Zaskakujący wyrok obniżający podatki był zdecydowanie na czasie. Tak się bowiem dziwnie złożyło, że trzy dni po zwycięskich dla PiS wyborach Trybunał orzekł, iż dotychczasowy system opodatkowujący nawet najniższe dochody jest niesprawiedliwy społecznie.
Nie bardzo wiem dlaczego sędziowie uznali, że kwota wolna powinna być mechanizmem zapewniającym, by naprawdę najubożsi nie płacili podatków. W efekcie tak postawionego problemu (braku mechanizmu korygowania kwoty wolnej od podatku), budżet powinien każdemu (zarabiającemu powyżej 6-7 tys zł rocznie) podatnikowi zwracać do prawie 900 zł, wydając na ten cel około kilkunastu miliardów złotych. Gdyby fiskus odpuścił tylko najuboższym, budżet nie byłby tak zagrożony.
PiS-u to nie martwi, bo partia ta zapowiada, że chce i tak podnieść kwotę wolną do 8 tys zł. A więc do poziomu jeszcze wyższego, niż nakazuje wyrok Trybunału (koszt 21-22 mld zł).
Dla "Gazety Wyborczej" wyrok Trybunału to jej zwycięstwo. "GW" twierdzi natomiast, że to problem dla PiS, choć przedstawiciele tej partii cieszą się z tego werdyktu. W "Rzeczpospolitej" pochylamy się raczej nad problemami prawnymi i wysokimi kosztami tego wyroku. Co ciekawe "Dziennik Gazeta Prawna" na swoim froncie na wyrok patrzy wyłącznie od strony jego korzyści dla portfeli Polaków. O jego fatalnym wpływie na finanse publiczne pisze już w głębi numeru.
A że wyrok będzie silnie oddziaływał na budżet to oczywiste. W "Rzeczpospolitej" Mirosław Gronicki mówi, że jeśli przeprowadzić tylko prostą operację podniesienia kwoty wolnej, to trzeba będzie podnieść podatki albo ciąć zdecydowanie wydatki.