Polska rozpoczęła właśnie wdrażanie nowej unijnej dyrektywy ekologicznej. Ma wprowadzić w [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=7DBE846949204BFFFB931AC03350A728?id=74999]kodeksie karnym[/link] drakońskie kary za niszczenie przyrody.
– Chcemy, by kary za zanieczyszczanie środowiska były takie, jak za siadanie po pijanemu za kierownicą – deklaruje Andrzej Kraszewski, minister środowiska. – Chodzi o to, żeby można było ukarać za samo spuszczenie ścieków do rzeki, a nie dopiero wtedy, gdy dojdzie do zatrucia ludzi czy ryb.
Pomysł budzi kontrowersje.
– Obawiam się, że kary dotkną nie tyle wielkich trucicieli, ile np. starszych wiekiem rolników, którzy w ogóle nie pojmują dzisiejszych wymagań środowiskowych – mówi Jacek Skorupski, ekspert z Biura Planowania Rozwoju Warszawy. – Jeśli jakaś organizacja ekologiczna oskarży ich o zniszczenie siedliska chronionego motyla czy żuka, trudno im będzie się bronić przed sądem.
Surowe sankcje będą grozić także hodowcom chronionych gatunków roślin i zwierząt. Przewidziano za to karę do pięciu lat pozbawienia wolności. Podobnie mogą zostać potraktowani grzybiarze w rezerwacie, niekoniecznie zdający sobie sprawę, że zbierają na chronionym terenie.