Anna Słojewska z Brukseli
W najbliższą środę, 16 lipca, unijni przywódcy mają podjąć decyzję o obsadzie najwyższych stanowisk w UE. Na pewno mianują wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej, prawdopodobnie już teraz zapadnie też decyzja dotycząca obsady fotela szefa Rady Europejskiej.
– Teoretycznie o tym drugim stanowisku można by rozmawiać po wakacjach, bo kadencja Hermana Van Rompuya trwa do końca listopada. Ale prawdopodobnie, żeby wybrać stałego szefa dyplomacji, potrzebny będzie cały pakiet pokazujący równowagę polityczną, geograficzną i płciową w UE – mówi nieoficjalnie unijny dyplomata. Z naszych informacji wynika, że zaledwie trzy dni przed szczytem nie ma pewniaków. Formalnie konsultacje w tej sprawie prowadzi sam Van Rompuy, ale wiadomo, że kluczowe jest zdanie najważniejszego polityka w UE – Angeli Merkel. – Merkel szuka gorączkowo szefa Rady – mówi nam inny dyplomata. Dość nieoczekiwanie w tym kontekście pojawiło się znów nazwisko polskiego premiera.
Już wiele miesięcy temu Tusk był wymieniany jako potencjalny kandydat na szefa Rady Europejskiej, ale wtedy zdecydowanie stwierdził, że nie jest zainteresowany, i sprawa nie miała dalszego ciągu. Dziś sytuacja jest nowa, mamy w Polsce aferę taśmową, więc i zdanie Tuska mogło się zmienić. Z nieoficjalnych informacji „Rz" wynika, że w czasie spotkania Tusk–Merkel w ubiegłym tygodniu w Berlinie ten temat był poruszany. Udało nam się także potwierdzić, że te informacja wyszła poza polsko-niemieckie kręgi i nazwisko Tuska pojawiło się w rozważaniach dyplomatów z innego dużego kraju UE.
Dla większości przywódców polski premier byłby do przyjęcia. Sama Angela Merkel kandydatów na następcę Van Rompuya szuka wśród przedstawicieli północnoeuropejskiej szkoły myślenia o gospodarce, a więc bardziej w kategoriach dyscypliny budżetowej. Chodzi zarówno o zabezpieczenie interesów samych Niemiec, jak i o zyskanie wsparcia ze strony Davida Camerona. Dla brytyjskiego premiera najlepszy byłby kandydat, który chce chronić zdobycze unijnego rynku wewnętrznego i ma w miarę liberalne podejście do gospodarki. I zdecydowanie nie powinien to być polityk o poglądach zbyt federacyjnych. Na północy Europy jest kilku mniej lub bardziej spełniających te kryteria i potencjalnie zainteresowanych. Premier Danii Helle Thorning-Schmidt (socjaldemokratka), byli premierzy Finlandii Jyrki Katainen (chadek), Łotwy Valdis Dombrovskis (chadek) czy Estonii Andrus Ansip (liberał). Ostatnio pojawiło się także nazwisko premiera Holandii Marka Ruttego (liberała), podobno nowego faworyta Merkel, ale ten miał zdecydowanie odmówić. Według holenderskich mediów szef rządu nie jest w ogóle zainteresowany europejską polityką, ponadto obawia się trudnej sytuacji politycznej w kraju po swoim odejściu.