Dreszcze reprezentatywnej próbki

Sorry, ale po dziesięciu latach swobodnego dostępu do europejskiego zmywaka projekcję jubileuszowego spotu zakłócił nieużyty element.

Publikacja: 23.04.2014 14:20

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

Sorry, ale po dziesięciu latach swobodnego dostępu do europejskiego zmywaka projekcję jubileuszowego spotu zakłócił nieużyty element o rażąco niskim poziomie wrażliwości i optymizmu.

„Państwo zareagowali obojętnie. Mam nadzieję, że nie są państwo reprezentatywną próbką" – nie zdzierżyła tego grubiaństwa nasza wicepremierzyca.

Wiadomo, że gdy Kluzikowej wypali darmowy elementarz, to w parę latek ubędzie kłopotu z typami niewrażliwymi, pamiętliwymi, uciążliwymi, na europejskie zmywaki nie pchającymi się, a jednak niełatwo doczekać się tych ufnych, entuzjastycznych tubylców nowego typu.

Niewątpliwie, nie tak wyglądałaby premiera filmiku o McCartneyu, gdyby na widowni znalazła się właściwa próbka reprezentatywna tubylców. Jakaś, przypuśćmy, pomnożona przez tysiąc komisja jurorska Wiktorów TVP, z której wyboru wicepremierzyca już zdążyła zostać laureatką. To by odchodziły dreszcze i promienne miny! Braku aplauzu, ani zasępionych, a nawet tylko zakłopotanych min by nie uświadczył.

Choć to niepojęte, montażyk o cudach akcesji do UE: o dwunastoletnim moście zbudowanym jeszcze za pieniądze tutejsze, nie za europejskie (czyli te, co je teraz wykładamy na EU), o Centrum „Kopernik" jako rządowym, a nie prezydenckim, w dodatku kaczyńskim sukcesie, o kompleksie prowincjusza, który prędzej da zarobić wyliniałemu zagranicznikowi, niż rodzimemu Rubikowi oraz innych szczegółach tej reklamy dobrodziejstwa zachwycająco europejskiej władzy - okazów niereprezentatywnych nie zachwyca. Nie mówiąc o tym, że niejedną zakałę wręcz upokarza i bulwersuje sytuacja, gdy ni z gruchy ni z pietruchy, człowieczek obcej kultury pop nagle okazuje się jego patronem w Europie.

W myśl sugestii zawartych w tym nie całkiem zachwycającym montażyku pewnie trzeba się nam radować, że jakoby teraz, po dziesięciu owocnych latach przecierania swojskiego szlaku do Brukselki, nie ujrzymy już w kraju takiej pucołowatej, wytrzaśniętej z prowincji, rzekomo typowej, przedakcesyjnej Polki o obciachowej fryzurze, co ma być chyba dowodem postępu i rozwoju, który zawdzięczamy harówie prawdziwie eleganckiej wicepremierzycy (Sosnowiec puchnie z dumy). Co za szczęście, że przepadły także już te zapyziałe, polskie sklepiki, w których przymierzało się spódnice na zapleczu bez asysty jednej kamery przemysłowej i, że teraz nareszcie z najmniejszych pipidówek kominami zagranicznych marketów bezpośrednio z zapyziałych portfeli tubylców tubylcza kasiora niemal w całości przemieszcza się wprost do portfeli niezacofanych, europejskich. Nie ulega wątpliwości, że opłacało się chociażby spacyfikować kupców z KDT. Europejski architekt, co tam miał postawić jakąś kosmiczną budowlę niechybnie przyprawiającą o dreszcze, nie jest w końcu winien temu, że firma mu się rozleciała, a z czegoś przecież chłop musi żyć. Żaden, za przeproszeniem, kupiec warszawski, nie jest w stanie ogarnąć potrzeb poziomu życia takiego, wybitnego Europejczyka. Zresztą, czy najświeższego nawet Europejczyka kiedykolwiek przeleciał dreszcz z powodu żałosnego losu kupca warszawskiego?

Hellou, głupia sprawa jednak mimo wszystko, gdy wicepremierzyca gada zupełnie jak sam profesor Pimko z Gombrowicza i podkreśla nieśmiertelne piękno skromnego montażyku filmowego o McCartneyu, zatem gdy w powietrzu wisi rozterka niewinnych, gombrowiczowskich chłopiąt - „Jak ten filmik ma zachwycać, skoro nie zachwyca"? I jak żyć z tym, że najwyższa reprezentacja próbki reprezentatywnej tego kraju jest aż tak zdegustowana próbką tubylców nie zachwyconych, niereprezentatywnych, których kompletnie nic nie przeleciało, a dreszcz zachwytu to już w szczególności.

Tym bardziej, że po kątach tutejszych, zacofanych, przedakcesyjnych lepianek walają się jeszcze nagrania klasyku „Rejs" ze Stanisławem Tymem w roli kaowca - komunistycznego aparatczyka, orzącego na socjalistycznej niwie „kulturalno – oświatowej" (okazem twórcy, nota bene, dziś przykro przerobionym na obraz próbki reprezentatywnej, niestety):

„GITARZYSTA, KOBIETA, KAOWIEC (śpiewają)

Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam!

KAOWIEC Stop, stop, stop, stop, stop, stop, stop... Stop! Ja mówię stop, to ma być wesoła, optymistyczna pieśń. Pan był w tej grupie gimnastycznej, pan powinien trochę tego optymizmu nabrać trochę, przecież chodził pan, się ruszał, miał jakiegoś takiego, w kolektywie pan tam siedział i... i... i...

KOBIETA Tak z życiem, Józiu...

KAOWIEC I nic, to takie jest wszystko takie: "Stoooo". Pan chyba wtedy śpiewał tę swoją, przecież, piosenkę, to bardzo jakaś optymistyczna, wesoła piosenka, taka żartobliwa, myśmy ją przecież analizowali.

GITARZYSTA Stoooo!

KAOWIEC

Ale! Niech się pan nie uśmiecha! Nic mi to nie daje, że się pan uśmiecha, tylko że by pan śpiewał optymistycznie i wesoło. Bo jeżeli pan śpiewa to nieoptymistycznie, bo my ciągle to robimy, robimy i nic z tego nie wychodzi. Bo jeżeli pan tego nie będzie śpiewał wesoło i optymistycznie, to znaczy śpiewa pan to pesymistycznie, zgniło, ponuro. No, a ja tego nie chcę. Nie o to mi chodzi. Chodzi o to, żeby to było wesołe, optymistyczne i żeby to był optymizm z pokryciem. To jest, proszę pana bez pokrycia, pesymizm... pesymizm... p... przewrotny pesymizm, bo się pan uśmiecha i jednocześnie śpiewa ponuro! A ja bym wolał, żeby się panu optymistycznie śpiewało. I proszę mi śpiewać optymistycznie w tej chwili. Proszę bardzo: stoo!

GITARZYSTA Stoo Laat!"

Nabrzmiały problem niezdolności do wzruszeń wyższego rzędu z rodzaju „dreszcze szczęścia na widok szczęścia władzy" próbki niereprezentatywnej rozwiązuje się w filmie modelowo – skutecznie, pragmatycznie i nie bez związku z panującymi realiami:

„PROKURATOR - WETERAN

Stawiam wniosek przesunięcia kolegi śpiewaka do sekcji gimnastycznej. Po pierwsze. Nie będzie samotny

INSTRUKTOR KO Tak.

(...)

PROKURATOR - WETERAN Będzie w kolektywie. Po drugie. Nabierze więcej optymizmu życiowego.

INSTRUKTOR KO Jeszcze więcej. Jeszcze więcej bo przecież już ma.

PROKURATOR - WETERAN Jeszcze więcej optymizmu życiowego. Jasne. Po trzecie, co jest też ważne - przestanie śpiewać."

W kolektywie wrażliwych optymistów przedstawiciele próbki niereprezentatywnej muszą być przygotowani na podobny los. W Korei, na przykład, nie ma chojraka, który śmie nie pękać ze śmiechu i nie bić brawa na sygnał najwspanialszego reprezentanta najcenniejszej próbki. Dlatego, na wszelki wypadek, zawsze praktyczniej jednak się przemóc i dreszcze odczuć. Dreszcze najzgrabniej jest przeplatać optymizmem życiowym oraz ozdabiać odpowiednio uradowaną miną. Klaskać donośnie.

Sorry, ale po dziesięciu latach swobodnego dostępu do europejskiego zmywaka projekcję jubileuszowego spotu zakłócił nieużyty element o rażąco niskim poziomie wrażliwości i optymizmu.

„Państwo zareagowali obojętnie. Mam nadzieję, że nie są państwo reprezentatywną próbką" – nie zdzierżyła tego grubiaństwa nasza wicepremierzyca.

Pozostało 95% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości