Trump wycofuje wojska z Syrii, pozwalając na ofensywę turecką przeciw Kurdom. W tamtejszych więzieniach są setki dżihadystów, w tym z Europy. Czy to problem dla naszego kontynentu?
Tak, bo nie wiemy, czy będą nadal trzymani w więzieniach, uciekną lub zostaną wypuszczeni i spróbują wrócić. Ale trzeba podkreślić, że ten problem Europa sama sobie stworzyła. Po pierwsze, nie udało się tych ludzi powstrzymać przed wyjazdem do Syrii. A jak się już tam znaleźli i są w więzieniach, to widzimy niemożność poradzenia sobie z tym problemem. Proponuje się międzynarodowy trybunał czy sądzenie ich w Iraku. Jednak większość z tych opcji jest niewykonalna, a na pewno nie w krótkim czasie. Europejskie rządy założyły, że ci ludzie pozostaną w kurdyjskich więzieniach przez trzy, cztery, pięć lat. Czyli zgodziły się na to, by europejscy obywatele byli przetrzymywani na obszarze poza jakąkolwiek jurysdykcją, przez grupę, która nie jest uznana międzynarodowo. Nie chcę powiedzieć, że to małe Guantanamo, bo USA same stworzyły Guantanamo, a Europa „tylko” toleruje ten stan w Syrii poprzez brak działań. To nie jest dokładnie to samo, ale też tak bardzo się nie różni.
Zgodziłby się więc pan z Donaldem Trumpem, który mówi, że Europa powinna się zająć swoimi bojówkarzami?
Jeśli przeanalizuje się różne opcje, to poza repatriacją nie ma żadnego innego rozwiązania, akceptowalnego międzynarodowo i w krótkim czasie. Powrót też zawiera ryzyko, bo sprowadzamy ludzi, wśród których mogą być niebezpieczni osobnicy. Ale jednocześnie można ich sądzić, wsadzić do więzienia, potem dokładnie monitorować. Ryzykowne, ale to najlepsze rozwiązanie. Nie trzeba wszystkich sprowadzać, część z nich można legalnie sądzić w Iraku, jeśli są dowody, że popełnili tam przestępstwa. Choć ta druga opcja dotyczy raczej mniejszości.
Przeczytaj też: Nikt nie płacze po samozwańczym przywódcy tzw. Państwa Islamskiego