Meksykański arcybiskup zadarł z bandytą

Życie arcybiskupa Durango jest w niebezpieczeństwie. Naraził się najbardziej poszukiwanemu w Meksyku przestępcy - Joaquinowi Guzmanowi, zwanemu z powodu krępej budowy ciała El Chapo, przez którego już zginął jeden arcybiskup.

Aktualizacja: 21.04.2009 09:44 Publikacja: 21.04.2009 09:35

Meksykańska policja

Meksykańska policja

Foto: AFP

W ubiegły piątek 70-letni arcybiskup Hector Gonzalez Martinez zwołał dziennikarzy i powiedział im głośno to, o czym mieszkańcy stanu szepczą po kątach. – El Chapo żyje w Guanacevi, wiedzą o tym wszyscy oprócz władz – oznajmił. Skarżył się mediom, że księża z jego diecezji obejmującej północne stany Durango i Zacatecas są terroryzowani przez siepaczy karteli narkotykowych, a władze nie robią nic, by ich chronić. Nie poprzestał na ogólnikach. Padały nazwiska i nazwy miejsc, w których można spotkać bandytów. Jako kryjówkę El Chapo wskazał liczące 11 tys. mieszkańców górskie miasteczko Guanacevi, oddalone o 300 km od stolicy stanu Durango.

55-letni Guzman, którego „Forbes” zalicza do najbogatszych ludzi świata, stoi na czele międzynarodowej grupy przestępczej o nazwie Przymierze Krwi, znanej także jako kartel z Sinaloa. Od aresztowania szefa kartelu znad Zatoki Osiela Cardenasa uważany jest za największego handlarza narkotyków w Meksyku, a może i na świecie. Wymiarowi sprawiedliwości udało się raz wsadzić go za kratki, ale pozwolił mu się wymknąć w podejrzanych okolicznościach. 24 maja 1993 roku na lotnisku w Guadalajarze doszło do strzelaniny między ludźmi kartelu z Culiacan (którego szefem był Guzman) i kartelu z Tijuany. Przez pomyłkę został zabity arcybiskup Juan Jesus Posadas Ocampo, którego bandyci z Tijuany wzięli za El Chapo. Zginęło też sześć innych osób. Kilka tygodni później Guzman został zatrzymany w Gwatemali. Nie obciążono go odpowiedzialnością za śmierć hierarchy, bo to on miał zginąć, ale postawiono mu zarzut przynależności do organizacji przestępczej i nielegalnego posiadania broni. Trafił do zakładu karnego w meksykańskim Jalisco, skąd w 2001 roku udało mu się uciec. Podobno przekupił strażników i opuścił zakład Puente Grande wraz z brudną bielizną. Od tego czasu poszukuje go meksykańska policja, FBI i Interpol. Władze Meksyku dają 2 mln dolarów za wskazanie jego miejsca pobytu, USA – 5 mln. Mimo to nie ma chętnych do wydania bandyty.

Dlatego oświadczenie arcybiskupa wprawiło dziennikarzy w osłupienie. Do tego stopnia, że lokalna prasa wolała je przemilczeć. A ogólnokrajowe gazety, które odważyły się je przedrukować, dziwnym trafem nie dotarły do kiosków.

Urażone poczuły się władze, prokuratura i policja. Zażądały dowodów. - Wszyscy obywatele posiadający informacje mogące doprowadzić do zatrzymania przestępcy winni przekazać je władzom - oświadczył szef policji federalnej Rodrigo Esparza Cristerna. - Arcybiskup widać wie coś, czego my nie wiemy.

Nie wiadomo, czy sprawca zamieszania przestraszył się policji czy El Chapo, w każdym razie w niedzielę w specjalnym komunikacie rozesłanym przez archidiecezję przeprosił wszystkich, których obraził swoim oświadczeniem. Tłumaczył, że mówiąc o miejscu pobytu poszukiwanych bandytów, powtórzył jedynie to, co słyszał od wiernych. - Ludzie twierdzą, że El Chapo jest tu, tam, ówdzie. Moja wiedza może się wydać naiwna, bezkrytyczna czy fantazyjna, ale pochodzi ona z bezpośrednich kontaktów duszpasterskich - dodał. Rzecznik archidiecezji Victor Solis, który wystąpił w telewizji Milenio, próbował bagatelizować całą sprawę, mówiąc, że arcybiskup powtarza „legendy”.

Reklama
Reklama

Hector Gonzalez Martinez nie pierwszy raz występuje przeciw kartelom. Wielokrotnie wzywał wiernych do solidarnego przeciwstawienia się tej pladze i organizował marsze protestacyjne. Opozycyjna lewicowa Partia Rewolucji Demokratycznej żąda ochrony dla arcybiskupa. Oczekuje też, że policja podejdzie poważnie do jego słów, w przeciwnym razie nie powinna liczyć na to, że obywatele będą traktować serio jej apele o współpracę w zwalczaniu karteli narkotykowych.

W wojnie ze zorganizowaną przestępczością w Meksyku, którą ogłosił w 2006 roku prezydent Felipe Calderon, zginęło już prawie 11 tys. ludzi, z czego 1100 od początku tego roku.

W ubiegły piątek 70-letni arcybiskup Hector Gonzalez Martinez zwołał dziennikarzy i powiedział im głośno to, o czym mieszkańcy stanu szepczą po kątach. – El Chapo żyje w Guanacevi, wiedzą o tym wszyscy oprócz władz – oznajmił. Skarżył się mediom, że księża z jego diecezji obejmującej północne stany Durango i Zacatecas są terroryzowani przez siepaczy karteli narkotykowych, a władze nie robią nic, by ich chronić. Nie poprzestał na ogólnikach. Padały nazwiska i nazwy miejsc, w których można spotkać bandytów. Jako kryjówkę El Chapo wskazał liczące 11 tys. mieszkańców górskie miasteczko Guanacevi, oddalone o 300 km od stolicy stanu Durango.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Przestępczość
Polak zamordowany w okolicach Aten. Greckie media podały nazwisko
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Przestępczość
Nadzy Etiopczycy na ulicach Lubina - to ofiary brutalnego porwania
Przestępczość
Japonia: Pierwsza egzekucja od 2022 roku. Stracono „zabójcę z Twittera”
Przestępczość
Wietnam kończy z karaniem śmiercią za wywoływanie wojny
Przestępczość
Strzelanina w USA. Wśród ofiar ośmiomiesięczne dziecko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama