Tak wynika z wyroku Sądu Rejonowego w Strzelcach Opolskich (sygn. akt I C 271/11).
Jazda bez trzymanki
Właściciel forda domagał się odszkodowania za zniszczenia samochodu spowodowane kolizją z rowerzystą. Z pozwem do sądu wystąpił solidarnie przeciwko małoletniemu sprawcy jak i jego rodzicom. Uważał bowiem, że ci ostatni dopuścili się zaniedbań w nadzorze rodzicielskim nad synem, czego skutkiem była kolizja.
Chłopak pojechał rowerem na zakupy, po które wysłała go matka. Wracając nie trzymał kierownicy, bo w jednej ręce miał torbę z zakupami, a w drugiej pieniądze. Kierownicę złapał dopiero podczas nieprawidłowo wykonanego manewru wymijania forda, który akurat skręcał z naprzeciwka. Było jednak za późno – rower nastolatka uderzył w bok samochodu od strony kierowcy powodując uszkodzenie przedniego lewego błotnika auta oraz pogięcie widełek roweru. Żadnych obrażeń nie odnieśli ani rowerzysta ani kierowca forda. Wezwana na miejsce policja ustaliła, że wyłączną winę za kolizję ponosi rowerzysta.
Kalkulacja kosztów naprawy zamówiona przez właściciela samochodu u autoryzowanego dealera zamknęła się kwotą ponad 6 tys. zł brutto, jednak powołany biegły wskazał, że nie wszystkie podane przez powoda uszkodzenia mogły pochodzić od zderzenia z rowerzystą, lecz musiały istnieć wcześniej. Dlatego, zdaniem biegłego, rozmiar szkody wynosi nie 6 tys. zł, lecz 2.330,08 zł. Poszkodowany obniżył żądanie zapłaty w pozwie do 2500 zł.
Rodzice nastolatków odpowiadają różnie
Głównym elementem sporu było jednak ustalenie, z czyjej winy doszło do zdarzenia. Właściciel forda uważał, że wina obarcza zarówno sprawcę jak i jego rodziców. Rodzice z kolei nie czuli się winni. W swoich zeznaniach dążyli też do uwolnienia od odpowiedzialności ich syna, przerzucając ją na powoda.