Jako człowiek, który nie miał okazji i przyjemności, by zmierzyć się z egzaminem dojrzałości (a mimo to uzyskać dumny tytuł magistra), nie wiedziałem, jak w praktyce wygląda proces potwierdzania przez państwo dojrzałości 19-latków. Okazuje się tymczasem, że to nie takie proste, co ilustruje tekst publicysty "Polityki" i nauczyciela, Dariusza Chętkowskiego.
Chętkowski pisze, że do nauczycieli docierają niepokojące informacje: tylko około 2/3 uczniów uzyskało wynik umożliwiający im zaliczenie egzaminu. Informacja dla laika może wydać się szokująca i niejeden mógłby się już szczerze zadumać nad przyszłością narodu. Zszokowanym na pomoc przychodzi jednak system. Pisze Chętkowski:
Całe szczęście, jest jeszcze prawie miesiąc do ogłoszenia wyników, więc sytuację można naprawić. Wystarczy przekonać egzaminatorów, aby jeszcze raz sprawdzili prace progowe, czyli takie, którym trochę zabrakło do uzyskania upragnionych 30 procent.
A tu, szczęśliwie, pole manewru jest coraz większe.
Pamiętam, że pierwotnie za pracę progową uznawano taką, której zabrakło 1-2 punktów, później – kilku punktów. Potem za progową, czyli zasługującą na podciągnięcie, uznawano pracę, której zabrakło ok. 10 procent do zdania, a w tym roku chyba wystarczy mieć więcej niż zero, aby egzaminator musiał wykroić z tego wymagane 30 procent