Nasz rząd ma wiele wad, ale jednego mu nie brakuje - kreatywności i sprytu w omijaniu unijnych i konstytucyjnych ograniczeń. Najpierw Jan Vincent Rostowski zasłynął uniknięciem finansowej katastrofy przekroczenia konstytucyjnego progu 55% PKB poprzez... zmianę sposobu jego liczenia. Teraz Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej wykazało się sprytem w omijaniu ograniczeń nałożonych na nas przez Unię w ramach "procedury nadmiernego deficytu". Oznacza to, że nie możemy uchwalać nowych ustaw, które zwiększałyby wydatki państwa. Tymczasem wedle życzenia premiera, Ministerstwo chciałoby przyjąć poprawkę do ustawy o wydłużeniu urlopów macierzyńskich, co znacząco podniesie wydatki państwa. Co więc zrobiono?
Sprawę opisuje dziennikarz i bloger ekonomiczny Rafał Hirsch
Mamy więc zderzenie zakazu wzrostu wydatków z planowanym wzrostem wydatków. Czyli w procedurze nadmiernego deficytu nie można wydłużyć urlopów macierzyńskich. Chyba, że się wymyśli sztuczkę. A oto sztuczka:
29 kwietnia minister pracy składa autopoprawkę do projektu ustawy. Autopoprawka zawiera głośny postulat objęcia nowymi przepisami "matek I kwartału", co swoją drogą sprawia, że całe rozwiązanie staje się jeszcze droższe. Ale to nic. Z punktu widzenia finansów w autopoprace kluczowe jest co innego - dopisanie do ustawy nowego artykułu. Chodzi o artykuł 31, a konkretnie o jego podpunkt czwarty: