"Rzeczpospolita": W swojej encyklice papież Franciszek dziwi się, że po ostatnim kryzysie finansowym, który obnażył słabości obecnego systemu ekonomicznego, nie wyciągnięto właściwych wniosków. Pan podobną tezę stawia w swojej książce.
Paul H. Dembinski, ekonomista, współtwórca Obserwatorium Finansów w Genewie, autor m.in. książki „Kryzys ekonomiczny i kryzys wartości": Papież wychodzi od ekologii. Mówi, że zniszczenia ekologiczne są wytworem gospodarki, która produkuje dużo odpadów. Ale odpadami są nie tylko śmieci, bywają nimi również ludzie. Papież od ekologii przez etykę przechodzi do ekonomii. Punktuje też ograniczenia technologii: technologia sama w sobie, gdy nie pytamy o sens jej użycia, może siać spustoszenie. I to wielorakie: i antropologiczne, i etyczne, i ekologiczne. Papież pokazuje też, że wydajność finansowa, czysta chęć zysku, „greed" [chciwość – red.] – sama się napędza i dochodzi do poziomu krytycznego. Jesteśmy blisko granicy wytrzymałości. Dziś stoimy na skraju katastrofy ekologicznej i społecznej. Musimy w centrum debat ekonomicznych i politycznych znów postawić człowieka jako punkt odniesienia. Trudno to zrobić, bo nie pasuje do dyskusji o miliardach euro czy technologiach – ale jest konieczne.
Główna teza pańskiej książki „Kryzys ekonomiczny i kryzys wartości" jest taka, że sama chciwość już nie wystarczy.
Nie wystarczy. A na pewno nie jest dobra dla wszystkich. Dotąd uważano, że taka postawa jest dobra dla mnie, mojego przedsiębiorstwa, mojego kraju. Kryzys pokazał, że istnieją granice takiego twierdzenia. Chciwość może być dobra dla mnie, ale niekoniecznie dla otoczenia, firmy, państwa itd.