Romanowski twierdzi, że nie ma dowodów na stosowanie „niedozwolonych metod” w śledztwie.
Pilecki był torturowany w sposób nieprawdopodobnie okrutny, nawet jak na standardy Rakowieckiej. W swoich wspomnieniach wiele przetrzymywanych tam osób przekazało później relacje, że tortury stosowane wobec niego wzbudzały w areszcie powszechne zdumienie. Nikt nie rozumiał, dlaczego rotmistrza aż tak mocno torturują. Do tego Eleonora Ostrowska, kuzynka Pileckiego, zauważyła podczas jego procesu, że rotmistrz ma powyrywane paznokcie z rąk. To nie są podstawy, by w takie tortury wierzyć?
Tylko że z pańskiego albumu wcale to tak jasno nie wynika.
Dobrze, może powinienem rozszerzyć ten fragment, opisać, jak wyglądało śledztwo i jakie metody stosowało UB na Rakowieckiej. Może powinienem też napisać to, co teraz panu opowiadam: o umowie ze współpracownikami i coś więcej o Józefie Różańskim. Jednak to wszystko zamierzam szczegółowo rozwinąć w osobnym opracowaniu dokumentów o Witoldzie Pileckim. Problem chyba jednak nie polega na tym, jak ja przygotowałem album, ale na tym, że Romanowskiemu chodziło wyłącznie o to, by ośmieszyć wszelkie badania ubeckich dokumentów i w ogóle ośmieszyć IPN. Mój album stał się tylko narzędziem, które zostało wykorzystane do udowodnienia z góry założonej tezy: patrzcie, te papiery są złe, bo oczerniają takich bohaterów jak rotmistrz Pilecki – zostawmy je, przestańmy je badać. Tak może mówić tylko osoba, która nie potrafi odpowiednio osadzić tych dokumentów w kontekście innych papierów. Romanowski nie zna innych dokumentów, więc zamknijmy już ten temat.
Dobrze. Czego możemy się więc spodziewać po głębszym opracowaniu dokumentów o Witoldzie Pileckim?
Nowe opracowanie będzie jakby rozszerzeniem albumu, który został przygotowany pięć lat temu. W międzyczasie odnalazły się w IPN ciekawe dokumenty zawierające nowe wątki dotyczące rotmistrza Pileckiego. Jednak absolutnie z niczego, co przedstawiłem w tamtym albumie, się nie wycofuję. Wykorzystywanie i obrażanie takiego bohatera jak rotmistrz Pilecki tylko po to, by uderzyć w IPN, lustrację i wszelkie badania historyczne nad czasami PRL, jest obrzydliwością.
Jakie nowe dokumenty zostały odnalezione?
Dotyczą okresu powstania warszawskiego i samego śledztwa. Mamy coraz więcej dowodów na to, że Pilecki nie powiedział śledczym zbyt wiele. Nie ujawnił nikogo z głębiej zakonspirowanych ludzi, którzy zdołali się lepiej ukryć i przeżyli czasy stalinowskiego terroru. A to już zupełnie podważa tezy Romanowskiego.
Może i profesor Romanowski nie miał racji, ale dzięki niemu znowu o rotmistrzu jest głośno. To chyba ważne, by przypominać tę postać.
Ale nie tak przypominać! Gdy tekst Romanowskiego ukazał się w „Polityce”, od razu zadzwoniłem do Zofii Pileckiej, córki rotmistrza. Tak się złożyło, że tego dnia obchodziła imieniny. Odebrała telefon słowami: „tylko mi nie składaj życzeń, bo to najgorszy dzień w moim życiu”. Później mnie zapytała: „kim jest ten człowiek, że tak strasznie opluł mojego tatę? Przecież tata całe życie pracował dla Polski”. Gratuluję więc panu Romanowskiemu prezentu dla córki rotmistrza – to ironicznie, a tak na poważnie, to oczekuję od pana profesora przeprosin dla rodziny Pileckich, bo to im wyrządził największą krzywdę.
Jacek Pawłowicz jest historykiem, dyrektorem Referatu Edukacji Historycznej IPN w Warszawie