W środowisku młodzieży chrześcijańskiej tendencja jest odwrotna. O ile 4,3 proc. nastolatków chrześcijan określających się jako „bardzo religijni” popełniło w okresie roku pięć wykroczeń z użyciem siły, to wśród „bardzo religijnych” muzułmanów współczynnik ten wynosił 10,2 proc.
Takie dane znajdują się w opublikowanym właśnie raporcie Instytutu Kryminologii Dolnej Saksonii (KfN). Ustalono także, że największą gotowość do przemocy wykazują chłopcy z rodzin pochodzących z byłej Jugosławii (9,4 proc. pytanych) oraz z Turcji (8,3 proc.), a najmniejszą z rodzin azjatyckich (2,6 proc.).
– Mamy poważne zastrzeżenia do wyników tych badań, których celem jest zdyskredytowanie społeczności muzułmańskiej – tłumaczy w rozmowie z „Rz” Ali Kizylkaya, szef Rady Islamskiej, jednej z największych organizacji muzułmańskich w Niemczech. Kizylkaya przypomina o dyskusji, która wybuchła dwa lata temu po zakatowaniu emerytowanego nauczyciela przez dwóch młodocianych bandytów. – Mamy za dużo młodocianych przestępców ze środowisk imigracyjnych, czas na zaostrzenie kar – zażądali wtedy konserwatyści z CDU na czele z premierem Hesji Rolandem Kochem. Na ich głowy posypały się oskarżenia o próbę podziału społeczeństwa, a Koch o mały włos nie przegrał wyborów w swoim landzie.
Wnioski raportu są jednak trudne do podważenia. Instytut Kryminologii zbadał 45 tys. młodych, w tym 10 tys. z rodowodem imigracyjnym. Nawet po wykluczeniu czynników środowiskowych widać wyraźną skłonność do przemocy w kręgach młodych muzułmanów. Dlaczego? – To wynik dominacji mężczyzn w tej społeczności oraz utrwalania się postaw macho – tłumaczy Christian Pfeiffer, główny autor raportu.