Kościelniak: Kosmiczna liga okręgowa

Gdy już przestaniecie się śmiać z planów podboju wszechświata przez Polską Agencję Kosmiczną, pomyślcie: narodowe agencje wszędzie przyczyniają się do powstawania nowych technologii i rozwoju innowacyjnych gałęzi przemysłu.

Publikacja: 04.01.2016 20:45

Kościelniak: Kosmiczna liga okręgowa

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Zwykle – choć nie jest to regułą – generują nowe miejsca pracy. Techniki satelitarne są podstawą do określania pozycji, obrazowania, mapowania czy przesyłania danych, o czym przekonacie się, patrząc na ekran smartfona.

Innymi słowy, polskie satelity to konieczność, a nie fanaberia instytucji ulokowanej przy ulicy Trzy Lipy w Gdańsku z budżetem 10 mln zł na cały rok.

Na razie w dziedzinie podboju kosmosu Polska wypada, delikatnie mówiąc, średnio. Kiedyś (z niemałą pomocą towarzyszy radzieckich) wystrzeliliśmy Hermaszewskiego. Kilka lat temu poleciał studencki satelita PW-Sat, który kosztował ok. 200 tys. zł. Drugim – i pierwszym naukowym – był Lem, należący do kategorii nanosatelitów – ważył ok. 6 kg. Taki sam jest wystrzelony w połowie 2014 roku Heweliusz.

I jeśli chodzi o satelity, to by było na tyle. Lepiej niż Mauritius i Wenezuela, gorzej niż Wietnam i Nigeria. Pod tym względem znajdujemy się w kosmicznej lidze okręgowej. Nie mamy własnego satelity telekomunikacyjnego, prawdopodobnie nie bylibyśmy w stanie sami go zbudować. Podobnie jest z planowanymi satelitami obserwacyjnymi. Koszt budowy jednego to tyle co kilka kilometrów autostrady.

Ale eksploatacja takich urządzeń może przynieść konkretne pieniądze ze sprzedaży informacji pochodzących z obserwacji czy opłat za transmisję danych. Są też zyski niematerialne. Nikt nie ukrywa, że urządzenia, o których myśli np. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, będą satelitami podwójnego przeznaczenia. Oprócz wykonywania zadań cywilnych będą dostarczały dane dla administracji i wojska – nie dajmy się zwieść, że chodzi o obserwację „kosmicznych śmieci" zagrażających polskim satelitom.

Wszystko to oczywiście pod warunkiem, że POLSA zdobędzie odpowiednie środki na ich budowę – spoza budżetu Europejskiej Agencji Kosmicznej.

Polska kosmiczną potęgą nie będzie. Ale bez próby wejścia na ten rynek pozostaniemy wprawdzie uznanym, ale tylko podwykonawcą.

Publicystyka
Roman Kuźniar: 2024. Koniec liberalnego porządku
Cykl Partnerski
Przejście do nowej energetyki musi być bezpieczne
wspomnienie
Pożegnanie Leszka Moczulskiego: dziś wszyscy jesteśmy Konfederatami
analizy
Jacek Nizinkiewicz: Zbigniew Ziobro ma siłę, żeby stanąć przed komisją ds. Pegasusa
analizy
Wojna Rosji z Ukrainą dobiega końca. Zachód szuka salomonowego rozwiązania
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Jarosław Kaczyński niczego nie zapomniał i niczego się nie nauczył