Na stanowisko przewodniczącego Rady UE nie ma natomiast szans Jacek Saryusz-Wolski. Nigdy nie był premierem ani prezydentem, a z tej półki bierze się – zgodnie z krótką tradycją – kandydatów na to stanowisko. W 2014 roku z Tuskiem rywalizowali szefowie rządów (byli lub aktualni) Danii, Łotwy czy Finlandii.
Po co zatem PiS miałby wystawiać kandydaturę Saryusza-Wolskiego, skoro on nie ma szans? Jeżeli to rzeczywiście zrobił, to zapewne w innym celu. Jeżeli tym celem jest spektakularne przedstawienie Europie nowego szefa polskiej dyplomacji, to można temu tylko przyklasnąć. Saryusz-Wolski wykazał się jako twardy obrońca polskich interesów, choćby w decydującym momencie negocjacji akcesyjnych do UE. A jednocześnie jest bardzo doświadczonym politykiem unijnym, który nawet w sytuacjach kryzysowych posługuje się językiem dyplomatycznym i umie budować sojusze.