Wojna między USA a Chinami?

Morze Południowochińskie gotuje się nie tylko od upałów. Narastają napięcia terytorialne, a gracz, którego zdanie może przeważyć szalę równowagi, odzywa się ostatnio coraz częściej.

Publikacja: 01.06.2015 20:57

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa

Tuba chińskiej propagandy powtarza do znudzenia, że dzięki chińskim decyzjom, sytuacja na morzu Południowochińskim ulega poprawie. Wszyscy, tzn. naukowcy, okoliczna ludność a nawet potencjalni rozbitkowie mają korzyści ze sztucznych wysp, nie ma mowy o żadnych instalacjach militarnych. Choć amerykańskie zdjęcia satelitarne dowodzą istnienie tych ostatnich, Pekin bawi się w kotka i myszkę z Waszyngtonem i co jakiś czas swoje wojskowe obiekty skutecznie chowa.

Zabawa się skończyła?

To, co dzieje się na spornym morzu, już dawno nie przypomina zabawy. USA przyznaje dodatkowe środki na korzystne kontrakty na łodzie straży przybrzeżnej dla Wietnamu, który od chińskiej ekspansji cierpi najbardziej. Filipiny nie mogą już wytrzymać tego, że pod ich bokiem rosną nowe wyspy, o których strona amerykańska sama wypowiada się, że Pekin produkuje je taśmowo. Niedawno także w dzienniku Global Times padła opinia o tym, że wojna pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi wydaje się nieuchronna. Dla Amerykanów bowiem warunkiem koniecznym i egzekwowalnym natychmiastowo jest wstrzymanie całej chińskiej aktywności odnośnie uzurpowania sobie coraz większego terenu na morzu Południowochińskim.

Wiceprezydent USA Joe Biden podkreślał na jednym z ostatnim wystąpień publicznych, jak bardzo nie podoba się Stanom Zjednoczonym chińska aktywność. Nazywał rzeczy po imieniu: platforma wiertnicza znajdująca się nie tam, gdzie powinna, jednostronnie narzucane zakazy połowów i fabryki sztucznych fragmentów lądu. Czy jednak to wszystko wystarczy, by zderzyć ze sobą militarnie dwie największe gospodarki świata? Co może także przynieść takie starcie, którego wcześniej za bardzo nie przewidywano?

Walka na liczby

PKB Stanów Zjednoczonych sięga 16,8 bln dolarów rocznie, Chin dla porównania 9,2 bln. Według szacunków wszystkie bogactwa spoczywające na terenie morza Południowochińskiego mogłyby przynieść bilion dolarów, ale dopiero w horyzoncie pół wieku. Kolejne wstępne analizy konfliktu, który mógłby się rozpocząć między oboma państwami zakładają koszty na poziomie 5 bln dolarów. I to w przypadku wojny toczonej przez długi czas.

Global Times, który poddał czarny scenariusz pod rozwagę, to tabloid sponsorowany przez chiński rząd. Podobnie jak reszta wiodących tytułów w kraju nie ma w zwyczaju podważania linii partii i pisania czegokolwiek sprzecznego z oficjalnym kursem. Wizja wojny w tym dzienniku jest zatem bardziej próbą zastraszenia Amerykanów, zwiastuje początek nowego etapu gry w próbę sił. Przed kilkunastoma tygodniami obie strony porównywały już zaistniałą sytuację do prężenia przed sobą muskułów, jednak bieżąca faza przyniesie nową formę pojedynku.

Oby historia nie zakończyła się równie bezsensownie, co brytyjsko-argentyńskie zmagania o Falklandy toczone przez dwa miesiące w 1982 roku. Po zmaganiach pozostało ponad 900 ofiar, głęboki niesmak i komentarz pisarza Jorge Luisa Borgesa, że zmagania były na miarę walki dwóch łysych o grzebień. Lepiej czasem wcześniej podrapać się w głowę i sprawdzić, czy przypadkiem taki grzebień jest nam w ogóle potrzebny.

Publicystyka
Bogusław Chrabota: Pożegnanie papieża Franciszka i polska polityka
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: A może zwycięzcą wyborów prezydenckich będzie Adrian Zandberg?
Publicystyka
Nawrocki zyskuje w Kanale Zero. Czy Trzaskowski przyjmie zaproszenie Stanowskiego?
Publicystyka
Przemysław Kulawiński: Spór o religię w szkołach. Czy możliwe jest pogodzenie skrajnych stanowisk?
Publicystyka
Marek Migalski: Końskie – koszmar Rafała Trzaskowskiego