Palikota musi być mniej

Nie można oceniać człowieka przez pryzmat wyskoków i pojedynczych emocjonalnych wypowiedzi. Janusz jest nieco ekscentryczny, lecz nie jest błaznem – mówi Elizie Olczyk filozof, działacz Europy Plus.

Publikacja: 06.09.2013 19:56

Palikota musi być mniej

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik PG Piotr Guzik

Namawiał pan Janusza Palikota, żeby wyrósł z krótkich spodenek i przekształcił swoją partię w poważne ugrupowanie. Według politologa prof. Kazimierza Kika jest pan ostatnim człowiekiem wierzącym w czar Janusza Palikota.

Jan Hartman:

Im lepiej poznaję Janusza Palikota, tym większego szacunku do niego nabieram i wierzę w jego potencjał polityczny. To jest człowiek wykształcony, myślący, choć nie wolny od wad znanych nam wszystkim. Być może są w Polsce osoby bardziej predestynowane do tworzenia poważnego ugrupowania centrolewicowego, ale pracuje się z tym, kto chce działać. A on chce. Oczywiście powodzenie tej inicjatywy zależy od ludzi. Jeżeli przyłączą się do nas poważne osoby, to partia będzie poważna. Jeżeli wszyscy będą wzruszać ramionami albo to wyśmiewać, to nic z tego nie będzie.

Wszystkie partie, których prawicowość sprowadza się do czepiania się ornatu, Kościoła nie cierpią

To wzruszanie ramionami jest wynikiem dotychczasowej działalności Palikota, który zmienia poglądy jak rękawiczki.



To prawda, że Palikot miał kiedyś okropne poglądy. Ale ja też miałem okropne poglądy. Byłem kiedyś takim nabzdyczonym konserwatystą i wiem, jakie procesy zachodzą w duszy człowieka, gdy się zmienia. Dlatego przemiana Palikota nie jest dla mnie odstręczająca. Dojrzał on do tego, żeby przestać być guru dla garstki wyznawców. Wie, że jego byt polityczny zależy od tego, czy uda mu się zmniejszyć procent Palikota w Ruchu Palikota. I na pewno jutro nie oświadczy, że jest chrześcijańskim demokratą czy też radykalnym tradycjonalistą katolickim.



Jest pan tego pewny?



Tak. Nowa partia ma być zupełnie inna od poprzedniczki. Moją ambicją jest, żeby to była partia konstytucji, to znaczy, żeby działania jej polityków były zgodne z wartościami konstytucyjnymi i te wartości wspierały. W dzisiejszej polityce tego nie ma i liczę na to, że będzie to nasz nowatorski wkład do życia publicznego.



Da się to zrobić z Palikotem, który całą swoją popularność oparł na szokowaniu opinii publicznej?



Nie można oceniać człowieka przez pryzmat wyskoków i pojedynczych emocjonalnych wypowiedzi. Janusz jest nieco ekscentryczny, lecz nie jest błaznem.



Ależ on sam tego chciał i wiele zrobił, żeby taki właśnie wizerunek utrwalić.



Może i tak, ale to powierzchowna i niesprawiedliwa ocena. Cenię go za to, że chce robić w Polsce normalną politykę, która nie polega na klęczeniu przed świętymi obrazkami i wdzięczeniu się do biskupów. Te wszystkie partie, których prawicowość sprowadza się do czepiania się ornatu, tak naprawdę tego Kościoła nie cierpią. To nie są żadni katolicy.



Na jakiej podstawie pan tak twierdzi?



Na podstawie ogólnie dostępnej wiedzy o charakterach polityków, ich nieformalnych wypowiedziach i stosunkach panujących wśród klasy politycznej. Kaczyński i Tusk są antyklerykałami. Mówią o Kościele „oni”, boją się biskupów i nie lubią ich (z wzajemnością). Cała ta kościelność i pobożność oparta jest na obłudnej kalkulacji, że to przynosi poparcie polityczne.



A wymachiwanie antyklerykalizmem nie przynosi poparcia?



Nieporównanie mniejsze. Zresztą w Polsce nie ma agresywnego antyklerykalizmu. Osoby najbardziej twardo stawiające sprawę Kościoła, np. ja czy Palikot, domagają się tylko przestrzegania konstytucji i traktowania Kościoła tak samo jak innych organizacji społecznych. Jeśli cechuje nas antyklerykalizm, to w znaczeniu pozytywnym. Polega on na sprawiedliwej krytyce Kościoła za nienależne przywileje, za arogancję, za wtrącanie się w sprawy państwa, za pedofilię i jej ukrywanie. Ale w naszej nowej formacji te sprawy będą niewielkim tylko elementem panoramy programowej. Na pierwszym miejscu postawimy sprawy społeczno-gospodarcze.



Wieść niesie, że będzie pan wiceprzewodniczącym nowej partii?



Tego nie wiem, ale liczę na to, że znajdę się we władzach.



Dlaczego postanowił pan wejść do polityki? Do tej pory występował pan raczej w charakterze eksperta.



Byłem tam, gdzie pozwolono mi być. Już dawno mówiłem, że nie chcę tylko mówić o polityce, lecz się w nią zaangażować. Lubię nowe wyzwania, lubię „jak się dzieje”. Mam umiejętność godzenia ludzi, sadzania ich wspólnie przy stole, łagodzenia konfliktów, prowadzenia zebrań. Liczę na to, że w zarządzie nowej partii przydadzą się takie umiejętności.



Lekarze, którym wydał pan wojnę, polemizowaliby z tą umiejętnością łagodzenia konfliktów.



Mówiłem o roli, jaką odgrywam wśród polityków. Faktycznie powiedziałem parę cierpkich słów o akcie strzelistym korporacji lekarskiej, o tej ich świętej księdze, czyli Kodeksie Etyki Lekarskiej, a ich reakcja upewniła mnie, że moja diagnoza była słuszna. To jest zamknięta grupa interesu, która każdą krytykę odbiera jako zagrożenie. Moja złośliwa, lecz do bólu merytoryczna krytyka, tylko to obnażyła, tak więc warto czasami użyć ironicznych słów.



W takim razie, kogo z polityków pan ostatnio pogodził?



Pogodzić to za dużo powiedziane, ale bardzo zależy mi na tym, żeby zła atmosfera panująca między Ruchem Palikota a SLD była trochę mniej zła. Nie wiem, czy udało mi się coś w tym zakresie zdziałać, ale próbuję utrzymywać łączność z SLD z nadzieją na to, że dawne konflikty będą odgrywały coraz mniejszą rolę we wzajemnych relacjach.



Można o kimś powiedzieć, że ma krew na rękach, jak Palikot o Millerze, a potem liczyć na współpracę?



Retoryka Palikota jest kwiecista i ociera się o obrażanie. Ale Miller też nie szczędził Palikotowi obraźliwych zwrotów. Nie wiem, kto zaczął, widzę jednak, że Palikot przestał już wywoływać takie pyskówki. Stara się kontrolować od czasu historii z Wandą Nowicką, z którą też chce się pogodzić.



Skoro jesteśmy przy tej historii, to czy Palikot miał rację, domagając się od Nowickiej ustąpienia ze stanowiska wicemarszałek Sejmu dlatego, że przyjęła doroczną premię?



Zachował się jak słoń w składzie porcelany. Ale Wandzie Nowickiej też zabrakło trochę refleksu, powściągliwości i lojalności. Ta sprawa powinna być już pogrzebana. Janusz powinien jeszcze raz przeprosić Wandę, a ona powinna być na tyle wspaniałomyślna i samokrytyczna, żeby o wszystkim zapomnieć i wrócić do współpracy. Pracuję nad tym, żeby poprawić stosunki między ludźmi Palikota a środowiskami feministycznymi. Bardzo potrzebujemy naszych koleżanek, lubimy je i szanujemy, a one wiedzą, że chyba tylko z naszej strony to jest szczere.



A ile jest kobiet we władzach Ruchu Palikota?



Za mało.



We władzach PO, PiS, SLD jest sporo kobiet.



Najważniejszą kobietą w Ruchu Palikota jest Anna Grodzka. Ale w nowej partii będzie więcej wyrazistych kobiet. Ilekroć się spotykamy, zawsze mówimy: szukajmy dziewczyn! To jest wręcz nasza obsesja, bo jesteśmy przekonani, że maskulinizacja polityki jest czymś zawstydzającym.



Politolodzy uważają, że jedynym kapitałem, jaki pozostał Ruchowi Palikota, jest jego nazwa. Czy pozbycie się jej nie jest zabiegiem ryzykownym?



Nie. Nie ma żadnej szansy, żeby powstała duża partia o szerokim programie, która byłaby partią imienia swojego lidera. Wtedy jest to tylko projekt personalny. Palikot ma swoje ograniczenia i musi stać się częścią czegoś większego. Symbolem tej realnej zmiany będzie odejście od starej nazwy. Oczywiście będzie szefem, ale zwykłym, a nie wodzem.



Jaki program będzie miała nowa partia?



W tej chwili jest to na etapie dyskusji, bo mamy różne poglądy na sprawy gospodarcze. Na pewno będziemy poszukiwali równowagi między bezpieczeństwem socjalnym, sprawiedliwością społeczną a wolnością gospodarowania i odpowiedzialnością każdego za swój dobrobyt. Na pewno jesteśmy o tyle lewicowi, że sprawy równości, równego startu są dla nas bardzo ważne. Myślę, że będziemy się lokować blisko centrum, co jest trochę mdłe. To cena za powagę.



A panu jest wszystko jedno, czy w waszym programie znajdzie się np. odpłatność za studia lub raczej postawicie na studia bezpłatne?



Nie jest mi wszystko jedno. Popieram odpłatność za usługi społeczne. Student, który musi zapłacić za studia, bardziej je sobie ceni. Ale oczywiście z drugiej strony nie można dopuścić do tego, że ktoś nie może studiować tylko dlatego, że jest biedny. Musi być system kredytów i pomocy. To samo dotyczy usług medycznych. Gdybyśmy wprowadzili mikroodpłatność za wizyty lekarskie, to po pierwsze w służbie zdrowia byłoby więcej pieniędzy, a po drugie ci ludzie, którzy chodzą do lekarza niepotrzebnie, utrudniając dostęp innym, zwolniliby trochę miejsc w kolejkach.



Są w Polsce ludzie, dla których nawet 5 zł opłaty za lekarza byłoby problemem.



Dlatego tego typu zmiany można wprowadzić dopiero wtedy, gdy społeczeństwo będzie bardziej zamożne. Ale ludzie w zasadzie powinni płacić za to, z czego korzystają.



Podatki to za mało?



Podatki, które płacimy, to nie są nasze pieniądze, tylko państwa. Państwo odbiera nam część dochodów i wydaje je tak, jak uważa za stosowne, na cele wspólne. A my to weryfikujemy w akcie wyborczym. Natomiast usługi, z których jedni korzystają bardziej, a inni mniej, powinny być dodatkowo płatne.



Jak to się ma do konstytucji, która gwarantuje bezpłatny dostęp do służby zdrowia? Pytam, bo chcecie być partią bezpośrednio odwołującą się do konstytucji.



Zapisy konstytucyjne są w tym zakresie puste, bo nie ma możliwości, żeby państwo wszystkim zagwarantowało bezpłatny dostęp do wszystkich usług medycznych.



Trzeba zmienić ten przepis w konstytucji?



Zmodyfikować, urealnić. Bo jeżeli czegoś nie da się zrealizować, to taki przepis trzeba zmienić.



Jan Hartman jest filozofem, kierownikiem Zakładu Filozofii Medycyny Collegium Medicum UJ. W roku 2012 przystąpił do think tanku Ruchu Palikota Plan Zmian, a w 2013 został koordynatorem Europy Plus w województwie małopolskim

Namawiał pan Janusza Palikota, żeby wyrósł z krótkich spodenek i przekształcił swoją partię w poważne ugrupowanie. Według politologa prof. Kazimierza Kika jest pan ostatnim człowiekiem wierzącym w czar Janusza Palikota.

Jan Hartman:

Pozostało 98% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości