Nie za każdą kradzież prądu trzeba karać surowo

Jeden z warszawskich sądów rejonowych skazał mężczyznę na trzy miesiące więzienia za kradzież energii na kwotę 70 gr.

Publikacja: 26.11.2012 08:35

Największą bolączką polskich sądów jest ich nadmierne obciążenie. Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że tylko w pierwszym kwartale 2012 r. do wszystkich sądów powszechnych w kraju wpłynęło 3 mln 560 tys. spraw, w tym do rejonowych – 3 mln 300 tys. To o 200 tys. więcej niż rok wcześniej.  Średnio na wyrok trzeba czekać  pół roku, ale zdarzają się  też takie sprawy, które ciągną się pięć, osiem, a nawet więcej lat.

Za kradzież prądu kodeks karny przewiduje dziś nawet do pięciu lat więzienia

Coraz trudniej się temu dziwić, skoro sądy zajmują się sprawami, którymi nie powinny, ze względu na ich koszty i stratę czasu.  Tak było  z procesem Janusza Z., który niedawno zakończył się przed jednym z warszawskich sądów rejonowych. Skazał on mężczyznę-recydywistę na trzy miesiące pozbawienia wolności  za kradzież energii  wartej 70 gr. Wyrok wprawdzie nie jest jeszcze prawomocny, ale budzi zastanowienie, że w ogóle doszło do jego wydania. Poniesione do tej pory na proces koszty już wyniosły ponad 2  tys. zł.

Łukasz Chojniak z Uniwersytetu Warszawskiego twierdzi, że w tej sprawie trochę winne jest samo prawo, które akurat w przypadku kradzieży energii nie  kwalifikuje czynu ze względu na jego wartość na przestępstwo lub wykroczenie.  Znaczenie ma tutaj przeszłość podsądnego, który wyszedł z więzienia po wyroku za kradzież.

– Wartość szkody jest  jednak minimalna, śmiało można więc było skorzystać z umorzenia ze względu na znikomą społeczną szkodliwość czynu – twierdzi mimo to.

Dlaczego tak się nie stało?

– Często sprawy umarzane właśnie z tego powodu są kontrolowane przez przełożonych – wyjaśnia Jacek Skała, prokurator. Nikt nie chce się na to narażać. – Nie można jednak komuś, kto stosuje prawo, robić z tego zarzutu –  uważa.

– Bycie policjantem, prokuratorem czy sędzią nie zwalnia od myślenia. Kiedy społeczeństwo słyszy o takich sprawach, trudno się dziwić, że tak marnie ocenia wymiar sprawiedliwości – twierdzi z kolei Jarosław Chmiel, socjolog społeczny.

Największą bolączką polskich sądów jest ich nadmierne obciążenie. Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że tylko w pierwszym kwartale 2012 r. do wszystkich sądów powszechnych w kraju wpłynęło 3 mln 560 tys. spraw, w tym do rejonowych – 3 mln 300 tys. To o 200 tys. więcej niż rok wcześniej.  Średnio na wyrok trzeba czekać  pół roku, ale zdarzają się  też takie sprawy, które ciągną się pięć, osiem, a nawet więcej lat.

Matura i egzamin ósmoklasisty
Egzamin 8-klasisty: język polski. Odpowiedzi eksperta WSiP
Matura i egzamin ósmoklasisty
Egzamin 8-klasisty: matematyka. Rozwiązania eksperta WSiP
Internet i prawo autorskie
Bruksela pozwała Polskę do TSUE. Jest szybka reakcja rządu Donalda Tuska
Prawo w Polsce
Jak zmienić miejsce głosowania w wyborach prezydenckich 2025?
Dobra osobiste
Karol Nawrocki pozwany za książkę, którą napisał jako Tadeusz Batyr