Imigrant Nigel Farage

Farage w mowie esperanckiej byłby już na starcie ćwiercią siebie.

Publikacja: 17.01.2015 07:17

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

Dla kogoś, kto dumnie eksponował się defilując ulicami Paryża na czele zmultiplikowanego Charlie coś takiego powinno być bułką z masłem. Nigel Farage – elokwentny wróg Unii - znów popisał się w Brukselce i strzelał w przewodniczącego Parlamentu Europejskiego jak w kaczy kuper. Znaczy, tym razem w kuper naszego Donka. To, że w swoim programie nie fascynował się tym Kraśko znaczy, że akurat był strasznie zaaferowany czymś innym. Wcale to też nie znaczy, że w Brukseli Farage nie drwił z Donka.

Fundamentalista typu moher, który popisy nędznej, ksenofobicznej gadzinówki „Charlie coś tam" uważa za bezczelną żenadę, pod żywiołowym ostrzałem Nigela przeżywałby trudne chwile. Mowy Nigela to nie spolegliwe ple ple ple. Stanowią one zawsze motyw na przebudzankę pomazańców europejskiego ludu z pomrocznego rojenia o obiadku, czy smakowitej kolacyjce. Bywają zabawne, są wygłaszane efektownie i zgodnie ze sztuką oratorską. Zazwyczaj bywały nie tylko prostym wymachiwaniem cepem. Pod tym względem nadwiślańskie, wyleniałe Korwinisko plasuje się, niestety, w innej lidze. Kiedy głos ma Farage, kamery dostają kopa. Wyłączanie Nigelowi mikrofonu naraża jego strażnika na nienawiść słuchaczy. Wyskoki tego pyskacza przejdą do historii parlamentaryzmu. Będą się odpalać w wirtualu nawet wówczas, kiedy da sobie spokój ostatni fan pająkopsa.

Moher i Donek w jednym przypominaliby coś na kształt pająkopsa. Byłoby toto śmieszne, ale nie ma prawa istnieć. Liczy się dziś wiara w postęp i demokrację, kulturowa jedność z Charliem, a z tego wynikają rozmaite korzyści. Między innymi, jak sądzę, moralna przewaga w sytuacji, w jakiej stawia człowieka cyniczne, publiczne lanie spuszczone chociażby przez kogoś takiego jak Farage. W świecie demokracji i wolności swobodnego słowa spod znaku „Charlie coś tam" wybryki Nigela plasują się przecież zaledwie na początku bladego mainstreamu.

W kolejce do kasy w spożywczaku przejrzałam z nudów GW i ujrzałam starcze kończyny karykaturki rozbawionego Papy Franciszka w karnawałowym dezabilu i baletowej euforii. Był to dowód rzeczowy, że do szczególnych ekscesów na łamach francuskiego szmatławca nie dochodzi. Na widok jednak nawet takiego lajciku Donek, uniesiony atmosferą paryskich wichrów wolności słowa, musi z palącym niedosytem wspominać okładkę z wizerunkiem samego siebie w czapeczce peruwiańskiej. Kudy tamtej śmiesznej okładce było nawet do takiego życzliwego żarciku z Franciszka.

Od tygodnia można być pewnym, że każdy Charlie po pachy, wzorcowo i honorowo ubawi się karykaturą samego siebie, w której wychodzi przynajmniej na idiotę, bandytę, knajaka, nieuka, cudaka, komika, całującego inaczej, wsioka, a najlepiej wszystko razem. Moherom można próbować tłumaczyć tę demokrację za pomocą archaicznego przysłowia „Dobry żart tynfa wart", ale w ich przypadku żadna metoda niewiele poskutkuje.

Charlie jednakowoż robi skądinąd dobrą robotę także dla moherów. Czy jest dziś bowiem taka inwektywa, której obawialibyśmy się użyć wobec ikon światowego postępu i demokracji, gdy już wiemy że nie przeraża ich żadna obelga? Gotowe są one, w imię prawa do gnojenia wszystkiego i wszystkich bez żadnych tabu i świętości, wypinać pierś w prowokacyjnym pochodzie, nie licząc się nawet z determinacją ludzi żyjących z kałachem pod poduszką. Jakże musi też ich razić prymitywna zemsta... Właściwie, czy przy pewnych okazjach może mi nie odpowiadać taka carte blanche wolności słowa?

Mimo to, wobec zmieszania z błotem aktualnego następcy brukselskiego mopa, mój zwykły entuzjazm dla produkcji Nigela znacznie się wystudził. Moher wyłazi z człowieka. Z moheru nie wyskoczysz.

Moher choruje na podmiotowość, a przez to nieraz cieszy się zupełnie nie wtedy, kiedy świetnie bawią się inni. Podmiotowość utrudnia życie. Ciężko jest z nią wytrzymać nawet w polskim kabarecie. Kabareciarz zapodaje: „D.pa!", publika bawi się do łez, podmiotowy jakoś nie. „Niepełnosprawna zakonnica w ciąży!"- dodaje figlarz do pieca. Uryczana ze szczęścia publika spada z krzeseł. Moher jest ogłuszony. Pan Duda z „Solidarności" odgraża się, że straszliwe „oflagowanie" w sprawie likwidacji górników „nasili się" już za tydzień, w przyszły wtorek. Moher - jak wyżej.

Podmiotowość dławi mohera, gdy Donald duka angielskie półsłówka zamiast za ciosem odparować wyspiarskiemu krzykaczowi. Już lepiej czysto po polsku a do rzeczy. Tłumacze są niewąską grupą brukselskich, opasłych kotów. Nie ma co ich oszczędzać. Priorytet wybranych języków w Unii jest kliniczną dyskryminacją narodów, którą akceptujemy nie wiedzieć czemu. Nie tego uczył nas Jan Paweł II w Watykanie. Wolność, równość, braterstwo – bardzo proszę, dukajcie wszyscy solidarnie. W esperanto! Cwaniaczek Farage w mowie esperanckiej byłby już na starcie ćwiercią siebie. Gdyby, na zasadzie wzajemności, spróbował przemówić do Donka po polsku, efekt chojrakowania od razu by skarlał.

Niestety, dzięki jego świetnej angielszczyźnie i my rozumiemy, o co się czepiał, a w istocie czym podburzał swoich wyborców. To wcale nie było dla nas śmieszne.

Farage mówił do tych, którym się wydaje, że robią Polakom łaskę pozwalając im u siebie pracować. Mentalność kolonialna akceptuje chętnie obcą siłę roboczą, dopóki oznacza to łatwy wyzysk nizin społecznych. Gorzej, gdy ktoś, kogo miło uważać jest za Piętaszka – cel kantów i żartów – deklasuje białego pana w prostej konkurencji. Polski emigrant w filmie „Tam gdzie da się żyć" nie może, na przykład, nadziwić się, że przeciętny pracownik angielskiego lotniska nie słyszał o Schoengen. Takie jest niejedno małe zdziwko Polaka na emigracji. A tu elektorat Nigela musiałby jeszcze pojąć, że Europarlament zarżnął polski węgiel i dożyna go pakietem klimatycznym. Że eurodeputowani zarżnęli polskie stocznie. Że Europa ochoczo śle żywność do Rosji, zamiast solidaryzować się z polskimi, bojkotowanymi przez nią rolnikami. I że dlatego nie ma u nas pracy. Skąd angielski nieborak ma wiedzieć, że to Churchil sprzedał nas komunie, a w Unii jesteśmy dopiero 10 lat? Rząd JKMości natomiast znowu przedłużył utajnienie dokumentów na temat mordu Sikorskiego, który nie dałby nas bolszewikom. Żal, gdzie mogliśmy być w tym momencie! Jeszcze w XX wieku Angielki i Francuzki masowo ubiegały się o super pracę guwernantki w co lepszym, polskim domu, lub starały się o posadę nauczycielki w naszych szkołach.

Wreszcie, kto by pomyślał. Nie tylko wielu bezrobotnych Polaków, ale także dumnego syna Albionu boli fakt, że Donkowi tak imponująco wzrosły ostatnio dochody. Nigel, szydząc z jego niedawnej biedy, nie ukrywał, że Polak na stanowisku w Brukseli, jako kolejny imigrant rujnuje finanse Zachodu. Co innego, jak widać, gdy na emigrację wydali się z ojczyzny Churchila pełnowartościowy nominat elektoratu brytyjskiego.

Donkowi radziłabym przeforsować wariant esperanta. Ewentualnie polskiego. Wtedy sobie posłuchamy. Niech imigranci z ojczyzny Churchilla pokażą, co potrafią!

Dla kogoś, kto dumnie eksponował się defilując ulicami Paryża na czele zmultiplikowanego Charlie coś takiego powinno być bułką z masłem. Nigel Farage – elokwentny wróg Unii - znów popisał się w Brukselce i strzelał w przewodniczącego Parlamentu Europejskiego jak w kaczy kuper. Znaczy, tym razem w kuper naszego Donka. To, że w swoim programie nie fascynował się tym Kraśko znaczy, że akurat był strasznie zaaferowany czymś innym. Wcale to też nie znaczy, że w Brukseli Farage nie drwił z Donka.

Pozostało 93% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości