Sorry, ale po dziesięciu latach swobodnego dostępu do europejskiego zmywaka projekcję jubileuszowego spotu zakłócił nieużyty element o rażąco niskim poziomie wrażliwości i optymizmu.
„Państwo zareagowali obojętnie. Mam nadzieję, że nie są państwo reprezentatywną próbką" – nie zdzierżyła tego grubiaństwa nasza wicepremierzyca.
Wiadomo, że gdy Kluzikowej wypali darmowy elementarz, to w parę latek ubędzie kłopotu z typami niewrażliwymi, pamiętliwymi, uciążliwymi, na europejskie zmywaki nie pchającymi się, a jednak niełatwo doczekać się tych ufnych, entuzjastycznych tubylców nowego typu.
Niewątpliwie, nie tak wyglądałaby premiera filmiku o McCartneyu, gdyby na widowni znalazła się właściwa próbka reprezentatywna tubylców. Jakaś, przypuśćmy, pomnożona przez tysiąc komisja jurorska Wiktorów TVP, z której wyboru wicepremierzyca już zdążyła zostać laureatką. To by odchodziły dreszcze i promienne miny! Braku aplauzu, ani zasępionych, a nawet tylko zakłopotanych min by nie uświadczył.
Choć to niepojęte, montażyk o cudach akcesji do UE: o dwunastoletnim moście zbudowanym jeszcze za pieniądze tutejsze, nie za europejskie (czyli te, co je teraz wykładamy na EU), o Centrum „Kopernik" jako rządowym, a nie prezydenckim, w dodatku kaczyńskim sukcesie, o kompleksie prowincjusza, który prędzej da zarobić wyliniałemu zagranicznikowi, niż rodzimemu Rubikowi oraz innych szczegółach tej reklamy dobrodziejstwa zachwycająco europejskiej władzy - okazów niereprezentatywnych nie zachwyca. Nie mówiąc o tym, że niejedną zakałę wręcz upokarza i bulwersuje sytuacja, gdy ni z gruchy ni z pietruchy, człowieczek obcej kultury pop nagle okazuje się jego patronem w Europie.