W środę rusza od początku proces w pierwszej aferze finansowej III RP. Oskarżeni, szefowie domu maklerskiego WGI – w tym prezesi Maciej S. i Łukasz K. – mieli inwestować środki klientów na rynku walutowym (forex), wykazując zyski rzędu nawet kilkudziesięciu procent. Zamiast tego pieniądze wyprowadzali, m.in. prowadzili podwójną księgowość, działali bez licencji nadzoru finansowego. Spółka okazała się piramidą finansową. W efekcie 1300 inwestorów straciło w 2006 r. łącznie ok. 340 mln zł – dziś to ponad miliard złotych.
Mimo mocnych dowodów i trzech opinii biegłych potwierdzających oszustwo, w 2020 r. prowadząca proces sędzia Anna Bator-Ciesielska w Sądzie Okręgowym w Warszawie uniewinniła oskarżonych od zarzutu niegospodarności. Jak pisała „Rzeczpospolita”, był to wyrok wbrew zebranym dowodom, a do rozmycia odpowiedzialności przyczyniła się prokuratura, latami nieudolnie prowadząca postępowanie. Sędzia uznała linię obrony oskarżonych – że to zabranie w kwietniu 2006 r. licencji WGI doprowadziło do strat pokrzywdzonych, bo uniemożliwiło im dalszą działalność. Dwa miesiące później – na wniosek klientów – sąd postawił firmę w stan upadłości. Spółka była już wtedy bankrutem.
Czytaj więcej
Spółki, gdzie wspólnikiem jest szefowa rady nadzorczej w KGHM, nie składają sprawozdań finansowych. Sąd wszczął postępowania przymuszające i likwidacyjne.
Także nadzór finansowy (dziś KNF) popełnił kluczowy błąd – w ogóle nie powinien dawać licencji WGI, bo spółka wysyłała do urzędu Komisji i do klientów rozbieżne dane dotyczące wyceny rachunków inwestycyjnych – WGI wykazywała kosmiczne zyski wyłącznie „na papierze”.
Apelację od wyroku uniewinniającego wnieśli prokurator i pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych – inwestorów, oraz KNF. W całości uwzględnił je Sąd Apelacyjny i nakazał ponowny proces.