Gigantyczny rejestr danych marketingowych należący do firmy zajmującej się pozyskiwaniem klientów do reklamy wykorzystał nielegalnie do zarobku informatyk z Łodzi. Rozsyłał próbki, zachęcając do zakupu, a pokaźną część sprzedał. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", proceder przerwali policjanci i prokuratorzy zajmujący się zwalczaniem cyberprzestępczości.
– Pozostająca w bezprawnym obrocie baza zawierała łącznie ponad 2 mln rekordów obejmujących dane obywateli różnych krajów, takie jak imiona, numery telefonów i adresy e-mail. Jej wartość według szacunków pokrzywdzonej firmy przekracza 110 mln zł – mówi Dominik Rozdziałowski, dyrektor Biura do Walki z Cyberprzestępczością Komendy Głównej Policji, które rozpracowało nadużycia.
Konrad K., 28-letni informatyk, usłyszał zarzuty.
Sprawa jest wyjątkowa ze względu na skalę informacji, jakie znalazły się w przestępczym obrocie, ale ma też inny aspekt – rzuca światło na to, jak to możliwe, że nie dając swoich „namiarów", bywamy zarzucani propozycjami zakupu różnych towarów.
Konrad K. prowadził własną działalność. Przy jednym z projektów wspomagał informatycznie firmę z branży marketingowej. Rozstał się z nią w zgodzie. Wkrótce okazało się jednak, że handluje jej własnością.