Przez katolicki (i nie tylko) internet przelała się ostatnio fala dyskusji, oburzeń i zachwytów. Wszystko za sprawą ostatniego wywiadu Wojciecha Cejrowskiego (w portalu conowego.pl), w którym powiedział m.in. , że nie podobają mu się buty (oraz inne akcesoria) papieża Franciszka, ponieważ niedostatecznie podkreślają majestat urzędu który sprawuje. Oburzeniu, rzecz jasna, nie było końca. A jednak oburzać się na Cejrowskiego, to tak jak oburzać się na Palikota, lub inne postacie żyjące ze skandalu. I właściwie, jeśli nie traktować tego co mówi WC Kowboj zupełnie poważnie, to można go nawet polubić. Dlatego dużo lepszą reakcją na wynurzenia Cejrowskiego od oburzenia jest taka, jaką zaprezentował Marcin Jakimowicz z "Gościa Niedzielnego":
Drażnią mnie skarpetki papieża Franciszka. Nie wiem, dlaczego.
Wojciech Cejrowski napisał, że drażnią go buty papieża Franciszka (może dlatego, że sam chodzi boso?).
Mnie drażnią jego skarpetki. Nie wiem, dlaczego. Podobnie jak drażniły mnie spinki Benedykta, guziki Jana Pawła (nie mówiąc już o jego narciarskich goglach). I podkoszulek Pawła VI.
Dzisiejsza ewangelia: „Przyszedł Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: «Zły duch go opętał». Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników»".