Marine Le Pen stawia na muzułmanów

Dotychczas było tak, że partie radykalne, skrajnie populistyczne i ultraprawicowe nie miały w Europie szans na prawdziwe rządzenie.

Aktualizacja: 14.10.2015 23:59 Publikacja: 14.10.2015 22:00

Marine Le Pen stawia na muzułmanów

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Rozpościerał się bowiem nad nimi szklany sufit – wystarczająco duży elektorat negatywny plus – w niektórych krajach – blokująca zdobywanie odpowiedniej liczby mandatów ordynacja wyborcza.

Być może wskutek obecnego kryzysu z falą uchodźców za jakiś czas się to zmieni i partie antyimigranckie zaczną zdobywać większość w parlamentach. Niektórzy antyestablishmentowcy nie zamierzają jednak czekać. Już próbują pozyskiwać nowych wyborców, i to w grupach, które kojarzyły się dotychczas ze światem przez nie zwalczanym. Największe z takich ugrupowań w Europie, francuski Front Narodowy, postanowiło się więc otworzyć na muzułmanów.

Pozornie wydaje się to absurdalne, by budująca popularność na hasłach antyimigranckich partia zwracała się o poparcie do wyznawców islamu, stanowiących zdecydowaną większość byłych, obecnych i przyszłych imigrantów.

Być może jednak szefowa Frontu Marine Le Pen poważnie potraktowała ostatnią powieść Michela Houellebecqa „Uległość", z której wynika, że nie ma szans na prezydenturę. Bo establishment, od socjalistów po gaullistów, by uniemożliwić jej zwycięstwo w drugiej turze wyborów, poprze kandydata partii muzułmańskiej. Wydając przy okazji Francuzów na islamizację, w tym pozbawienie praw kobiet i mniejszości, które teoretycznie powinny być mu bliskie.

Niezależnie od tego, czy inspiracja pochodzi z literatury, pomysł wcale nie jest skazany na porażkę. Wielu zwolenników Frontu Narodowego da się zapewne przekonać, że w celu zdobycia władzy można się dogadać i z częścią muzułmanów, by – gdy już się ją zdobędzie – zatrzymać napływ następnych. Także dla części wyznawców islamu może być to atrakcyjne, na przykład dla tych, którzy potrzebują pracy, a nie dodatkowej konkurencji współwyznawców.

Wchodząc w sojusz z częścią muzułmanów, Marine Le Pen może myśleć o przebiciu szklanego sufitu. To nie jest pocieszająca wizja dla Polski.

Nie trzeba Houellebecqa, by opisać, co zrobi Marine Le Pen. Doprowadzi do zamknięcia granic, zerwie z Ameryką, zwiąże się z Rosją, uzna prawo silniejszego w stosunkach międzynarodowych. Krótko mówiąc, zniszczy Unię Europejską w dzisiejszym rozumieniu i zagrozi naszemu bezpieczeństwu. A czy zrobi to z pomocą wyznawców islamu, to ma drugorzędne znaczenie.

Rozpościerał się bowiem nad nimi szklany sufit – wystarczająco duży elektorat negatywny plus – w niektórych krajach – blokująca zdobywanie odpowiedniej liczby mandatów ordynacja wyborcza.

Być może wskutek obecnego kryzysu z falą uchodźców za jakiś czas się to zmieni i partie antyimigranckie zaczną zdobywać większość w parlamentach. Niektórzy antyestablishmentowcy nie zamierzają jednak czekać. Już próbują pozyskiwać nowych wyborców, i to w grupach, które kojarzyły się dotychczas ze światem przez nie zwalczanym. Największe z takich ugrupowań w Europie, francuski Front Narodowy, postanowiło się więc otworzyć na muzułmanów.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Michał Kolanko: PiS poszerza namiot, Kaczyński tonuje nastroje
Publicystyka
Łukasz Warzecha: Pani minister, las się pali
Publicystyka
Jan Parys: Imperializm Rosji to nie czołgi i rakiety, lecz mentalność Rosjan
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Imperialna buta Siergieja Ławrowa w ONZ
Publicystyka
Jerzy Haszczyński: Hezbollah bez liderów, Bliski Wschód bez jasnej przyszłości