Rzeczpospolita: Czy wezwanie pracownika na ćwiczenia wojskowe to duży problem dla firmy?
Grzegorz Orłowski: To powszechnie przyjęte rozwiązanie w krajach Europy Zachodniej i Stanach Zjednoczonych. Poza tym wojsko planuje takie ćwiczenia z dużym wyprzedzeniem, aby było to jak najmniej uciążliwe dla pracodawców. Oczywiście jest to związane z dodatkową papierkową robotą przy wystawianiu zaświadczeń o zarobkach zatrudnionego czy załatwianiu w razie potrzeby zastępstwa za wezwanego przez armię pracownika. Nie jest to jednak bardziej uciążliwe niż w przypadku choroby zatrudnionego. Za okres ćwiczeń pracodawca nie musi płacić wynagrodzenia pracownikowi, w odróżnieniu od pierwszych 33 dni choroby, za które należy mu się wynagrodzenie chorobowe z firmowych pieniędzy.
A co z wątpliwościami dotyczącymi zaświadczeń o zarobkach pracowników i niezgodności rozporządzenia z ustawą?
Moim zdaniem nie ma tu żadnej dyskusji. Skoro ustawa jest korzystniejsza dla pracownika wezwanego na ćwiczenia, to pracodawcy powinni wystawiać zaświadczenie w myśl tych przepisów, a nie jak chce MON – w myśl rozporządzenia. Te przepisy są zresztą wydane wbrew delegacji zawartej w art. 119a ustawy o powszechnym obowiązku obrony i rażąco z nim niezgodne.
Na czym polegają te różnice?