Dwa dni po masakrze w Newtown w Connecticut, w której zginęło włącznie z zamachowcem 27 osób, w tym 20 dzieci, Ameryka wciąż nie może się otrząsnąć z szoku. W kościołach wszystkich wyznań modlono się w niedzielę za rodziny ofiar, w oczach ludzi gromadzących się w świątyniach można było zobaczyć łzy.
Prawo do posiadania broni sankcjonuje Druga Poprawka do Konstytucji USA
W samym Newtown, które tłumnie odwiedzają nie tylko reporterzy z całego świata, ale także ludzie chcący okazać solidarność i współczucie rodzinom ofiar, odprawiono w niedzielę serię nabożeństw, poczynając od porannej mszy świętej w katolickim kościele pod wezwaniem Świętej Róży. Podczas jednej z takich ceremonii policja była zmuszona ewakuować kościół. Alarm okazał się na szczęście fałszywy. Wielu mieszkańców zdjęło sprzed domów świąteczne dekoracje. Przed szkołą i kościołami zapalano świece i ustawiano kwiaty. Rozpoczęto przygotowania do pogrzebów, które będą się odbywać na początku przyszłego tygodnia. Kolejne konferencje prasowe przynosiły nowe tragiczne i wręcz makabryczne szczegóły na temat strzelaniny.
Prezydent Barack Obama, który odwiedził Newtown w nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego, aby w miejscowej szkole średniej wziąć udział w nabożeństwie ekumenicznym, wezwał wszystkich do podjęcia „konkretnych działań", aby zapobiec powtarzaniu się podobnych tragedii w przyszłości. Większość Amerykanów nie miała do tej pory okazji zobaczyć swojego prezydenta tak poruszonego. Obama, mający opinię człowieka, którego trudno wyprowadzić z równowagi, musiał przerywać swoje oświadczenia i sobotnie przemówienie radiowe i ocierać łzy.
Po raz kolejny rozgorzała w USA dyskusja na temat ograniczenia dostępu do broni palnej. Emocje rozgrzał rzecznik prasowy Białego Domu Jay Carney, który oświadczył, że moment tragedii nie jest najlepszy, aby rozpoczynać debatę na ten temat. Nie wytrzymał burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg, który przewodniczy koalicji Burmistrzowie przeciwko Nielegalnej Broni. – Słyszeliśmy już w przeszłości podobną retorykę. Nie widzieliśmy natomiast przywództwa – zarówno ze strony Białego Domu, jak i Kongresu. To się musi skończyć – mówił gospodarz Nowego Jorku, który odniósł w ciągu ostatnich lat znaczące sukcesy, znacznie zmniejszając liczbę zabójstw z udziałem broni palnej.