Trójka towarzyszy od poniedziałku narzuca się gawiedzi z okładek brukowców. Sensacje spod kołdry dziewięćdziesięcioletniego weterana szlaku od Lenino do Berlina, mają mieć chyba dla Polaków jakąś znaczącą wagę.
Redaktor Żakowski, który walczy o swoje dobre imię, czyli nie zgadza się na posądzenie o resortowość, wychodzi w tym momencie na sympatycznego gościa. Co więcej, zatlił się w mojej duszy szczątek pozytywnej myśli o tych innych, resortowych rodzicach, których twarzy się nie zna. Czajenie się resortowych przodków w cieniu świadczyć może w końcu także o pewnym ogólnym wyczuciu, że nie ma czym się chwalić. O resztkach jakiegoś kodeksu, słuchu społecznego.
Na wspomnianych okładkach gazet, do kompletu towarzyszy brakuje portretu towarzyszki gosposi, której pasją jest wsuwanie głowy pod kołdrę towarzysza wszystkich towarzyszy. O istnieniu rywalki żony doniosły media na podstawie skwapliwych briefiengów towarzyszek żony i córki. Towarzyszka gosposia zrobiła także niemało żeby się wylansować. Niejedna kobieta wolałaby przejść cały szlak z Lenino do Berlina i z powrotem z kałachem w garści, niż obrać jej drogę kariery, nawet bez gotowania. W całej tej historii chodzi jednak podobno najbardziej o to, że oburzona towarzyszka żona nie może w żaden sposób wylać z roboty towarzyszki gosposi. Towarzyszka gosposia musi świetnie gotować.
Emocjonalne erupcje towarzyszki żony budzą współczucie i solidarność. Wiele wskazuje również na to, że nowoczesne, bajeranckie łoże boleści towarzysza męża może być autentycznym, obwoźnym sado – maso, używając nomenklatury Urbana z tekstu o Janie Pawle II. Jesteśmy niespokojni, bowiem towarzysz mąż nominowany na demona namiętności, choć jak relacjonuje towarzyszka żona we wszystkich możliwych mediach, jest zadowolony z ekstra zabiegów pielęgnacyjnych, dopiero co całkiem zgrabnie wywinął się od bezkompromisowych podchodów wymiaru sprawiedliwości.
„Jaki kraj, takie bunga bunga" – docięła nieoczekiwanie, zarówno krajowi, jak i byłemu premierowi Włoch, towarzyszka córka towarzysza w celu zapewnienia chwytliwego leitmotivu mediasforze. W pieprznej farsie towarzyszka córka wyraźnie przewidziała dla siebie rolę głównej moderatorki.