Konwencja ograniczy naszą suwerenność

Państwa, które ratyfikują konwencję o zwalczaniu przemocy wobec kobiet, mają obowiązek wprowadzić na wszystkich poziomach edukacji program mówiący o tym, że związki homoseksualne czy zmiana płci są czymś zupełnie naturalnym – mówi prezes Forum Kobiet Polskich Michałowi Płocińskiemu

Publikacja: 05.12.2012 18:16

Ewa Kowalewska

Ewa Kowalewska

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Red

Polski rząd jednogłośnie podjął decyzję o podpisaniu proponowanej przez Radę Europy konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Jak pani ocenia tę umowę?


Uważam, że kwestia przemocy wobec kobiet stanowi w tym wypadku jedynie pretekst do wprowadzenia w prawie międzynarodowym zapisów, które są bardzo niebezpieczne. W Polsce prawo dotyczące walki z przemocą mamy jak najbardziej wystarczające, zresztą zostało ono zmienione ledwo rok temu. Podczas prac nad tamtymi zmianami było dużo dyskusji społecznych, a nawet kontrowersji, ale wydaje się, że sprawa została pozytywnie rozwiązana. Natomiast konwencja ma wprowadzić takie rozwiązania, które zmusiłyby Polskę do kolejnych zmian, jakie są motywowane ideologicznie.



To jest podobno tylko umowa międzynarodowa, mająca za zadanie chronić interesy kobiet...


Mówiąc wprost, proponowane zmiany reprezentują ideologię skrajnie feministyczną. I to jest największy problem. Konwencja zamiast tradycyjnego określenia płci, uwarunkowanej biologicznie, wprowadza określenie „gender”, które definiuje płeć wyłącznie jako rolę społeczną. W takim rozumieniu płeć można sobie wybrać zgodnie z upodobaniem, bo nikt z nas nie rodzi się chłopcem lub dziewczynką.



Ale co w tym niebezpiecznego?


Wedle takiej definicji różnice między płciami się zacierają, a naturalna rodzina oparta na małżeństwie między kobietą a mężczyzną traci rację bytu. A to jest niezgodne z faktami biologicznymi. Warto pamiętać, jaki jest cel takiej interpretacji płci. Chodzi o promowanie homoseksualizmu i transseksualizmu oraz radykalnie feministycznej ideologii.


Nie możemy się zgadzać na łączenie słusznej zasady przeciwdziałania przemocy z próbą niebezpiecznej ingerencji w system wychowawczy i wyznawane przez miliony rodziców w Polsce wartości


Premier Donald Tusk konsultował się w sprawie tej konwencji z Kongresem Kobiet, którego przedstawicielki oceniły jej zapisy jak najbardziej pozytywnie.


Kongres Kobiet jest organizacją feministyczną i reprezentuje jedynie mniejszość polskich kobiet. Feministki już od wielu lat promują takie zapisy, ale dotychczas nie było to akceptowane przez społeczność międzynarodową. Można przypomnieć sytuację podczas konferencji ONZ ws. kobiet w Pekinie w 1995 roku, gdy usiłowano umieścić w dokumencie końcowym pięć płci. Wówczas zostało to zdecydowanie odrzucone, ale dzisiaj ten pomysł promuje się na nowo. My, czyli Forum Kobiet Polskich, uważamy, że feministyczna definicja płci, podważająca jej biologiczny aspekt, zagraża więziom rodzinnym i małżeńskim. Więziom, które – co warto pamiętać – chronione są przez Konstytucję RP.



Jakie zmiany w naszym prawie będzie niosła za sobą ratyfikacja konwencji?


Będziemy musieli wprowadzić do polskiego prawa tzw. jednopłciowe związki partnerskie. Sprzeciwianie się zaś takim związkom – zgodnie z konwencją – będzie karane jako objaw skrajnej przemocy. Nasz niepokój budzi także obowiązek nauczania o „niestereotypowych rolach płci”. Państwa, które ratyfikują tę umowę, mają obowiązek wprowadzić w szkołach (na wszystkich poziomach edukacji, a więc również w zerówce!) program mówiący o tym, że związki homoseksualne czy zmiana płci są czymś zupełnie naturalnym. Nie możemy się zgadzać na łączenie słusznej zasady przeciwdziałania przemocy z próbą niebezpiecznej ingerencji w system wychowawczy i wyznawane przez miliony rodziców w Polsce wartości.



To wynika bezpośrednio z zapisów konwencji?


Tak. Podczas tych lekcji dziecko dowie się, że homoseksualizm czy transseksualizm to jedno z zachowań do wyboru. Usłyszy: masz propozycję, wybierz sobie. Tymczasem ja, jako rodzic, nie chcę, by moje dziecko było w ten sposób wychowywane. Mam prawo, aby chronić je przed indoktrynacją w sferze moralnej. Konwencja to prawo nie tylko mi odbierze, ale spowoduje, że za wpajanie własnemu dziecku tradycyjnych chrześcijańskich wartości będę podlegać karze. Kontrowersje budzi też zapis, że sygnatariusze „czuwają nad tym, by kultura, zwyczaj, religia, tradycja lub tzw. honor nie były wykorzystywane jako usprawiedliwienie dla żadnych aktów przemocy objętych zakresem niniejszej konwencji”.



Co w tym niepokojącego?


Stwierdzenie, że religia czy tradycja są źródłem przemocy, jest poważnym nadużyciem, zwłaszcza w krajach o głębokich korzeniach katolickich. Każdy chrześcijanin ma obowiązek kochać bliźniego i go chronić. Patologia zdarza się wszędzie, powinniśmy jej zapobiegać i robimy to. Nie można jednak twierdzić, że przemoc jest naszą tradycją albo że kultura naszego narodu jest zła i lansuje przemoc, a lekiem na to całe zło ma być konwencja...



Czy konwencja wzbudza kontrowersje wyłącznie w Polsce?


Uczestniczyłam w kilku międzynarodowych szczytach organizowanych przez ONZ i pamiętam wielką dyskusję, podczas której feministki próbowały lansować powyższe tezy. Pozostali przedstawicieli większości krajów nie zgadzali się wtedy na te pomysły. Do preambuły dokumentów końcowych wpisywano zawsze, że szanowanie kultury, tradycji i wiary danego kraju jest wartością nadrzędną. Dzisiaj ta elementarna zasada jest łamana przez Radę Europy, i to wszystko pod pretekstem zapobiegania przemocy.



Polska podjęła decyzję o podpisaniu konwencji, ale nie oznacza to, że ją od razu ratyfikujemy. A dopiero to ratyfikacja zobowiąże nas do wprowadzenie jej zapisów w życie. Myśli pani, że nasi politycy mogą jeszcze zmienić zdanie?


Mam nadzieję, że parlament dokładnie rozważy zapisy tego dokumentu. Jeśli potwierdzi, że konwencja nie jest zgodna z polską konstytucją, to wtedy rzeczywiście nie dojdzie do ratyfikacji. Ciekawe, że dotychczas ratyfikowała go tylko Turcja. Przyjęcie konwencji ograniczy naszą suwerenność, bo o ochronie kobiet i o problemach kwestii płciowych w Polsce będzie decydował międzynarodowy organ, a nie my sami. Nie powinniśmy na to się zgadzać.



Ewa Kowalewska jest prezesem Forum Kobiet Polskich, zrzeszającego kobiece środowiska katolickie

Polski rząd jednogłośnie podjął decyzję o podpisaniu proponowanej przez Radę Europy konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Jak pani ocenia tę umowę?

Uważam, że kwestia przemocy wobec kobiet stanowi w tym wypadku jedynie pretekst do wprowadzenia w prawie międzynarodowym zapisów, które są bardzo niebezpieczne. W Polsce prawo dotyczące walki z przemocą mamy jak najbardziej wystarczające, zresztą zostało ono zmienione ledwo rok temu. Podczas prac nad tamtymi zmianami było dużo dyskusji społecznych, a nawet kontrowersji, ale wydaje się, że sprawa została pozytywnie rozwiązana. Natomiast konwencja ma wprowadzić takie rozwiązania, które zmusiłyby Polskę do kolejnych zmian, jakie są motywowane ideologicznie.

Pozostało 87% artykułu
Publicystyka
Marek Kutarba: Jak Polska chce patrolować Bałtyk bez patrolowców?
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Rafał Trzaskowski musi przestać być warszawski, żeby wygrać wybory
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja w ślepym zaułku. Dlaczego nie mogło być inaczej?
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska