Co najmniej 79 uczniów i 3 inne osoby, w tym dyrektor szkoły, porwano w poniedziałek wcześnie rano w mieście Bamenda, stolicy Regionu Północno-Zachodniego i departamentu Mezam. Z udziałem kameruńskiej armii rozpoczęła się wielka akcja poszukiwawcza.
Region, w którym doszło do porwania, w ostatnich latach został dotknięty przez secesjonistyczną rebelię.
Prowadzący negocjacje poinformowali, że porywacze wypuścili uczniów i kierowców. W sumie 79 osób. Przetrzymywani nadali są dyrektor szkoły i jeden z nauczycieli.
Uprowadzenie uczniów z Bamendy natychmiast nasuwa porównania z porwaniem przez Boko Haram w 2014 roku kilkuset dziewczynek, uczennic szkoły w Chibok w sąsiadującej z Kamerunem Nigerii. Jak dotąd nie udowodniono żadnych powiązań między kameruńskimi separatystami a nigeryjskimi islamskimi terrorystami.
Prezydent Paul Biya, wybrany na to stanowisko w zeszłym miesiącu po raz siódmy, wygłaszając inauguracyjne przemówienie nie wspomniał o porwaniu, ale zaatakował separatystów: - Muszą być świadomi, że spotkają się z determinacją naszych sił zbrojnych i sił bezpieczeństwa, i staną przed obliczem prawa - mówił Biya.