najbardziej obawia się swoje Mr Hyda. Schowany w budyneczku sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych niczym jaskini mozolnie odbudowuje swoją pozycję. Koło PO po kole PO.

Tusk obawia się tej maestrii. Do dziś pluje sobie w brodę, że nie dobił Schetyny przy okazji afery hazardowej.

Powód jest prosty: ludzie Schetyny koło po kole, region po regionie umacniają swoją pozycję w partii. Cel jest jasny, Schetyna nawet się z tym nieszczególnie kryje: w kolejnych wyborach na szefa Platformy, które odbędą się w 2013 lub 2014 r., zamierza stanąć twarzą w twarz z Tuskiem.

Przypomnijmy, że niegdyś niezawodnie wykańczający przeciwników tendem Schetyna–Tusk rozpadł się po ujawnieniu przez „Rzeczpospolitą” afery hazardowej.

Stankiewicz pisze, że zrzucony z piedestału Schetyna zawarł wówczas egzotyczny sojusz z Jarosławem Gowinem. Tuskowi udało się niebezpieczne rozbić poprzez nominację na stanowisko ministra sprawiedliwości dla Gowina.

Wzrost znaczenia Gowina nie mógł pozostać bez reakcji Schetyny, który obawia się konkurenta w walce o władzę w Platformie. Próbuje atakować Gowina, lansując liberalne światopoglądowo projekty, choćby w sprawie in vitro. Gowinowi konserwatyści wierzą, że to prowokacja, która ma ich zmusić do wyjścia z Platformy. Wówczas Tusk straci większość parlamentarną i będzie potrzebował nowego koalicjanta, najpewniej SLD. A Schetyna ma świetne relacje z SLD.

Tyle że według naszych rozmówców w Platformie Gowin czuje się na tyle dobrze na ministerialnym stołku, że ani myśli go opuszczać. Rację ma Janusz Palikot, twierdząc, że Gowin jest w stanie zgodzić się nawet na koalicję z SLD w zamian za utrzymanie swojej pozycji w rządzie. Bo to mu gwarantuje dobrą pozycję startową, w razie gdyby Tuskowi powinęła się noga.

Rozbicie anty-Tuskowego sojuszu od Gowina po Schetyn, Donald Tusk okupił jednak wyniesieniem na piedestał kolejngo trunwira:

Premier nie jest naiwny, zdaje sobie sprawę, że spośród wszystkich ministrów Platformy to właśnie Gowin stanowi największe polityczne zagrożenie. – Tusk wie, że Gowin nie będzie liderem całej Platformy. Ale może być szefem konserwatywnego ugrupowania, które powstanie z rozłamu w Platformie i mogłoby współpracować z PSL. Dlatego podsyca konflikt Gowina z wicepremierem Pawlakiem – twierdzi nasz rozmówca z rządu. Gowin starł się z PSL m.in. w sprawie likwidacji małych sądów powiatowych.

Tuskowi nie udaje się jednak sprowokować Gowina do ataku na PiS. Bo minister sprawiedliwości bardzo skrupulatnie unika konfrontacji z Jarosławem Kaczyńskim, krytykował nawet lansowany przez schetynowców wniosek o Trybunał Stanu dla lidera PiS.

To dla niego polisa bezpieczeństwa: przekonanie Tuska, że mógłby wyprowadzić grupę konserwatystów z Platformy i dogadać się z PiS. Ostatnie głosowanie w sprawie aborcji pokazało, że w liczącym 206 posłów klubie Platformy potencjalnie aż 80 osób to konserwatyści. Początkowo kaznodzieja Gowin triumfował, bo część tych posłów to jego owieczki.

Andrzej Stankiewicz konkluduje:

Na początku byli Donald Tusk, Andrzej Olechowski i Maciej Płażyński – dekadę temu to był pierwszy triumwirat założycieli PO. Potem był triumwirat drugi – Tusk, Jan Rokita i Zyta Gilowska. Zawsze kończyło się tak samo: z triumwirów pozostawał tylko Tusk, a towarzyszące mu duety były efektownie dekapitowane. Ale tym razem, w trzecim triumwiracie, tak łatwo nie będzie. Po pierwsze, Tusk jest słaby jak nigdy dotąd. Po wtóre, Schetyna dobrze zna mechanizm politycznych egzekucji Tuska, bo sam wykańczał na jego zlecenie poprzednie triumwiraty. A po trzecie, Gowin jest mądrzejszy doświadczeniami swojego politycznego patrona Jana Rokity, odstrzelonego przez Tuska, gdy wyrósł ponad miarę. W tym trzecim triumwiracie mniej jest naiwności. Tym więcej będzie brutalności, gdy ktoś w samo południe jako pierwszy sięgnie po rewolwer. – Na razie wszyscy konkurenci dostali w zęby i są poobijani. A kto wygrał? – pyta retorycznie jeden z doświadczonych polityków PO. I uśmiecha się, patrząc w telewizor, gdzie widać Tuska.

Stare polskie przysłowie mówi, że… do trzech razy sztuka.

Wówczas ten uśmiech może zniknąć z naszych telewizorów.

Andrzej Stankiewicz na łamach „Wprost” pisze:

Scenariusz tego westernu piszą właśnie oni trzej. Donald Tusk jest trochę jak zgorzkniały, znudzony szeryf, wciąż jednak najsilniejszy w miasteczku. Grzegorz Schetyna to dawny towarzysz szeryfa postrzelony przez niego podczas porachunków, zdrowieje nad podziw szybko. Jarosław Gowin zaś to kaznodzieja, który do dzikiej polityki wszedł, by głosić Słowo Boże, ale szybko nauczył się w tym celu posługiwać dwururką. Zbliża się południe, czas porachunków.

Pozostało 90% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości