Donald Tusk zastąpi Van Rompuya? Angela Merkel jest za

Wróciła kandydatura polskiego premiera na przewodniczącego Rady Europejskiej. Pasuje do unijnej układanki personalnej, a dla Tuska byłaby sposobem na ucieczkę do przodu.

Publikacja: 14.07.2014 03:09

Anna Słojewska

Anna Słojewska

Foto: Rzeczpospolita

Anna Słojewska z Brukseli

W najbliższą środę, 16 lipca, unijni przywódcy mają podjąć decyzję o obsadzie najwyższych stanowisk w UE. Na pewno mianują wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej, prawdopodobnie już teraz zapadnie też decyzja dotycząca obsady fotela szefa Rady Europejskiej.

– Teoretycznie o tym drugim stanowisku można by rozmawiać po wakacjach, bo kadencja Hermana Van Rompuya trwa do końca listopada. Ale prawdopodobnie, żeby wybrać stałego szefa dyplomacji, potrzebny będzie cały pakiet pokazujący równowagę polityczną, geograficzną i płciową w UE – mówi nieoficjalnie unijny dyplomata. Z naszych informacji wynika, że zaledwie trzy dni przed szczytem nie ma pewniaków. Formalnie konsultacje w tej sprawie prowadzi sam Van Rompuy, ale wiadomo, że kluczowe jest zdanie najważniejszego polityka w UE – Angeli Merkel. – Merkel szuka gorączkowo szefa Rady – mówi nam inny dyplomata. Dość nieoczekiwanie w tym kontekście pojawiło się znów nazwisko polskiego premiera.

Już wiele miesięcy temu Tusk był wymieniany jako potencjalny kandydat na szefa Rady Europejskiej, ale wtedy zdecydowanie stwierdził, że nie jest zainteresowany, i sprawa nie miała dalszego ciągu. Dziś sytuacja jest nowa, mamy w Polsce aferę taśmową, więc i zdanie Tuska mogło się zmienić. Z nieoficjalnych informacji „Rz" wynika, że w czasie spotkania Tusk–Merkel w ubiegłym tygodniu w Berlinie ten temat był poruszany. Udało nam się także potwierdzić, że te informacja wyszła poza polsko-niemieckie kręgi i nazwisko Tuska pojawiło się w rozważaniach dyplomatów z innego dużego kraju UE.

Dla większości przywódców polski premier byłby do przyjęcia. Sama Angela Merkel kandydatów na następcę Van Rompuya szuka wśród przedstawicieli północnoeuropejskiej szkoły myślenia o gospodarce, a więc bardziej w kategoriach dyscypliny budżetowej. Chodzi zarówno o zabezpieczenie interesów samych Niemiec, jak i o zyskanie wsparcia ze strony Davida Camerona. Dla brytyjskiego premiera najlepszy byłby kandydat, który chce chronić zdobycze unijnego rynku wewnętrznego i ma w miarę liberalne podejście do gospodarki. I zdecydowanie nie powinien to być polityk o poglądach zbyt federacyjnych. Na północy Europy jest kilku mniej lub bardziej spełniających te kryteria i potencjalnie zainteresowanych. Premier Danii Helle Thorning-Schmidt (socjaldemokratka), byli premierzy Finlandii Jyrki Katainen (chadek), Łotwy Valdis Dombrovskis (chadek) czy Estonii Andrus Ansip (liberał). Ostatnio pojawiło się także nazwisko premiera Holandii Marka Ruttego (liberała), podobno nowego faworyta Merkel, ale ten miał zdecydowanie odmówić. Według holenderskich mediów szef rządu nie jest w ogóle zainteresowany europejską polityką, ponadto obawia się trudnej sytuacji politycznej w kraju po swoim odejściu.

Wcześniej wspomniani przywódcy są gotowi, ale potrzebne jest dla nich wsparcie kogoś jeszcze poza Merkel i Cameronem. Z tym może być problem. Na przykład Helle Thorning-Schmidt jest socjaldemokratką, czyli teoretycznie powinna mieć wsparcie innych lewicowych rządów. Jednak na przykład dla Francois Hollande'a socjalizm duński to właściwie gospodarczy liberalizm i po cichu sprzeciwia się on nominacji dla duńskiej premier. Również szefowie rządów innych krajów bałtyckich czy nordyckich są dla niego zbytnimi jastrzębiami w sprawach gospodarczych.

W tej sytuacji Tusk wydaje się kandydatem kompromisowym. Przywiązany do dyscypliny budżetowej bardziej niż południe Europy, ale mniej niż oszczędna północ. Popierający rynek wewnętrzny. Do tego będący w bardzo dobrych relacjach z prezydentem Francji. Pochodzi z grupy chadeckiej, a podobno takie są teraz preferencje Angeli Merkel, która sądzi, że to jej rodzina polityczna powinna dostać stanowisko szefa Rady, a socjaliści – wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej. Wreszcie zapewniający równowagę geograficzną, bo reprezentują wschód Unii.

Gdyby więc Tusk zdecydował się kandydować, na pewno byłby poważnym kandydatem. Oczywiście jego ewentualny wybór oznaczałby, że Radosław Sikorski nie ma szans na bycie szefem unijnej dyplomacji. Ostatnio jego notowania na giełdzie ?nazwisk i tak nie są wysokie, ?a faworytem wydaje się reprezentująca socjalistyczny rząd Włoch Federica Mogherini. Jednak z naszych oficjalnych informacji wynika, że jej nominacja wcale nie jest przesądzona. Po pierwsze, jak wskazują przeciwnicy, Włochy mają już bardzo wysokie stanowisko, bo szefem Europejskiego Banku Centralnego jest Mario Draghi. Po drugie, kraje naszego regionu, a w szczególności Polska, kraje bałtyckie czy Szwecja, bardzo boją się prorosyjskiego nastawienia włoskiego rządu.

Anna Słojewska z Brukseli

W najbliższą środę, 16 lipca, unijni przywódcy mają podjąć decyzję o obsadzie najwyższych stanowisk w UE. Na pewno mianują wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej, prawdopodobnie już teraz zapadnie też decyzja dotycząca obsady fotela szefa Rady Europejskiej.

Pozostało 94% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości