Te cztery duże chińskie znaki wraz z prezydenckim podpisem oraz chińskim dopiskiem o roku 1979, 56. z kolei w azjatyckim zodiakalnym cyklu, któremu patronowały ziemia, koza i symbol yin, trafiły do Park Geun-hye na początku września. Dokładnie trzeciego dnia tego miesiąca podczas oficjalnego spotkania z Władimirem Putinem. Prezydent Rosji chciał podarować pani Park coś osobistego o wyjątkowej wartości.
Podobno miał to być rewanż za prezent, jaki na nowy rok 2016 otrzymała od prezydent Korei córka Putina Jekaterina. Pani Park wyruszyła się kaligrafią autorstwa swojego ojca, jednak hasło sprzed lat sprawiło, że trzy miesiące i sześć dni później właśnie taką zjednoczona siła ludzi zawiesiła ją na stanowisku.
Nowy rok 2017 przyniósł spotkanie Park Geun-hye z dziennikarzami. Pani Park, która do tej pory unikała takich okazji do szczerych rozmów jak ognia, tym razem dała się sfotografować w niewielkiej grupce reporterów przy stole pełnym pustych nakryć. Wygłosiła swoją wersję wydarzeń, według której żaden ze stawianych jej zarzutów nie ma sensu. Prezydent podtrzymuje swoją niewinność i przez 50 minut starała się pokazać, że oskarżano ją o tak niewiarygodne rzeczy, że aż nie było potrzeby tych oskarżeń odpierać.
Park Geun-hye odniosła się także do tak zwanych "siedmiu brakujących godzin", czasu nieudokumentowanego, który jako głową państwa miała spędzić na romansowaniu, operacji plastycznej albo dziwnych praktykach religijnych. Pani prezydent te zarzuty wymienia jednym tchem pokazując, jak bardzo krzywdzące są to słowa. Twierdzi, że wtedy gdy tonął prom Sewol otrzymywała informacje na bieżąco. Według pierwszych raportów akcja ratunkowa miała zakończyć się szybkim sukcesem. Dopiero później okazało się, że ten raport został sfałszowany, żeby ukryć przed nią prawdziwy obraz tragedii. 16 kwietnia 2014 roku Park nie spotkała się w ciągu tych siedmiu godzin z nikim spoza prezydenckiego pałacu. Odwiedziła ją jedynie umówiona wcześniej fryzjerka i osoba, która przyniosła lekarstwo na ból w szyi.
Można zatem uznać, że córka idzie w ślady swojego ojca odnośnie noworocznych życzeń dla narodu. W jej przypadku trochę trudno jednak o wiarę w prawdziwość intencji. 2015 rok upłynął pani Park na spotkaniach z przedstawicielami największych koreańskich koncernów, tzw. czeboli, którzy byli stawiani przed faktem dokonanym. Mieli wpłacać na konto rządowych fundacji promujących kulturę gigantyczne kwoty, a w zamian otrzymywali dostęp do państwowych projektów. Według słów jednego z oskarżonych doradców do czeboli po dokonaniu wpłaty szła wiadomość zwrotna, że "pani prezydent jest zainteresowana ich projektem".
Jak na razie pierwsze godziny nowego roku przyniosły aresztowanie córki Choi Soon-sil, wieloletniej powierniczki Park Geun-hye. 20-letnia Chung Yoo-ra trafiła w ręce policji w duńskim mieście Aalborg. Razem z nią w domu miało znajdować się troje dorosłych Koreańczyków i małe dziecko, prawdopodobnie jej własne, urodzone w 2015. Wszyscy przebywali na terenie Danii nielegalnie. Miejscową policję na trop naprowadził koreański reporter telewizji JTBC, która dwa lata przed październikowym wybuchem afery informowała o nadmiernych wpływach Choi Soon-sil na najwyższych szczeblach władzy.